sobota, 3 lutego 2018

POWRÓT

Cześć

Wiem, wiem nie było mnie tu ponad 2 lata, sama nie wierzę jak to zleciało!
Nawet nie wierzę, że ktokolwiek z Was mnie jeszcze pamięta a co dopiero moje opowiadania ale chciałabym powrócić do pisania, bo pamiętam ile sprawiało mi to  radości i satysfakcji.
Jednak przerzucam się na Wattpad'a. Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzało.
Jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność i zapraszam:


Na razie na kanale nie ma nic ale pojawi się wkrótce! Obiecuję :)

czwartek, 5 listopada 2015

ROZDZIAŁ 28

Kubusiu, jak się pisze MIŁOŚĆ? Prosiaczku, MIŁOŚĆ się nie pisze, MIŁOŚĆ się czuje.

Alan Alexander Milne




-Przepraszam, głównie za to, ze zachowuje się jak kobieta w ciąży. Raz mówię tak a raz tak. Chcę się z Tobą kochać...Tak dziś, teraz i nie patrz na mnie takim wzrokiem, bo więcej tego nie powtórzę i możliwe, że ucieknę.

Oczy blondyna zapłonęły żywym pożądaniem gdy zdał sobie sprawę co przed chwilą wypłynęło z ust młodej Niemki. Tak długo na to czekał, ta chwila zdawała się nigdy nie nastąpić. Otrząsnąwszy się nieco spojrzał znad przymrużonym powiek na brunetkę posyłając Jej mroczne spojrzenie.

-Chcesz być moja dzisiejszej nocy?

-Tak- odparła nieśmiało- Chcę. Nigdy nie pragnęłam nikogo innego, nie tylko dziś ale zawsze.

Jeszcze nigdy w swoim życiu nie czuła takiego onieśmielenia, spuszczając wzrok w swe splecione dłonie zdała sobie sprawę, że czuje się jak studentka przystępująca do najważniejszego egzaminu w Jej życiu.

-Chodź- głosem nieznoszącym sprzeciwu Marco chwycił Ją za dłoń prowadząc przez swoją posesję wprost do sypialni w której punkt centralny stanowiło wielkie łóżko, które było dość obszerne jak dla jednej osoby. Podążała za nim wytrwale czując przyspieszone bicie serca, oglądała wszystko dookoła byle tylko uspokoić się choć na chwile. Gdy blondyn stanął z Nią twarzą w twarz oniemiała, nie miała pojęcia co powiedzieć a tym bardziej co zrobić. Ujął Jej twarz w swe silne dłonie muskając kciukami blade policzki. Przysuwając bliżej swą twarz zamknął usta w dość delikatnym pocałunku, smakował Jej smaku niczym spijając piankę z ulubionego cappucino. Muskając delikatnie warg brunetki poczuł jak dziewczyna nieśmiało oddaje pocałunki wplatając we dłonie w Jego blond kosmyki. Przyciągnął Ją bliżej zsuwając dłonie na talię i rozpoczął bardziej odważne pocałunki. Gdy ciężko oddychając patrzyli się na siebie stykając czołami jedyną myślą jaką napawała Niemca do działania była chęć rozebrania dziewczyny. Rozpinając guziki Jej kraciastej koszuli spoglądał raz po raz w Jej oczy upewniając się czy Amy nie zrezygnowała ze swego wcześniejszego zamysłu. Lecz Ona za długo czekała by teraz się wycofać pozbywając się ubrań poczuła jak ląduje na miękkim łóżku z mnóstwem rozkosznych doznań.

***

Obudził Ją przejmujący chłód nagiego ciała, otwierając powieki zdała sobie sprawę, że leży naga w ogromnym łóżku. Była sama, kilka chwil zajęło Jej zinterpetowanie chwil z ostatniej nocy. Otulając się szczelnie prześcieradłem zeszła na dół domu gdzie usłyszała urzędującego Marco. Zatrzymała się na chwilę w przejściu lustrując blondyna, który z wielkim uśmiechem na ustach poddawał się porannym zajęciom w kuchni.



-Nie wiedziałam, że taką przyjemność sprawia Ci gotowanie, w przeciwnym razie zagoniła bym Cię do kuchni już dawno.

W pierwszym momencie Reus aż podskoczył ze strachu, nie zdawał sobie sprawy, że ktokolwiek Go obserwuje, lecz gdy uzmysłowił sobie, iż to Amanda uśmiechnął się sam do siebie.

-Głodna?- zapytał mieszając łyżką ciepłą miksturę w garnku.

-Co to takiego?- odpowiedziała pytaniem na pytanie po czym podeszła bliżej by zobaczyć owe dzieło. -Mmm owsianka panie Reus, ambitnie- zaśmiała się serdecznie spoglądając z ukosa na blondyna.


-Doceń to, że się staram- odrzekł Marco przyciągając brunetkę bliżej siebie. Spoglądając sonie przenikliwie w oczy zdali sobie sprawę, że pomimo tych wszystkich rzeczy które się wydarzyły dawno nie byli tak szczęśliwi.

-Doceniam- odparła dziewczyna mając na myśli nie tylko popis kulinarny blondyna ale również wszystko to, co dla Niej zrobił.
*********
Przepraszam, że rozdział taki krótki ale grypa mnie dopadła no i nie mam weny, siły i konkretnie to nic.
NEXT=10 KOMENTARZY
:*


poniedziałek, 12 października 2015

ROZDZIAŁ 27




Siedząc z kubkiem gorącej herbaty na tarasie spojrzała kątem oka na Marco, który siedząc na bujanej huśtawce przykryty kocem wyglądał tak, jakby Jego głowa nie przyjmowała jakichkolwiek zmartwień. Odchylał raz po raz do góry głowę by podziwiać widoki znajdujące się na niebie.

-Przyglądasz mi się- oznajmił nie spuszczając wzroku z klucza łabędzi, który wzbił się nad obłokami.

Speszona odwróciła wzrok zdając sobie sprawę, że zachowuje się jak zakochana nastolatka.

-Wcale nie. Za dużo sobie wyobrażasz- odparła z ironią wystawiając swą twarz do słońca.

Przysunął się bliżej brunetki by mieć wgląd w Jej ciemne tęczówki oczu, które tak uwielbiał. Chciał poczuć Jej zapach, Jej dotyk. Brakowało Mu tego jak powietrza, pragnął się z Nią kochać tu i teraz pod gołym niebem lecz wiedział, że nacisk z Jego strony nie jest dobrym doradcą.-Teraz Ja sobie trochę pooglądam- stwierdził spoglądając na dziewczynę bez cienia zażenowania. Amanda spojrzała w dal zdając sobie sprawę jak mogło wyglądać Jej życie gdyby wszystko się tak strasznie nie skomplikowało. Siedzieliby niejednokrotnie na tej huśtawce śmiejąc się do rozpuku, po ogrodzie być może biegały by ich uśmiechnięte dzieci a Ona wraz z Marco, Angie i Jej tatą siedzieliby i rozmawiali o błahych sprawach nad sernikiem i pyszną ciepłą herbatą. Posmutniała na tę myśl, że już nic nie będzie takie samo. Poczuła narastający smutek wypełniający jej serce i umysł. Czuła jak zbiera jej s na płacz. Spoglądając tęsknym wzrokiem na blondyna wyszeptała:

-Możesz mnie przytulić?

Widząc smutny wyraz twarzy Amy bez żadnych pytań wziął Ją w swoje objęcia. Była dla niego najważniejsza, najdroższa i był w stanie zrobić wszystko aby Ją uszczęśliwić. Czasem myśli przerażały Jego samego, Amanda była niewątpliwie miłością Jego życia i nie mógł znieść myśli, że tyle musieli wycierpieć osobno.

-Ciepło Ci?- zapytał całując dziewczynę troskliwie w czoło.

Pokiwała twierdząco głową zamykając przy tym oczy. Czuła się bezpieczna, kochana i potrzebna jak nigdy, nie osiągała tych uczuć już dawno. Gdy poczuła bicie serca przy swoim uchu zrozumiała, że to najpiękniejsza muzyka jakie może usłyszeć damskie serce. Łzy mimowolnie same płynęły po Jej policzku, otarła Je wierzchem dłoni by blondyn nie zadawał krępujących pytań. Podniosła głowę w tym samym momencie kiedy Angie wtargnęła na taras.

-O proszę. Chyba przeszkodziłam w czymś. Jesteście żałośni, sami nie wiecie czego chcecie a poza tym migdalicie się do siebie przed domem nie zważając na pamięć o tacie.

-Angie licz się ze słowami, chyba troszkę przesadzasz
.- zaoponował Marco widząc zszokowany wyraz twarzy Jego ukochanej.

-Nie masz prawa mnie uciszać. Nie masz już do niczego prawa i nie rozumiem jak możesz w ogóle przebywać w tym domu!- wykrzyknęła piorunując wzrokiem Niemca.

-Angie! Wejdź do środka i nie rób scen!- podniesionym głosem Amy zasygnalizowała siostrze jaka jest wściekła.

-Nie w porządku, Ona ma rację, pójdę już- odwracając się do brunetki pocałował Ja po raz kolejny w czoło i oddalił się zamykając za sobą drzwi.

***

-Nie sądzisz, że powinnyśmy porozmawiać?- krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej Amy wtargnęła do kuchni spoglądając srogim okiem na siostrę.

-A mamy o czym?- odburknęła Angie wlewając do kubka soku z pomarańczy.

-Nie możesz się tak zachowywać, rozumiesz?!

-Jesteś moją siostrą a nie matką, żeby mi rozkazywać
!- rozwścieczona dziewczyna wcisnęła sok do lodówki siadając energicznie na kanapie.

-Ty nie masz matki jasne?! Ale ja też Jej nie mam! Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko Angie! Rozumiem Twoje rozgoryczenie ale ja też straciłam ojca i matkę. To ja będąc małą dziewczynką oglądałam Jej zdjęcia z sekcji zwłok i to ja byłam w tym momencie w sali, w której tata umierał. Stałam tam i nawet nie byłam zdolna się ruszyć, żeby zrobić cokolwiek wiesz?! Spieprzyłam swoje życie, mam za sobą rozwód z człowiekiem którego nadal kocham i cholerny rok miotania się po tym świecie! Nie oceniaj mnie, bo za mało przeszłaś, żeby prawić mi jakiekolwiek morały!- otwierając drzwi na taras weszła na Niego z hukiem uspakajając nieco oddech. Spojrzała na huśtawkę przypominając sobie osobę Marco i poczuła jak nerwy opuszczają Jej ciało.

-Przepraszam- rzekła skruszona Angie podchodząc bliżej. Nim Amy zdążyła odwrócić głowę Jej młodsza siostra wczepiła się w jej ramiona głośno zanosząc się płaczem- Tak bardzo Cię przepraszam Amy. Boję się, że Cię stracę. Tak bardzo się tego boję, nie zostawiaj mnie...

-Kochanie nigdzie się nie wybieram, kocham Cię tak mocno
- głaszcząc lśniące włosy swej młodszej siostry czuła, że łzom płynącym z ich oczu nie ma końca.-Musisz tylko ze mną współpracować, obiecuję że jeszcze będzie dobrze.

*****************************

Przerzucała kanał za kanałem szukając czegoś sensownego w telewizji, nic nie znalazła. Czuła spokojny oddech Angie na swoim kolanie i zrozumiała, że Jej młodsza siostra usnęła z głową na jej nogach. Poprawiając ją delikatnie przykryła ciało kocem i wyszła do kuchni w poszukiwaniu telefonu. Była już późna godzina a Marco nadal nie dał znaku życia. Wiedziała, że dzisiejszej nocy nie uśnie. Zostawiając karteczkę na blacie kuchennym dla Angie wzięła kluczyki od samochodu i pognała w dobrze Jej znanym kierunku.

***********************

Zadzwoniła trzy razy dzwonkiem zanim blondyn postanowił Jej otworzyć. Gdy to zrobił zdała sobie sprawę, że właśnie przeszkodziła Mu w śnie.

-Przepraszam, chyba nie jestem w odpowiednim momencie- stwierdziła zatrzymując wzrok na osobie Marco.

-Nie wygłupiaj się. Wejdź do środka, bo się przeziębisz- skwitował wciągając dziewczynę wewnątrz domu.

Postępując wciąż do przodu zdała sobie sprawę, że wcale dużo się tutaj nie zmieniło. Przez chwilę poczuła się jak u siebie, niestety tylko przez chwilę.

-Jesteś zły?- zapytała wprost odwracając się nagle do Reusa na dość minimalną odległość.

-Na Ciebie? Nie, po prost pomyślałem, że musicie sobie z Angie wiele wyjaśnić- odparł chowając kosmyk włosa dziewczyny za ucho.

-I dlatego nawet nie wysłałeś sms-a? Myślałam, że naprawdę coś jest nie tak.

Nie wiedząc co powiedzieć Reus podszedł do kuchni by zrobić coś do picia, brunetka podążyła za Nim gotowa odsłonić swoje najgłębsze uczucia. Podchodząc do blondyna od tyłu przylgnęła do Niego opierając policzek na Jego ciepłych plecach.

-Boję się, że wyjedziesz i mnie zostawisz...Naprawdę się tego boję.
Odwracając się młody Niemiec wziął Amy za rękę i siadając na krześle pocignął na kolana brunetkę.

-Powiedz mi jeszcze co czujesz- odparł wiedząc, że dziewczyna jest gotowa na poważną rozmowę.

Spojrzała na usta blondyna i tam zatrzymała swój wzrok. Przybliżyła swą twarz by oddać pocałunek, chciała Mu pokazać co czuje. Całowała Go czule i zachłannie jakby świat miał się skończyć w następnej sekundzie.

-Przepraszam, głównie za to, ze zachowuje się jak kobieta w ciąży. Raz mówie tak a raz tak. Chcę się z Tobą kochać...Tak dzis, teraz i nie patrz na mnie takim wzrokiem, bo więcej tego nie powtórzę i możliwe, że ucieknę.
************************

Zapraszam na kolejny :)
Lada chwila dodam też coś na drugim blogu więc również zapraszam:)
NEXT=10 KOMENTARZY

sobota, 26 września 2015

ROZDZIAŁ 26






Pomyślałam, że nie można się zmusić do miłości. Albo jest, albo jej nie ma. Jeśli nie, trzeba umieć się do tego przyznać. A kiedy się kogoś kocha, należy robić wszystko, żeby ten ktoś był szczęśliwy.

Richelle Mead

-Maleńka, poczekaj- wyrzucił z siebie Niemiec między pocałunkami. Do dziewczyny nie dochodziły żadne odgłosy tak była zaabsorbowana swoimi wyczynami. Piłkarz więc wziął sprawy w swoje ręce i już po chwili Amy leżała pod blondynem ciężko dysząc z wysiłku. -Chcę się Tobą nacieszyć kochanie, powoli- unieruchamiając brunetkę torował sobie drogę ustami z szyi do ucha przygryzając Jego małżowinę. Wyginając się w łuk Niemka czuła przyjemne dreszcze po całym ciele, kilkudniowy zarost Marco drażnił Jej czułe miejsca co doprowadzało Ją do niebiańskiego uczucia.

-Proszę, nie każ mi dłużej czekać- wydyszała wbijając paznokcie w plecy blondyna.-Błagam.

*************************

Przymykając powieki poczuła coraz to śmielsze erotyczne doznania jakie zapewniał Jej Marco. Pożądała Go całą sobą, tyle czasu czekała na tę chwilę, że czuła się jakby mieli przeżyć swój pierwszy raz. Jednak coś nie dawało Jej spokoju, ta sprawa wprawiała Ją w taki stan, że nie potrafiła całkowicie się rozluźnić. Zaciskając mocniej powieki do Jej umysłu dotarły przerażające Ją obrazy. Jej tata stanął przed Nią w postaci tak realnej, że p mały włos a uwierzyłaby w jego obecność tuż obok.

-Nie.Proszę przestań- wyrzuciła z siebie odpychając dłońmi blondyna, który w tym momencie skonsternowany spoglądał na dziewczynę.

-Coś nie tak? Sprawiłem Ci ból?- zadawał zdawkowe pytania z uczuciem troski w oczach. Blondyn podobnie jak Amy przepełniony był pożądaniem, którego nie potrafił uśpić. Tak dawno nie kochał się z brunetką, iż obawiał się że mogła zajść taka sytuacja że przestał nad sobą panować i niepostrzeżenie zrobić krzywdę młodej Niemce.

-Nie, to moja wina. Przepraszam..- odrzekła zaczynając zbierać swoje ubrania z podłogi. -Po prostu mój tata zmarł a ja w geście paniki potrzebowałam bliskości. Marco nie zrozum mnie źle, wcale nie chciałam Cię wykorzystać tylko ja....nie chcę iść z Tobą do łóżka tylko dlatego, że czuję się okropnie zrozpaczona.

-Rozumiem- odparł Niemiec podobnie jak dziewczyna zbierając odzież rozrzuconą po sypialni. -Potrzebowałaś bliskości-powtórzył ledwo słyszalnym szeptem. -Myślałem tylko, że też tego pragniesz...Nie przepraszaj.W końcu minęło tyle czasu i nie mogę mieć złudzeń, że ot tak znów wszystko będzie jak kiedyś.

-Boże Marco to nie tak. Poczekaj- zatrzymała blondyna w drzwiach ściskając delikatnie Jego przedramię. -Źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi o to, że nie czuję fizyczności względem Ciebie. Ale to nie powinno tak wyglądać, ja po wszystkim miałabym wyrzuty sumienia a Ty najzwyczajniej w świecie zasługujesz na coś więcej...-Powiedz coś, proszę- wyszeptała wlepiając swój wzrok w podłogę.

