sobota, 11 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 11

Leciał helikopterem nie zdawając sobie nawet sprawy jaki widok ujrzy w Afryce, czy nie będzie za późno na uratowanie Amy? Czy w ogóle powinno Go to obchodzić? Odpędzał od siebie wszystkie czarne myśli lecz One kotłowały się w Jego głowie niczym nadchodzący huragan. Gdy wylądowali na miejscu blondyn poczuł jak fala gorąca uderza w Jego wnętrze, było gorąco, bardzo gorąco. Nie bez przyczyny ludzie tutaj chodzą półnago. Podchodząc do pierwszego lepszego przychodnia zapytał w języku angielskim gdzie może znaleźć placówkę medyczną, czarnoskóra kobieta odwróciła się nieco na pięcie i pokazała palcem na wysoki czerwony budynek. Wraz z niemieckimi sanitariuszami, których zdążył wcześniej opłacić powędrował wgłąb pustyni. Było upalnie, chciało się niezmiernie pić lecz liczyła się każda sekunda by uratować ludzkie życie. Gdy dostali się do upragnionego budynku zdali sobie sprawę jak warunki tutejszej służby zdrowia zostawiają wiele do życzenia. Panował jeden wielki rozgardiasz podczas którego pacjenci jak sardynki w puszce leżeli prawie, że jeden na drugim na niezbyt zadbanych łóżkach.
Zauważył Ją leżąco w kącie z zamkniętymi powiekami z podłączoną kroplówką, która wisiała na nocnej lampce. Podszedł bliżej w obawie czy Amanda na pewno jeszcze żyje.

-Amy?- zapytał delikatnie poruszając ramieniem brunetki tak aby Jej nie uszkodzić.
Otworzyła z wielkim ociągnięciem oczy by ujrzeć przed sobą sylwetkę zmartwionego blondyna.
-Marco- odparła po czym ponownie zamknęła swe ociężałe powieki.
-Wszystko będzie dobrze, zabieramy Cię do Dortmundu- stwierdził przywołując ręką dwóch mężczyzn z karetki. Dziewczyna nie otwierając oczu pokiwała delikatnie entuzjastycznie głową.
***
Po otrzymaniu specjalistycznego lekarstwa w kroplówce Amanda nieco odzyskała swych sił. Przypięta pasami do podróżnego łóżka w helikopterze wybudzała się powoli zastanawiając się gdzie właściwie jest. Oblizała swe spierzchnięte wargi co nie uszło uwadze blondyna, który siedząc nieopodal przypatrywał się brunetce.
-Chcesz wody?- zapytał wstając z wcześniej zajętego miejsca.
Mruknęła w geście aprobaty po czym już po kilku chwilach czuła w ustach smak wybawienia. Było o wiele lepiej, nie odczuwała już senności wpatrywała się niemo w górę oddychając miarowo.
-Co tu robisz?- zapytała nagle przenosząc swój wzrok na Reusa. O ile dobrze pamiętała byli po rozwodzie.
-Twój tata prosił o pomoc. Martwił się o Ciebie- odparł spoglądając na zmęczoną twarz dziewczyny.-Amy...przepraszam.
-Za co przepraszasz? Przyjechałeś uratować mi życie i jeszcze przepraszasz?- uśmiechnęła się promiennie niczym jakby usłyszała najbardziej wyszukany komplement.
-Gdybym nie był takim okropnym dupkiem nie wyjechałabyś. Po prostu gdyby to wszystko się nie stało...
-Marco ale się zdarzyło, nie ma co rozpamiętywać. To było rok temu, odpuść.- odparła znów unosząc swe oczy ku górze. Sama okłamywała siebie, może i minął ten okres czasu ale w Jej umyśle nadal widniał obraz Reusa z Caro w ich własnym łóżku.
-Chciałbym żebyśmy mimo wszystko zostali przyjaciółmi, zapomnijmy o wszystkim. Zrobisz to dla mnie?- zapytał rozbrajając Amy swym uśmiechem. Już zapomniała jaki blondyn potrafi być czarujący. Może to przez straszną tęsknotę, może przez to, że jedyne czego pragnęła to aby znów znaleźć się w ramionach Marco lecz odparła:
-Nie masz o czym zapominać. -Nie zdradziłam Cię Marco.- stwierdziła zdając sobie sprawę co właśnie powiedziała.
-Amy co Ty...?
-Wtedy gdy zobaczyłam Cię w łóżku z Caro byłam zrozpaczona. Zostawiłam tam swoją torebkę i zobaczyłeś to USG. Lecz Ono nie było moje.- odrzekła na jednym tchu.
-Jak to nie Twoje?Przecież było w Twojej torebce! I ten Sms o aborcji, przecież przyszedł do Ciebie!- blondyn uniósł się nie zważając na stan chorobowy Amandy.
-To Angie. Moja siostra była w ciąży. Chciała usunąć dziecko i ja miałam Jej w tym pomóc. Na początku myślałam, ze to dobry pomysł ale zwątpiłam.
Marco spoglądał co chwila na tłumaczącą się dziewczynę i zdał sobie sprawę, że ostatnio widział Angie. Z dzieckiem! Amanda mówiła prawdę to Jej siostra była w ciąży a nie Ona. Z jednej strony czuł wielką ulgę lecz z perspektywy zdarzeń zdał sobie sprawę jak tak naprawdę ten incydent namieszał w Jego życiu.
-Ale...Dlaczego nie powiedziałaś? Przecież tyle było okazji, chociażby na rozprawie rozwodowej kiedy wyzywałem Cię od najgorszych za to co zrobiłaś.
-Byłam zła, strasznie zła. Na Ciebie, na siebie, że dałam się tak omotać i zdradziłeś mnie z Caro. Powiedziałeś, że była lepsza ode mnie. To naprawdę zabolało tak cholernie, że nie potrafiłam powiedzieć prawdy.
Reus poczuł tak nagłą potrzebę przytulenia dziewczyny, że z trudem hamował swe zapędy. Jednak zdał sobie sprawę, że sam popełnił błąd. Przecież On też coś ukrywa.
-Amy...Ja też muszę Ci coś powiedzieć.Ten incydent z Caro, to był podstęp.
-O czym Ty mówisz?- zapytała nic nie rozumiejąca dziewczyna.
-Ona chciała się zemścić na Tobie i wsypała mi do picia jakiś narkotyk. Później zaaranżowała ta całą zdradę ale do niczego nie doszło. Przyznała się zaraz po tym jak wybiegłaś z mieszkania.
-O Boże- tylko tyle Amanda zdążyła wydusić ze swego gardła. -Przecież to okropne- dokończyła zaraz po tym jak dotarła do Niej ta informacja w całości.
***

