Związek idealny. Nie ma takich. W każdej relacji od czasu do czasu musi wystąpić iskra. Małżeństwo to nie wieczny miesiąc miodowy, nie zawsze jest kolorowo i bajecznie. Przeżywamy wielkie wzloty ale też upadki. Te drugie zwłaszcza są bardzo ważne, to dzięki Nim zdajemy sobie sprawę, że razem damy radę. Tylko czy każdy jest w stanie przejść przez to?
Marco Reus już raz w swoim życiu przechodził przez rozczarowanie. Obiecał sobie wtedy, że już żadny osobnik płci damskiej nie zakłóci Jego życia. Dlaczego wpuścił więc Amy do swojego małego świata? Tak po prostu się zakochał, bez opamiętania. Gdy ujrzał Ją po raz pierwszy olśniło Go piękne ciało, które pod każdym względem było nieskazitelne. Jako typowy samiec miał w głowie jedną myśl. Zdobyć Ją i posmakować. Tak jak te wszystkie naiwne dziewczyny, które naiwnie czekały by blondyn po upojnej nocy raczył do Nich zadzwonić. Tak jednak nigdy się nie działo, cisza i cisza. Amanda nie należała do tych dziewczyn, musiał Jej zaimponować, pokazać że jest wart Jej uwagi, zaskoczyć. Gdy Mu się udało już nie tylko chodziło Mu o seks, chciał z Nią spędzać czas, przytulać, rozmawiać, śmiać się bez opamiętania . Po co było to wszystko? Amy poszła do łóżka z facetem o istnieniu którego Marco nie miał nawet pojęcia. To było dla blondyna najgorsze, urażało Jego dumę. Mógł podejrzewać każdego a i tak nie miał pojęcia z kim Jego żona spodziewała się dziecka. Po kilku dniach pobytu w pustym mieszkaniu postanowił sobie, że nie pozwoli na wkradniecie się rozpaczy w Jego życiu. Obiecał sobie, że wróci do dawnego życia, Marco- niegrzeczny chłopiec powraca i nie ma zamiaru oglądać się na innych ludzi.
***
Amy powoli oswajała się z faktem, że zmarnowała za wiele czasu na męża- człowieka, który okazał się egoistycznym dupkiem. Starała sobie powoli układać życie co przychodziło Jej strasznie ciężko. Były takie dni, że zawalona pracą nie miała czasu myśleć o Reusie ale potem nachodziły Ją chwile w których jedynie chusteczki higieniczne były Jej niezbędne do życia. Płakała i płakała wspominając cudowne chwile z mężczyzną którego poślubiła. Powoli dobiegał końca tydzień pobytu u Ann, musiała poszukać nowego lokum. Razem z przyjaciółką poszukały pośrednika i o dziwo już na następny dzień zwiedzały najpiękniejsze lokale w Dortmundzie. Szukała czegoś małego ale i przestronnego. W Jej wyobrażeniu przyszłości nie widziała żadnego mężczyzny przy swoim boku ani gromadki dzieci więc kawalerka jak najbardziej sprostała oczekiwaniom dziewczyny.
-Skoro znalazłysmy odpowiednie mieszkanie powinnyśmy to uczcić!- stwierdziła rozanielona Ann, podczas drogi powrotnej do domu blondynki.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, chcę po prostu odpocząć a jutro czeka mnie przeprowadzka. Specjalnie musiałam wziąć wolne w pracy, wiesz co to oznacza? Jestem ordynatorem i cały weekend spędzę w szpitalu.
-Amy nie zachowuj się jak stara ciotka. Masz dopiero dwadzieścia cztery lata! Żyj pełnią życia, jeden facet, jedno rozczarowanie. To nie koniec świata. Wiesz ile jeszcze takich dupków stanie Ci na drodze?!
-No nie ma co, świetne pocieszenie- prychnęła Amanda, która miała dosyć facetów na zawsze. Mogliby zniknąć albo się rozpłynąć, wcale by nie cierpiała z tego powodu.
-Koniec kwestii, dziś podbijamy najlepszy klub w Dortmundzie i nie słyszę żadnego ale. Rozumiesz?!
Z racji tego, iż Ann z natury nie lubiła sprzeciwu brunetka nie miała wyjścia. Będzie musiała już dziś wieczorem wcisnąć się w szpilki i sukienkę. Nie podobał Jej się ten pomysł ale w sumie może Ann ma rację? Dać satysfakcję Reusowi, po tym co zrobił? O nie na pewno nie da Mu tej radości. Pójdzie na tą imprezę choćby nie wiadomo co tylko jeszcze czekała Ją jedna malutka sprawa do wyjaśnienia.
***
Weszła niepewnym krokiem do swojego domu dziecięcego jak na skazanie. Od progu do Jej nozdrzy wbił się zapach świeżo upieczonego sernika, który to był specjalnością Jej taty.
-Amy kochanie, jak miło, że wpadłaś.- oznajmił od progu . -Jesteś sama, nie ma z Tobą Marco?- zapytał tak jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.
Zdezorientowana Amanda popatrzyła na ojca niczym jak na dziwny okaz rośliny. Uzmysłowiła sobie, że przecież Jej rodzina nic nie wie o nadchodzącym rozwodzie w rodzinie. Nie zamierzała jednak wdawać się w dłuższą pogawędkę o Jej stanie miłosnego rozżalenia i skierowała się do pokoju w którym urzędowała Jej młodsza siostra. Angie siedziała w tej chwili nad książką pochłonięta do reszty, wyglądała tak niewinnie jak uczennica starająca się być ze wszystkimi obowiązkami szkolnymi na bieżąco.