-Amy...nie wiem co powiedzieć. Chciałbym odpędzić te wszystkie złe chwile z Twojego życia, pragnę aby było jak kiedyś gdy byliśmy szczęśliwi i nie musieliśmy się martwić takimi poważnymi sprawami. O niczym bardziej nie marzę jak usłyszeć Twój zaraźliwy śmiech. Rozumiem, naprawdę rozumiem wszystko- odparł przyciągając do siebie brunetkę pocałował Ją we włosy.-Chodźmy spać, tym razem grzecznie- dodał wymuszając na ustach dziewczyny delikatny uśmiech.

********************************************

Obudziło Ją przeraźliwe przeświadczenie, że coś niedobrego znów zdarzy się w Jej życiu. Bała się..Tak cholernie o Angie, o Marco, o cały świat, który chciała zbawić. Obudziła się zlana potem i z głową napełnioną przeraźliwymi wizjami. Otwierając szeroko oczy ujrzała Reusa, który spał z mina tak niewinną i beztroską, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Włosy w artystycznym nieładzie dodawały mu chłopięcego uroku, spał jak zwykle bez koszulki a kołdra zsuwając się w okolice brzucha odsłoniła Jego idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Wzdychając po cichu Amanda wyswobodziła się z objęć ciepłej pościeli i ubierając na swe nogi kapcie na palcach ruszyła do kuchni tak aby nie zbudzić blondyna. W domu panowała taka cisza, że mogłoby się zdawać, że dom toi pusty. Miała nadzieję, że Angie podobnie jak Marco słodko sobie śpi toteż wtargnęła do kuchni chcąc przygotować dla ich trójki odżywcze śniadanie.

-Wymknęłaś się- usłyszała za swymi plecami na co nie spodziewając się tego głosu niemalże podskoczyła w miejscu.

-Przestraszyłeś mnie- zarzuciła blondynowi odwracając się na pięcie w jego stronę.

Stał oparty o ścianę ze wzrokiem utkwionym w Jej sylwetkę, był tak nieziemsko przystojny i chwała Mu za to ubrał koszulkę aby nie rozpraszać Angie przy stole.

-Marco, ja...- zbliżając się do blondyna poczuła ogarniające Ją poczucie bezsilności.- Ja, naprawdę Cię przepraszam za wczoraj. Wiem, że jesteś facetem i masz swoje potrzeby a ja zrobiłam Ci nadzieję na coś ekscytującego i tak po prostu w niezbyt idealnym momencie wszystko zepsułam- wpatrywała się w punkt na ścianie tylko po to by nie spojrzeć w oczy chłopaka. Miała wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu.

-Amy, przecież powiedziałem że rozumiem. Nie twierdzę, że nie chciałbym się z Tobą kochać, bo pragnę Cię nawet teraz ale gdy będziesz gotowa to dasz mi znać, ok?

Zapytał się tak prosto z mostu nie zważając na to, że młodsza siostra dziewczyny może w każdej chwili wejść do kuchni. Brunetka podnosząc swój wzrok skrzyżowała się spojrzeniem z Reusem badając Go na wskroś. Przygryzając nieświadomie swą wargę czuła jak krew w Jej żyłach zaczyna szybciej pulsować, pomieszczenie wydawało się stawać zbyt ciasne a dystans między nimi gwałtownie malał. Zbliżyła swe usta do warg blondyna czując niewidzialny prąd, który przebiegł po jej kręgosłupie. Przymykając powieki poddała się poczynaniom na które pozwolił sobie Marco swym zwinnym językiem.

-Angie może wejść- zdołała wyszeptać prosto w usta piłkarza gdy ten oderwał się od Niej na nieznaczną odległość.

-Sama mnie prowokujesz mała...I pamiętaj jedyne co mnie odciąga od dobrania się do Ciebie to Ty. Gdy już się zgodzisz żadna siła mnie nie oderwie. Czy to jasne?

Wrócił stary, dobrze znany Jej Marco. Oblewając się płomiennym rumieńcem uśmiechnęła się pod nosem.


******************
Następny rozdział :)
Miłego czytania
NEXT=10 KOMENTARZY


środa, 16 września 2015

ROZDZIAŁ 25

"Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć"

Tahereh Mafi
Otwierając drżącą dłonią zamek w drzwiach poczuła nieprzyjemne mrowienie po całym ciele. Drzwi były otwarte co wiązało się tylko z jednym: Angie była w domu. Wzdychając głośno Amanda wraz z Marco przekroczyli próg by znaleźć się w Jego wnętrzu. Tuż za drzwiami stała młodsza siostra Amy szykująca się do wyjścia.


-Wychodzisz gdzieś?- zapytała brunetka spoglądając na dziewczynę.

-Tak miałam zamiar iść do taty. Wzięłam kilka książek i gazet, od jutra zaczyna się weekend więc będę mogła dziś troszkę dłużej tam posiedzieć- rzekła rozpromieniając się na samą myśl, że będzie mogła przebywać choć chwile w towarzystwie ojca.

-Angie kochanie, musimy porozmawiać- oznajmiła Amy chwytając obie dłonie dziewczyny w delikatnym uścisku.

-Zostawię Was same. Zrobię coś do picia- wtrącił się blondyn chcąc dać chwilę prywatności siostrom.

-Coś się stało? Dlaczego masz taką minę? Amy błagam powiedz coś!- sfrustrowana Angie zaraz gdy tylko Marco zniknął za horyzontem zasypała brunetkę gradem pytań.

-Tak mi przykro. Nie mogłam nic na to poradzić, naprawdę... Nie zdążyłam się z Nim nawet pożegnać...

-Nie wierzę Ci! On by Nas nigdy nie zostawił, rozumiesz?!- krzyknęła młodsza z sióstr i rzucając plecak na podłogę pognała do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami. To było nie do zniesienia. Amanda wzdrygnęła się na dźwięk zamykanych drzwi po czym skierowała swe kroki do kuchni.

-Napijesz się herbaty?- zapytał Reus wkładając do kubków saszetki. Amanda pokiwała twierdząco głową podchodząc bliżej blatu. Sięgając gdzieś w głąb szafki wyjęła napój alkoholowy, który momentalnie dolała sobie do herbaty.-Chcesz?- skierowała swe pytanie do blondyna, który zdawał sobie sprawę, że ma dziś jeszcze jechać do domu autem więc odpuścił.

-Prowadzę Amy. Nie mogę- skwitował mieszając metalową łyżeczką w kubku.


Brunetka siadając na zimnym blacie dmuchała na gorącą herbatę przybierając posępną minę. Za dużo tych kłopotów- pomyślała przypominając sobie ostatnie wydarzenia swego życia. Ogarnęła Ją nagła niechęć do otacząjącego Ją świata. Miała ochotę wszystko rzucić i zapomnieć...

-Jedziesz do rodziców?- zapytała nieśmiało spoglądając spod swych rzęs na Niemca.

-Nie, miałem zamiar jechać do siebie, wiesz nie sprzedałem tamtego mieszkania. Chciałem tu wrócić, nie myślałem tylko że tak szybko.

-Marco wiem, że jesteś zmęczony. Dziękuję, że tyle dla mnie robisz...Ale czy będę okropną egoistką jeśli poproszę, żebyś został?- zapytała cichym głosem wpatrując się w swój kubek z ciepłą miksturą.

Wyciągnął swoją dłoń by ułożyć Ją na bladym policzku dziewczyny. Zmusił Ją tym do uniesienia swej brody, która nagle zaczęła drżeć. Oczy, który wylały już dziś tyle łez znowu dały o sobie znać. Kaskadami z powiek leciały kropelki, które zdały się nie mieć końca. Młody Niemiec ocierał Je każde po kolei kciukiem chcąc uspokoić brunetkę. Pocałował sam środek czoła dziewczyny dodając Jej nieco otuchy. -Zostanę.

-Potrzebuję Cię- odparła po krótkiej chwili spoglądając na Marco.

-Zostaw to świństwo- odkładając kubek dziewczyny wziął Ją na ręce zanosząc do sypialni. Brunetka była tak skonana, że po drodze na schodach zdążyła już usnąć w ramionach blondyna. Choć przez chwilę mogła czuć się bezpiecznie.

***

Obudził Ją paraliżujący strach obezwładniający Jej ciało, zrywając się z łóżka do pozycji siedzącej zaczęła głośno oddychać starając się uspokoić choć na chwilę i zrozumieć co właściwie Jej się śniło.

-Hej, w porządku?- zapytał spokojnie blondyn przecierając swe zaspane powieki.

-Tak, chyba tak- odparła rozcierając palcami swe skronie. Wcale nie było w porządku, Amanda doskonale o tym wiedziała, od dawna już nie miała uporczywych koszmarów. Ten był o tyle zły, że sama nie wiedziała czego dotyczył, to jak wyczekiwanie aż wybuchnie bomba. Wiemy, że Ona gdzieś tkwi ale nie wiemy gdzie i kiedy wybuchnie. Zostaje Nam tylko czekanie.

-Połóż się, jest wcześnie. Dasz radę usnąć?

-Może powinnam zobaczyć co u Angie?- zapytała zdając sobie sprawę, że od momentu gdy powiedziała o wszystkim siostrze nie rozmawiały.

-Daj spokój, jest czwarta nad ranem, na pewno śpi. Była wykończona, podobnie jak Ty-odparł by zatrzymać brunetkę.

Amy położyła się na plecach wpatrując się w ciemny punkt na suficie, bała się, że Angie Ją znienawidzi. Przecież jest lekarzem, powinna panować nad sytuacją, miała obowiązek zrobić wszytko by zatrzymać tatę przy życiu. Miał dla kogo żyć, Jej siostra była przecież jeszcze nastolatką.

-O czym myślisz?- zapytał znienacka blondyn przypatrując się od jakiegoś czasu brunetce. Wsparł się na łokciu by lepiej widzieć oblicze dziewczyny i leżąc tak w bezruchu czekał na jakąkolwiek odpowiedź.

-Jestem jakimś cholernym pechowcem. Kiedy zmarła moja mama byłam mała ale pamiętam Ją. Co prawda nie za dużo mam z Nią wspomnień ale pamiętam, ze mój świat się zawalił gdy odeszła. Przez naprawdę długie lata lubiłam płakać w kącie, czasem uśmiechałam się do ludzi chociaż było tak źle. Kiedy poznałam Ciebie coś we mnie pękło, tak jakbym zaczęła żyć na nowo, jakby moje koszmarne życie dopiero miało się zacząć.

-Amy......

-Poczekaj, chcę dokończyć- Niemka uciszyła Marco kładąc Mu dłoń na ustach. Następnie zjeżdżając palcami w dół zatrzymała się na klatce piersiowej by uspokoić swe nerwy zaczęła kreślić tam przeróżne wzory. -Niejednokrotnie Ci mówiłam, że byłam szczęśliwa, naprawdę tak było.....

Reus złapał dłoń dziewczyny splatając Jej palce ze swoimi, podniósł drżącą kończynę do ust i pocałował delikatnie Jej knykcie.


-Bolało mnie kiedy zerwaliśmy a właściwie to nawet nie było zerwanie. Tak się stało i już.Nie mogłam się pozbierać, Ty wydawałeś się taki nadal zadowolony z życia, że miałam ochotę zniknąć raz na zawsze z tego świata, bo komu jeszcze byłam potrzebna?

-Amy nie mów tak, słyszysz? Nigdy więcej tak nie mów....Łamiesz mi serce- wyszeptał we włosy dziewczyny przytulając Ją do siebie.