Docierając do szpitala nadal myślała o tej całej chorej sytuacji, tyle czasu żyła w kłamstwie. Teraz wie, że to był błąd. Powinna jakoś wcześniej to odkręcić, a teraz? Jest już za późno. Na wszystko jest za późno. Resztę drogi w locie udawała, że śpi aby Reus nie zadawał niepotrzebnych pytań, nie miała siły na rozmowę, zwłaszcza z Nim. Życie nie jest sprawiedliwe.
*********************
Kochane moje czytelniczki:)
Wiem, że rozdział miał być dłuższy ale jak przyjdzie wiosna zawsze łapie mnie grypa i tak niestety też się stało. Dodaję taki choć nie jest idealny ale gorączka nie chce ze mną współpracować :(
Miłego czytania ;*

10 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Amy nic nie jest. Mam nadzieję, że teraz jak będzie pod odpowiednią opieką wyzdrowieje.
    Dobrze też, że oboje sobie wszystko wyjaśnili. Na pewno jest to dla nich teraz szok, ale dobrze, że tak stało.
    Mam nadzieje, że mimo wszystko nie jest za późno i jeszcze da się uratować przynajmniej ich uczucia :))
    Miłego dnia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty gadasz? Wyszedł świetny. *^*
    Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili. :D może w końcu wrócą do siebie i znowu będą tworzyć piękny związek? Ale nie, to byłoby zbyt proste. Co nam tu jeszcze namieszasz? ;)
    Oby tylko zdążyli dotrzeć do Dortmundu zanim jeszcze Amy coś się stanie.
    Życzę powrotu do zdrowia no i weny.
    Czekam na każdy wyraz na twoim blogu. ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze jest cudowny!!!
    Super, że Amy i Marco wszystko sobie wyjaśnili. Mam nadzieję, że Amy wyzdrowieje i będzie razem z Marco, gdyż "Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą".
    Życzę dużo zdrowia i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :* kuruj się i pisz dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Mam nadzieję, że niedługo Amy i Marco będą razem. Życzę powrotu do zdrowia i dużo weny, żebyś mogła pisać takie świetne rozdziały jak do tej pory :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Musieli czekać rok, żeby wyjaśnić sobie co zaszło tego jednego dnia, który popsuł ich życie.. Pomijając fakt w jakich okolicznościach potrafili ze sobą porozmawiać i nie rzucać w siebie obelgami...
    Ehh szkoda, że wcześniej nie umieli tak rozmawiać.. Że zwątpili w siebie.. Ale teraz jak prawda wyszła na jaw może spróbują to jakoś odbudować.. Ułożyć wszystko na nowo z czystą kartą :)

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny!!!! A ty zdrowiej mi tam
    Kiesy dodasz nowy?

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku .. Twoje opowiadanie jest świetne! Dzisiaj na nie trafiłam i mogę swobodnie obiecać, że będę je czytać do końca :))))) Cieszę się, że z Amy już jest lepiej, no i mam nadzieję, że jakoś wróci to wszystko do normy :/
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :))) - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudowny <3
    W końcu wszystko się wyjaśniło , tera musi już być tylko lepiej :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń