środa, 25 marca 2015

ROZDZIAŁ 10

Ta pustka. Nie da się jej opisać. Tylko jej następstwa. Uczepienie się mojego kretyńskiego życia. Bezsilność. Pragnienie przeszłości. Zacząć wszystko od nowa, uniknąć błędów, jakich błędów? Skazany na pustkę? To jest mi pisane. Przeznaczenie. I wszystkie te bzdury. Najmniejszy ruch jest trudny. Oczy wbite w ziemię. Obojętność na wszystko.
Lolita Pille
-Tak, Amy ma kłopoty i to poważne.
Po wyrazie twarzy mężczyzny przebiegł grymas bezsilności. Jako ojciec powinien opiekować się swoją córką lecz na odległość nie potrafił Jej pomóc. Nabierające łzy do oczu postanowił otrzeć rękawem koszuli nie rozklejając się przed Marco. Może i nie miał siły na cokolwiek ale nie mógł ot tak rozpłakać się przy byłym zięciu na zawołanie. Nic nie rozumiejący Reus stał nadal wpatrzony w sylwetkę niegdyś jeszcze swego teścia z niewzruszonym wyrazem twarzy. Czy Go cokolwiek to obchodziło? Czy życie Amandy miało dla Niego jakieś znaczenie? Jego mina wskazywała na to, że nie i chyba rzeczywiście tak było, iż zaraz po rozpaczliwym stwierdzeniu zmartwionego ojca blondyn miał zamiar wycofać się z pola walki.
-Przepraszam panie Thomasie ale to już nie mój problem. Amy jest dorosłą dziewczynką i wie co robi. Nie mam z tym nic wspólnego- mijając energicznym ruchem mężczyznę doszedł do drzwi i nacisnął klamkę.
-Nic nie rozumiesz- stwierdził tata Amy na co blondyn stanął przy wyjściu wpatrując się przez chwilę przed siebie.
-Tak nic nie rozumiem! - uniósł się blondyn powracając do salonu. Był wyraźnie wzburzony, wspomnienia wracają a my nie potrafimy z nimi walczyć.- Kochałem Ją a Ona mnie zdradziła, to ja chciałem mieć z Nią dziecko, pragnąłem być dla Niej oparciem, pomagać w trudach codzienności. Minął rok, to wystarczająco dużo czasu by móc zapomnieć, prawda? Wiec niech mi Pan oszczędzi ponownych wspomnień i po prostu pozwoli odejść.
-Marco, moja kochana Amy jest chora- rozpoczął senior na co Reusa znów wmurowało w podłogę nie mogąc się ruszyć.- Ja nie mam pojęcia dlaczego się rozstaliście, to nie moja sprawa. Nigdy w życiu nie poprosiłbym Cię o pomoc, Amanda pewnie też nie ale jestem bezsilny Marco, nie wiem co robić. Nie stać mnie na wycieczki do Afryki, mam jeszcze na utrzymaniu drugą córkę i wnuczka.- stres spowodowany stanem zdrowia Amy oraz fakt, iż mężczyzna od kilku dni nie dojadał spowodowało, że na chwilę w Jego oczach zapanowała ciemność i gdyby nie obecność młodego Niemca dawno leżałby na posadzce.
-Spokojnie, proszę usiąść- nakazał Marco podtrzymując mężczyznę, gdy ten usiadł wygodnie w fotelu nabierając powietrza w swe płuca postanowił kontynuować:
-Mówiłem Amy, że ta praca w Afryce to nie dla Niej. Jest zbyt delikatna na takie warunki, nie słuchała mnie. Nikogo nie słuchała i pojechała. Na początku dawała znać często, mówiła że jest ciężko, że ludzie tam nie mają podstawowych warunków do codziennego życia. Pomagała im jak mogła, z miesiąca na miesiąc kontakt robił się coraz rzadszy. Domyślaliśmy się z Angie, że pochłonęła Ją praca. Aż w końcu nie dostaliśmy odzewu od ponad dwóch miesięcy, postanowiliśmy się z Nią skontaktować ale nic z tego. Wtedy po kilku dniach zadzwoniła do Nas lekarka z tamtejszego ośrodka.....
-Co się stało?- zapytał Marco jakby zapominając o wydarzeniach jeszcze sprzed roku.
-Amy myślała, ze choruje na grypę. Miała gorączkę, nudności, bolały Ją stawy i inne typowe objawy przeziębienia. Dziwne było dla Niej to, że nie ma kataru ani kaszlu więc poszła do tamtejszego lekarza. Pobrali Jej krew na posiew badań i okazało się, że została ukąszona- zakomunikował mężczyzna po raz setny chowając twarz w dłoniach.
-Jak ukąszona? Panie Thomasie, proszę się uspokoić i powiedzieć mi wszystko-odparł spokojnie Marco.
-Przez jakiegoś pasożyta. Zachorowała na malarię Marco. To straszna choroba postępuje z dnia na dzień, czytałem o tym. W tym roku zmarło już na świecie 2 mln osób! Moja Amy- rozczulił się ponownie Niemiec. - Dostałem wczoraj telefon, że Amanda ma nieprawdopodobnie wysokie napady gorączki i z wysiłku co chwila mdleje. Ja nie mam pojęcia co robić Marco, dlatego zwróciłem się do Ciebie. Oni nie mają tam jakichkolwiek leków, aparatury do leczenia. Ona powinna zostać przewieziona tutaj ale choćbym sprzedał cały dorobek życia to nie dam rady tego zrobić. Potrzebny jest specjalny medyczny helikopter, żeby to uczynić. Ona umiera Marco.
Na dźwięk wypowiadanych przez mężczyznę słów blondyn zrozumiał sens wypowiadanych informacji. Amy ma mało czasu, być może za chwile już Jej nie być na tym świecie.
***
*RETROSPEKCJA*
-Marco czy Ty w ogóle mnie jeszcze kochasz? Od tygodnia siedzisz przed tym komputerem i gdy się do Ciebie zbliżam zasłaniasz ekran. Co się dzieje? Masz kogoś?
-Chodź tu głuptasie- uśmiechnął się szeroko sadzając sobie dziewczynę na kolanach.
Objęła ręką Jego szyję aby móc spojrzeć Mu w oczy. Była smutna, autentycznie bez życia. Marco był dla Niej wszystkim ale wiedziała, że nie jest najatrakcyjniejszą partią damską w Dortmundzie.
-Spójrz na mnie aniołku, przed Tobą nie można mieć tajemnic prawda? Jesteś jak FBI, a może nawet jeszcze gorzej- spojrzał na dziewczynę, która nadal oczekiwała jakiegokolwiek wyjaśnienia.
-Kocham Cię najmocniej na świecie ale przecież wiem, że nie odpuścisz. Chodź- pociągnął brunetkę za rękę w kierunku wyjścia.
-Wychodzimy gdzieś?- zapytała lekko zdezorientowana.
Nic nie mówiąc blondyn zaciągnął Ją do auta by zawieźć dziewczynę do celu podróży. Jechali w milczeniu dobre pół godziny. Amanda w obawie przed tym dokąd Ją wiezie Reus milczała nie wydawając z siebie ani jednego dźwięku, blondyn zaś był tak skupiony na drodze iż nie miał zamiaru zakłócać ciszy.
-Jesteśmy- rzekł wjeżdżając na zieloną polanę. Było kompletnie cicho, nawet brzęczenia muchy nie dało się słyszeć.
-Co tu robimy i co to wszystko ma wspólnego z Twoimi tajemniczymi sprawami?- zapytała patrząc ciekawie na blondyna.
-Otóż...Miałem Ci to później pokazać, ale jak zwykle Twoja ciekawość musiała zwyciężyć. To jest nasza działka kochanie.
-Zwariowałeś?! Po co Ci to? Kort golfowy chcesz tu budować czy co? Oszalałeś kompletnie!
-Nic nie rozumiesz, kupiłem tą działkę gdyż tu będzie stał dom. Miałem Ci Go pokazać dopiero gdy będzie gotowy. Cholera miało być inaczej, miałaś paść z wrażenia widząc to wszystko w gotowości.
Brunetka nic nie mówiła tylko wpatrywała się źrenicami szeroko otwartymi w swego chłopaka.
-Marco? Mówisz poważnie? Te wszystkie tajemnice były po to by zrobić mi niespodziankę? Wcale mnie nie zdradzasz?
-Nie chodziło o żadną niespodziankę- odpowiedział zdając sobie sprawę jak to brzmi. Brunetka stała w zupełnym osłupieniu nie wiedząc co się dzieje. Blondyn wrócił na chwilę do swego Astona Martina zostawiając dziewczynę w nadal trwającym zdumieniu. Gdy wrócił po chwili był zdenerwowany bardziej niż zwykle toteż dziewczyna sama nie wiedziała o czym myśleć.
-Amy, jesteś piękna, cudowna i masz wspaniałe serce. Za dużo przejmujesz się losem innych i tak cholernie nienawidzę gdy jesteś uparta. Jesteś zupełnym przeciwieństwem mnie ale....-Niemiec uklęknął na kolana jak tradycja nakazała- Chcę być przy Tobie w każdej możliwej chwili Twego życia, podać Ci kubek ciepłej herbaty gdy będziesz chorować i całować czule na dobranoc. Słyszeć Twój optymistyczny śmiech i zapewniać Cię, że wszytko będzie dobrze. Planować z Tobą wycieczki i chodzić na głupie zakupy do sklepu. Chcę robić z Tobą te wszystkie rzeczy jakie robi mąż z żoną. Tylko odpowiedz na jedno pytanie.

Nie czekając na dalszy zwrot wydarzeń brunetka wykrzyknęła głośne TAK na znak aprobaty.
******
Heii ;*
Przychodzę z nowym rozdziałem i dodaję troszkę więcej wyjaśnienia co działo się z Amy.
Mam nadzieję, że druga część również przypadnie Wam do gustu.
Zapraszam na mojego drugiego bloga--->KLIK
Bye ^^

wtorek, 10 marca 2015

ROZDZIAŁ 9

ROK PÓŹNIEJ.
Marco Reus mogłoby się zdawać, że w końcu rok po swym rozwodzie doszedł do siebie. Dopuszczał tą myśl do swojej głowy, iż już nigdy nie ujrzy Amy. Zaczął zapominać, wspomnienia nie stanowiły już bólu może tylko trochę żalu, że był tak naiwny, tyle czasu stracił. Bądź co bądź układał swoje życie na nowo, zrozumiał po raz kolejny, iż życie typowo męskiego kobieciarza nie ma sensu i pora postawić na poważny związek. Tym razem z większą dawką dystansu i ostrożności, gdy człowieka raz spotka przykra sytuacja powinien uczyć się na błędach. Ubierając swe ulubione jeansy i koszulę w kratę zapinaną na idealnie błyszczące guziczki zamknął dom wsiadając do swego Astona Martina. Blondyn lubił szybką jazdę toteż w miarę możliwości przyspieszył tempa by na czas zdążyć na umówione spotkanie. Usiadł do zarezerwowanego wcześniej stolika gdy do lokalu weszła młoda brunetka przypominająca z profilu Jego Amandę. Wróć. Jaką Jego? Przecież są już po rozwodzie i to parę miesięcy, nie powinien tak myśleć. Nie może sobie pozwolić na to, żeby każdą kobietę porównywać do Amy. Jego żona była zła, dwulicowa a być może dziewczyna która zasiądzie naprzeciwko Niego okaże się strzałem w dziesiątkę.
-Cassie?- zapytał i kulturalnie wstał podając towarzyszce swą dłoń. Podczas gdy dziewczyna z delikatnym uśmiechem pokiwała twierdząco głową poderwał się z miejsca by odsunąć Jej krzesło.
-Coś państwo zamawiają?- zapytał niespodziewanie kelner przerywając gościom wymianę spojrzeń. Dopiero teraz mieli okazję obejrzeć dokładnie menu toteż to zrobili i po krótkim namyśle na ich stoliku pojawił się szampan oraz łosoś w sosie pomarańczowym.
-Może opowiesz coś o sobie?- zapytał Marco przerywając kęs swego posiłku. Dziewczyna wyraźnie wydała się skrępowana obecnością gwiazdy Bundesligi. Najwyraźniej pierwszy raz styka się z osobą tak znaną w Niemczech. Nie wyglądało to na randkę dwojga zakochujących się osób. Bynajmniej. Była to raczej kolacja fanki ze swoim idolem.
Dziewczyna rumieniąc się przy każdym wypowiadanym słowie wciąż patrzyła w swój talerz. Reus wcale nie chciał tak od razu skreślać dziewczyny z listy kandydatek na ewentualną narzeczoną ale nie rokował sobie żadnych złudnych nadzieji więc gdy usłyszał sygnał swego telefonu Jego serce skoczyło pod niebiosa na myśl, że być może uda Mu się wybrnąć z tej nieudanej randki. Lecz gdy tylko spojrzał na wyświetlacz telefonu znieruchomiał. Nie miał pojęcia czy odebrać, patrząc nadal w ekran wyglądał niczym w ekstazie narkotykowej.
-Nie odbierzesz?- zapytała dziewczyna pierwszy raz spoglądając tego wieczora na blondyna. Marco ocucił się na chwilę by spojrzeć na brunetkę, to była wyjątkowo dziwna sytuacja i nie miał zamiaru rozmawiać w towarzystwie nieznajomej dotąd Mu osoby.
-Przepraszam, muszę na chwilę wyjść- stwierdził opuszczając stolik przy którym konsumowali jedzenie. Wyszedł na zewnątrz i gdy był już przy barierce przed lokalem dzwonek ustał swemu dzwonieniu. Z trzęsącą się dłonią nie wiedział co robić, zadzwonić? Nie zadzwonić? Jego były teść, tata Amandy przed chwilą telefonował. Po co? Przecież od dawna nie są już małżeństwem. Może coś się stało? A co Go to w ogóle obchodzi?- zadawał te pytania sam sobie lecz nie potrafił na Nie odpowiedzieć. Postanowił jednak ulżyć swojej ciekawości i zatelefonował do byłego teścia.