-Czy Ty.....?- podrywając się z miejsca nachyliła się na nieznaczną odległość by zadać Marco pytanie lecz wstydziła się. To nie był już Jej kochający mąż, byli po rozwodzie....Miała prawo o to pytać? Zrozumiała jednak, że nie daje Jej to spokoju, musi zapytać by normalnie funkcjonować. -Czy Ty....chciałam po prostu zapytać czy istnieje taka możliwość, że to co było kiedyś? Och zaufasz mi jeszcze kiedyś tak do końca? I będziesz mnie kochał?- dodała szeptem odwracając wzrok w drugą stronę.

-Aniołku-złapał twarz Amy w obie dłonie i odrzekł-Nigdy nie przestałem Cię kochać- zjechał kciukiem na dolną wargę dziewczyny przejeżdżając po suchej powierzchni. Brunetka wydychając głośno powietrze zdała sobie sprawę jak bardzo długo czekała na takie wyznanie i jak ogromnie tęskniła za osobą Marco. Jej rozum zaczął Ją ostrzegać przed tym co miało się wydarzyć lecz serce było nieokiełznane. Instynkt podpowiadał Jej rzucić się na Marco drapieżnik na ofiarę i tak też zrobiła. Siadając okrakiem na leżącym Reusie zaczęła Go gorączkowo całować szukając pocieszenia w Jego ramionach.

-Maleńka, poczekaj- wyrzucił z siebie Niemiec między pocałunkami. Do dziewczyny nie dochodziły żadne odgłosy tak była zaabsorbowana swoimi wyczynami. Piłkarz więc wziął sprawy w swoje ręce i już po chwili Amy leżała pod blondynem ciężko dysząc z wysiłku. -Chcę się Tobą nacieszyć kochanie, powoli- unieruchamiając brunetkę torował sobie drogę ustami z szyi do ucha przygryzając Jego małżowinę. Wyginając się w łuk Niemka czuła przyjemne dreszcze po całym ciele, kilkudniowy zarost Marco drażnił Jej czułe miejsca co doprowadzało Ją do niebiańskiego uczucia.

-Proszę, nie każ mi dłużej czekać- wydyszała wbijając paznokcie w plecy blondyna.-Błagam.

**********************************
Cześć:)
Przepraszam, że zakończyłam w takim momencie!
Czekacie na więcej?
NEXT=10 KOMENTARZY

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 24





"Chcesz abym ci przyrzekł, że nigdy Cię nie skrzywdzę? Nie mogę tego zrobić. Nikt uczciwy nie jest w stanie złożyć podobnego przyrzeczenia"



Erica Spindler










Obezwładniło Ją własne ciało. Kazał Jej czekać, ale na co? Na Niego? Jej głowa była pełna pomysłów na temat tego co Marco znów wymyślił. Czasami bywały chwile, kiedy naprawdę nie pojmowała Jego toku rozumowania, ale cóż faceci...Oni są ulepieni z innej gliny. Gdy obróciła głowę w lewą stronę ujrzała z oddali sylwetkę blondyna żwawo podążającego w Jej kierunku. Jego mimika twarzy była aż zanadto ożywiona toteż brunetka tak zwyczajnie w świecie była nasycona złymi myślami...

-Załatwione- stwierdził opadając bezwiednie na szpitalne krzesło w korytarzu.

-Wytłumaczysz mi może co takiego Cię aż tak cieszy?- zapytała podejrzanie mrużąc przy tym posępnie wzrok niczym jastrząb gotowy do polowania.

-Zostaję w Dortmundzie- odparł na jednym wydechu spoglądając na reakcję Amandy.

Mina dziewczyny pozostawiała wiele do życzenia. Wpatrując się w Niemca trwała kilka sekund w zawieszeniu aby wstać z krzesła i krążyć nerwowo po korytarzu.

-Amy nie cieszysz się? Właśnie powiedziałem, że...



-Tak usłyszałam. Ale Marco Ty nie możesz tu zostać, rozumiesz? Wyjechałeś tam aby rozwijać karierę. Cholera, Reus mieliśmy o sobie zapomnieć, nie możesz tak tu wpadać i wywracać moje życie do góry nogami. Zrozum, że za każdym razem kiedy się spotykamy to wszystko muszę przeżywać na nowo!- stwierdziła obracając się do ściany aby stłumić swoje emocje.

-Moja mała dziewczynka- na zbyt bliską odległość Amy wyczuła Reusa gładzącego Jej drżące plecy. -
Zawsze myślisz o wszystkich tylko nie o sobie. Naprawdę nie musisz się o mnie martwić, jestem dorosły i ponoszę konsekwencje swoich czynów. Tak zdecydowałem, że zostanę i niech tak będzie.

Odwróciwszy się spojrzała w magnetyczne źrenice chłopaka szukając jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nic nie znalazła. Był tak samo zagubiony jak Ona, bo czy miał pewność czy kiedykolwiek jeszcze będą razem?

-Zrozum mnie. Nie chcę znów przechodzić przez to samo. Codziennie przeżywam własną śmierć na nowo. To tak cholernie boli a kiedy dowiedziałam się o Twoim wyjeździe poczułam jak ktoś wbija mi nóż prosto w serce i przekręca parę razy. Nie chcę się tak czuć, nie pragnę znów wylewać morza łez w poduszkę uświadamiając sobie, że coś się właśnie skończyło. Nie chcę- wyszeptała wycierając skrawkiem rękawa bezradnie płynące łzy.

Złapał Jej obie dłonie w swe ręce, tak jak wtedy gdy byli jeszcze małżeństwem. Chciał Jej pokazać, że jest dla Niego najważniejsza, że nawet Jego kariera piłkarska jest zależna od Niej. Tak bardzo nienawidził siebie za to, że nie mógł zapomnieć o brunetce, ale z drugiej strony wcale nie chciał. Kochał Ją nad życie od momentu kiedy pierwszy raz Ją ujrzał.

-
Przykro mi, że sprawiłem Ci ból. Tak bardzo mi było z tym źle, uwierz mi. Nie ma gorszego widoku niż ukochana osoba cierpiąca przez Ciebie. Nie wiem co sobie myślałem Amy, że zapomnę? Prawda jest taka, że nie byłbym w stanie oddać w niepamięć naszych wspólnych chwil.

-Ale Marco, tyle się zdarzyło.....Przecież cierpieliśmy bo się nawzajem raniliśmy, nie pamiętasz już tego?-
zapytała dziewczyna spoglądając na chłopaka spod mokrych rzęs.

-Proszę zapomnijmy o tym. Chcę pamiętać tylko te dobre chwile. Obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę abyś przeze mnie płakała, chyba że ze szczęścia- ocierając łzy brunetki trzymał nadal swe dłonie na Jej policzkach. Niemka złapała Go za przeguby dłoni nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, spoglądała na Niego jakby był dla Niej całym światem. Bo tak w rzeczywistości było. Marco Reus zawładnął Jej całym małym sercem.

-
Naprawdę chcesz zostać? Dla mnie? A co z klubem? Piłką?

Blondyn już miał odpowiedzieć gdy z sali w której leżał tata Amandy nerwowo zaczęły wybiegać pielęgniarki poszukując lekarza. Coś się stało, to było pewne i co najgorsze Niemka nie miała zbyt dobrych przeczuć.

***

-Tato!- krzyknęła wbiegając co sił do sali. Była przerażona, nad łóżkiem Jej rodziciela zebrało się mnóstwo ludzi próbując pobudzać mężczyznę do życia. Był taki tłok, że Amanda niczego nie mogła zobaczyć.

-Proszę się odsunąć- warknęła nerwowo pielęgniarka podając lekarzowi elektrowstrząsy.

Brunetka była przerażona, w jednej chwili poczuła jak traci grunt pod nogami, nie była w stanie się ruszyć, tylko spoglądała nerwowo na łóżko. Marco stojący za plecami byłej żony starał się zachować zimną krew odciągając brunetkę od lekarzy. Przez jakiś czas spoglądali na reanimację taty Amy lecz po chwili wszyscy zaczęli się oddalać. Dziewczyna widziała wszystko jakby przez mgłę, obraz zaczynał Jej się rozmazywać. Ostatnim widokiem jaki była w stanie sobie przypomnieć była mina bezradnego lekarza i Jego dwa proste słowa.

-
Przykro mi.

Zemdlała..... Z wycieńczenia, z nadmiaru emocji, z bezradności.

Trwało to dobrych kilka minut kiedy leżała na kolanach blondyna, który klęczał na marmurowej posadzce w szpitalnej sali.

-Amy, obudź się.- szeptał po cichu do dziewczyny, która powoli otwierała swe ociężałe powieki.

-Powiedz, że to nieprawda- oznajmiła po czym wybuchnęła spazmatycznym szlochem.

***

Drogę do domu rodzinnego Amy przebyli w ciszy, dziewczyna czuła pod powiekami cisnące się łzy ale nie płakała. Czuła, że limit płaczu na dziś dobiegł końca, nie miała nawet siły ruszać jakąkolwiek częścią ciała a zdawała sobie sprawę, że czeka Ją najgorsze. Musi powiadomić Angie o wszystkim.

-Jak ja Jej to powiem? Rany, to jeszcze nastolatka- twierdziła Niemka przyciskając swe czoło do zimnej szyby.

Wyczuwając ciągłe napięcie w głosie dziewczyny Marco zjechał na pobocze wysiadając z samochodu. Obkrążając samochód stanął po stronie dziewczyny by otworzyć Jej drzwi.

-Chodź, przewietrz się trochę- oznajmił podając Jej dłoń.

Oparli się o samochód wdychając świeże powietrze. Amanda wpatrywała się w krajobraz przed siebie czując jak raz za razem ból przecina Jej serce na wskroś.

-
Straciłyśmy mamę, później ta ciąża Angie, teraz tata. Myślałam, że jest dość silny, nigdy się nawet nie żalił, że coś Mu dolega. Powinnam to zauważyć, powinnam Go skierować na jakieś badania, po prostu powinnam...

-Amy, przestań. Nie rób tego, to był wypadek
- oznajmił Reus.

Schowała twarz w dłoniach czując jak kolejna fala rozpaczy ciśnie się do Jej oczu. Była taka bezradna, rzucając się na szyję blondyna ukryła swoją twarz w zagłębieniu Jego szyi szukając tam schronienia. Nie zważała na to, że ktokolwiek mógłby ich zobaczyć, po prostu chciała choć na chwilę uwolnić się od bólu. Poczuła jak wszystkie nerwy biorą nad Nią kontrolę i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać szlochem tak donośnym, że Jej ciało zaczęło się trząść w rytm wylewanych łez.

*********************

środa, 26 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 23

Wreszcie zrozumiałam, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszce.


José Mauro de Vasconcelos

Mijały godziny, minuty, sekundy a Ona nadal nie wiedziała co ze stanem zdrowia Jej ojca. Ta bezradność była okropna, była w stanie zrobić wszystko byle Go uratować a tymczasem miała związane ręce. Była wyczerpana, z niewyspania, głodu i zmęczenia jednak postanowiła czuwać przy szpitalnym łóżku w razie gdyby tata się obudził. Nie mogła Go tak zostawić, po prostu nie mogła. Siedząc na twardym szpitalnym krześle bujała się w przód i tył by uspokoić swe nerwy. Nie wiedziała co robić a wizja człowieka, którego kocha się całym sercem a On leży bezradnie nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu była okropna. Spięła całe swe ciało gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Była myślami już w tak odległej krainie, że nawet nie słyszała jak osobnik wszedł do sali. Obróciła się nieco na krześle by ujrzeć twarz towarzysza i wtedy zamarła.



-Marco?- wyjąkała nie dowierzając w to co widzi. Mrugała niebezpiecznie szybko powiekami jakby miało Jej to pomóc w rozeznaniu sytuacji.