Pik, pik, piiiiik sygnał komunikował iż połącza się z mężczyzną, czekanie było najgorsze. Niczym tykanie bomby, która za chwilę miała wybuchnąć.
-Marco?- odezwał się ciepły, serdeczny głos już tak dawno nie słyszany przez młodego Niemca.
-Dzwonił Pan przed chwilą- schodząc na ziemię blondyn przycisnął swe ucho bardziej do słuchawki gdyż szum na ulicy był coraz bardziej uciążliwy.
-Muszę z Tobą porozmawiać. Koniecznie, przyjedziesz do mnie?- tata Amandy był wyraźnie czymś zdenerwowany. To było do Niego niepodobne gdyż to właśnie On po stracie żony musiał zaopiekować się dwoma córkami i nigdy nie pokazywał im smutnych emocji. A teraz był zaniepokojny, przerażony? Takie odczucia odebrał Marco.
-Przepraszam ale o co konkretnie chodzi?- zapytał rzeczowo Reus nie mając jakiejkolwiek ochoty na spotkanie face to face z Amandą. Przecież mogła tam byĆ prawda? W końcu to Jej dom rodzinny, a może znów tam mieszka? Wróciła z Afryki? Minął już rok od ich feralnego spotkania. Blondyn po chwili zdał sobie sprawę, że znów błądzi gdzieś daleko myślami i co gorsza po raz kolejny dotyczą one Jego byłej żony.
-Nie chcę tego mówić przez telefon, to bardzo ważne dla mnie. Błagam. Wiem, że między Tobą a moją córką już nic nie ma ale nie mam się do kogo zwrócić.- szepnął zrezygnowany oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Dobrze, zaraz będę- na jednym wydechu odparł Marco wciskając w swym telefonie czerwoną słuchawkę.
***
Powrócił do stolika dość sprawnym krokiem w celu wytłumaczenia sytuacji młodej Niemce.
-Przepraszam za zamieszanie. Wiem, że mieliśmy iść razem do kina ale niestety będę musiał zmienić plany. Dostałem ważny telefon i muszę się gdzieś zjawić. Podwieźć Cię gdzieś może?
-Nie, dziękuję. Mieszkam nieopodal, przejdę się.
-W takim razie miłego dnia- odparł wstając w kierunku wyjścia. Nie zostawił dziewczynie ani cienia nadzieji na ponowne spotkanie bo szczerze powiedziawszy nie za bardzo miał chęć ponawiać takiej znajomości, w której to On ciągle musiał mówić a druga osoba po prostu tylko słuchała i milczała. W oka mgnieniu dojechał pod dobrze już znany Mu adres i pierwszy raz od ostatniego tutaj pobytu zadzwonił do drzwi. Bądź co bądź nie był już rodziną tylko obcą osobą, we framudze stanęła Angie- siostra Amy z dzieckiem na rękach. Przez myśl blondyna przeszło, iż może Jego była żona się opamiętała i nie usunęła ciąży. Co jednak robi dziecko tutaj? A nie w Afryce? Może Amy tu jest?
-Wejdź Marco, tata czeka w salonie. To jest mój syn, poznaj Lucasa- przedstawiła maluszka całując Jego delikatne czółko.
Zdziwiony Marco poszedł wprost do pomieszczenia w którym Jego były teść siedział w bujanym fotelu i pił herbatę z sokiem malinowym. Bez większych ceregieli starszy mężczyzna gdy ujrzał blondyna rozkazał Mu usiąść nie wiedząc do końca co i jak ma powiedzieć.
-Nie powinienem Cie o nic prosić, wiem o tym. Zrozumiem jeśli odmówisz, gdyż Ty i Amy....to przeszłość. Ale nie mam się do kogo zwrócić. Po prostu nie mam- twardego jak dotąd mężczyznę zalała fala łez. Nie potrafił się uspokoić toteż Angie przyniosła paczkę higienicznych chusteczek podając jedną tacie.
-Coś się stało? - zapytał równie zaniepokojony Reus stanem psychicznym mężczyzny.

-Tak. Amy ma kłopoty i to poważne.
*********************
Hei ;*
Dodaję już dziś bo nie wiem jak w weekend z czasem u mnie będzie.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i nikogo nie zawiodłam.
Zapraszam na drugiego bloga----->http://zakazany-romans.blogspot.com/
Bye:*

poniedziałek, 2 marca 2015

BOHATEROWIE cz2 + zapowiedź następnego rozdziału:)

 
Amanda Becker.

"    "Każdego dnia modlę się by znów znaleźć się w Twoich ramionach"



Marco Reus

"Mówię, że mam ją w du­pie, ale na dźwięk jej imienia skręca mi kiszki."



oraz:
Mario, Ann Goetze
Angie Becker,
Thomas Becker
i inni zawodnicy BVB.

W PRZYSZŁYM ROZDZIALE:

ON:

-Cassie?- zapytał i kulturalnie wstał podając towarzyszce swą dłoń. Podczas gdy dziewczyna z delikatnym uśmiechem pokiwała twierdząco głową poderwał się z miejsca by odsunąć Jej krzesło.
-Coś państwo zamawiają?- zapytał niespodziewanie kelner przerywając gościom wymianę spojrzeń. Dopiero teraz mieli okazję obejrzeć dokładnie menu toteż to zrobili i po krótkim namyśle na ich stoliku pojawił się szampan oraz łosoś w sosie pomarańczowym.

ONA:
-Coś się stało? - zapytał równie zaniepokojony Reus stanem psychicznym mężczyzny.
-Tak. Amy ma kłopoty i to poważne.
*****************
Tylko tyle mogę zdradzić....Wszystko w swoim czasie ^^
Jeszcze raz dziękuję za słowa otuchy odnośnie prowadzenia tego bloga.
Buziaczki i do następnego ;*
Kalina
<3