Blondyn uśmiechnął się tylko promiennie przenosząc swój wzrok na łóżko szpitalne, na którym leżał Jego były teść.

-Co tu robisz?- wyszeptała brunetka do której nadal nie docierał fakt obecności blondyna w Dortmundzie.

-Co z Nim?- zapytał nie potrafiąc udzielić dziewczynie odpowiedzi na Jej wcześniejsze pytanie.

-Niezbyt dobrze jak widać zresztą- odrzekła bezradna czując jak pod powiekami zaczynają gromadzić się łzy. Miała już dość, serdecznie dość. Zbyt wielki ciężar musiała dźwigać na swym sercu by móc spokojnie funkcjonować. Gdy na Jej policzkach ukazały się srebrzyste krople płaczu Marco wtuliwszy dziewczynę w swe ramiona chciał uchronić Ją przed całym światem.

-Musimy porozmawiać Amy- rzekł zmuszając brunetkę by wyszła z Nim na zewnątrz.

***

-Odpowiesz w końcu na moje pytanie?- zapytała Niemka nadal nie mogąc zrozumieć skąd blondyn wziął się szpitalu.

-Przyleciałem.....Po prostu na tym lotnisku...Amy ja nie potrafię zapomnieć, mam takie wyrzuty sumienia, nie chciałem Cię skrzywdzić, naprawdę. Kiedy powiedziałaś, że Twój tata miał wypadek po prostu zarezerwowałem lot i jestem. To był impuls, nie wiem co mną kierowało.

-Wiec przyleciałeś tu dla mnie?- wyszeptała brunetka patrząc się na mężczyznę jak na cenny eksponat.

Marco chwytając kosmyk ciemnych włosów dziewczyny wsunął Go za ucho wycierając kciukiem nieosuszone łzy. Już miał coś powiedzieć gdy przerażona Amanda poderwała się z miejsca.

-To nie może tak wyglądać. Rozumiesz? Nie możesz ot tak sobie przylatywać jakby nigdy nic. Mieliśmy zacząć żyć na nowo a Ty zjawiasz się i psujesz to wszystko. Nigdy nie zapomnimy o sobie jeśli będziemy się ciągle spotykać!

-Ale Amy! Ja nie chcę zapominać!- rzekł podniesionym głosem chwytając oba nadgarstki dziewczyny. -Nie chcę- powtórzył szeptem.

-Ja też- przyznała niepewnie spoglądając na blondyna.- Ale tak będzie lepiej.

Kogo próbowała oszukać? Nie chciała wymazywać ze swej głowy Marco, miała ochotę wtulić się w Jego silne ramiona i powiedzieć Mu jak bardzo za Nim tęskni. Tyle miała Mu powiedzenia, było Jej ciężko samej, cholernie źle. Jeszcze w dodatku wypadek taty...wezbrało Jej się na płacz kiedy pomyślała o przykrym zdarzeniu. Odwróciła się więc w kierunku szpitala i pognała do sali szpitalnej.

***

-Tatusiu proszę obudź się, musisz otworzyć oczy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, błagam- chlipała brunetka trzymając kurczowo rodziciela za bladą, kruchą dłoń. Ile by dała żeby mężczyzna wrócił do zdrowia. Obwiniała się o to, że za mało czasu spędzała w domu rodzinnym, za rzadko mówiła kochanym dla Niej osobom, że ich kocha. Tak bardzo chciała to naprawić, lecz mimo tego, iż była lekarzem bezradność stanowiła poważny problem. Potrzebowała sporej dawki kofeiny, żeby przetrwać noc, do domu na pewno nie wróci. Musi przecież czuwać nad tatą.

-Amy? Jak z Nim?- zaraz po tym jak wychyliła się na korytarz ze szpitalnego krzesła wysunął się Reus.

-Bez zmian- odparła sadzając swoje ciało obok blondyna.

-Tak mi przykro......Za godzinę mam samolot- wyznał Marco spoglądając na brunetkę.

Gdy doszedł do Niej sens słów poczuła znowu tę pustkę w sercu, mimo wszystko cieszyła się przecież, że Reus przyleciał do Dortmundu. Wiedziała, że nie zniesie kolejnego pożegnania dlatego też rzekła krótkie:

-Dobrze- wstała więc by się nie rozkleić. Wszyscy od Niej odchodzili, mieli własne życie, problemy a Ona tkwiła w martwym punkcie.

-Poczekaj..- w ostatniej chwili na Jej nadgarstku zacisnęły się męskie palce. -Cholera, to nie powinno tak wyglądać.- westchnął wpatrując się w tęczówki dziewczyny.

-O czym Ty mówisz?- zapytała zdziwiona nie odrywając wzroku od twarzy blondyna.

Milimetr po milimetrze odległość między tymi dwojgiem zaczęła powoli maleć. Brunetka spojrzała na malinowe usta mężczyzny, które znalazły się dostatecznie blisko Niej. Zamykając oczy nie przeciwstawiała się tym razem, nie miała siły. Gdy usta blondyna opadły na Jej wargi w końcu poczuła ulgę rozsadzoną pożądaniem i ogromną tęsknotą, która wprawiała Jej serce w stan boleści. Nie musiała wiele robić by poczuć się jak w niebie, Marco raczył Ją tak delikatnymi muśnięciami, że czuła się jak cenny skarb, o którego trzeba dbać żeby się nie zniszczył. Mięśnie w Jej podbrzuszu dały o sobie znać co wywołało u Niej nagły atak rosnącego uczucia. Położyła swe dłonie na klatce Reusa pozwalając Mu na coraz śmielsze pocałunki.


-Marco, to szpital. Nie możemy- wyszeptała próbując uspokoić oddech.

-Poczekaj tu, muszę gdzieś zadzwonić- odparł wpatrując się z uśmiechem w brunetkę

-Ale...

-Poczekaj!- krzyknął głos z oddali.

***
Na co takiego ma poczekać Amy?
Tego się dowiecie w kolejnym odcinku!
NEXT=10 KOMENTARZY