-Angie? Możemy porozmawiać?- zagadnęła brunetka siadając na skraju łóżka.
-Wiem po co tu przyszłaś Amy. Wybacz mi ale nie przystanę na tę propozycję, usunę to dziecko choćby się waliło i paliło, rozumiesz? Tata nie może się dowiedzieć-odburknęła dziewczyna.
-Co z Tobą nie tak do cholery? Czy Ty wiesz co robisz?! Chcesz się dokonać aborcji! To nielegalne. Jestem lekarzem nie powinnam nawet myśleć o takich rzeczach. Jak poszłam na medycynę to z myślą, że będę ratować ludziom życie i uszczęśliwiać ich. A Ty mi każesz zabić dziecko, nienarodzone dziecko Angie! Nie mogę normalnie, żyć, funkcjonować, nawet spać! Bo ciągle widzę to zdjęcie USG i wyobrażam sobie małe serduszko, które bije! Angie! nie dokonasz się aborcji!Odwołałam tego lekarza, zabiegu nie będzie. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu i zapewniam Cię, że Ty też nie chcesz.
-Amando Reus jak Ty to sobie wyobrażasz?! Powiem tacie tą nowinę i będziemy razem wychowywali to dziecko i żyli długo i szczęśliwie! Przecież nie dam sobie rady- wypowiadając te słowa z oczu nastolatki zaczęły kapać słone łzy. Amy usiadła bliżej by przytulić swą młodszą siostrę. Głaszcząc Ją opuszkami palców po plecach zaczęła Ją uspokajać.
-Angie, nasza mama nie byłaby z tego zadowolona. Miałam Cie pilnować, obiecałam Jej. Proszę Cię nie rób tego. Wiem, że to Twoje dziecko i tylko Twoja decyzja ale błagam. Nie niszcz sobie życia, pomogę Ci przecież, w najgorszym wypadku możesz oddać to dziecko ale nie usuwaj.
-Amy, boje się- na dobre rozpłakała się dziewczyna.
-Wiem, kochanie wiem. Dlaczego to zrobiłaś? Masz dopiero szesnaście lat, całe życie przed Tobą.- oznajmiła starsza z sióstr nie wypuszczając z objęć blondynki.
-Zawsze Ci zazdrościłam, jesteś taka piękna i mądra. Masz wspaniałego męża i pracę- na te słowa źrenice Amy zalała mokra substancja, która wydostawała się ciurkiem po policzkach dziewczyny.
-Ćśś, malutka. Będzie dobrze, poradzimy sobie. I nie zapominaj, że jesteśmy siostrami. Jesteś najpiękniejsza i nigdy nie myśl inaczej- pocałowała siostrę w sam czubek głowy i poczuła jak w telefonie uruchomiły się wibracje. Ktoś dzwonił...Ann. Pora się zbierać.
-Angie nie przejmuj się, coś wymyślę. Nie mówmy nic na razie tacie.
***
TA DAM! dodaję rozdział, choć nie jest On w ani jednym stopniu dobry :c
Ale chciałam Wam zrobić niespodziankę świąteczną i dodaję. Rany Boskie nienawidzę pisać początkowych rozdziałów.
Życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT pełnych spokoju i miłości. Dużo prezentów(samych udanych), możecie objadać sie słodyczami, bo w święta w bioderka nie idzie!
A w nadchodzącym Nowym Roku życzę dużo weny!!!!!
Buziaki:**
Kalina <3
wtorek, 23 grudnia 2014
poniedziałek, 1 grudnia 2014
ROZDZIAŁ 2
Zdrada. Czy jesteś w stanie zapomnieć? Żyć tak jakby nigdy nic się nie stało? Masz w sobie na tyle siły by podnieść głowę i iść do przodu? Wielkiej miłości się nie zapomina ale czy warto zaprzątać sobie Nią głowę jeśli to wszystko okazało się fikcją? Przecież osoba, która zdradzała tak naprawdę nigdy Nas nie kochała. Czyż nie? Nie ważne czy było to zrobione z premedytacją czy ot tak pod wpływem chwili. To boli. I to cholernie mocno za każdym razem.
Trzymając parujący kubek w dłoni upajała się zapachem kawy o poranku. Siedząc z podkulonym kolanami aż pod brodę wpatrywała się w widok za oknem, który był aż nadto radosny. Tak jakby tylko Ona stanęła w miejscu a wszystko kręciło się na swoim pozytywnym torze. Wczoraj z płaczem przybiegła do Ann, przecież nie miała dokąd pójść a Mario był w tej chwili na wyjeździe więc nie musiała się obawiać niekomfortowej sytuacji.
-Amy? Musisz tam iść- zawyrokowała blondynka kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. Przysiadając bliżej zauważyła jak dziewczyna mimo upływu nocy nie zdążyła się uspokoić i nadal roni pojedyncze łzy.
-Ale byłam głupia. Myślałam, że On się zmienił a On nadal jest tym facetem, który bierze się za te panienki, które nie maja oleju w głowie. Ale Ona? Dlaczego z Nią? Ciągle Ją tam widzę w tym łóżku, tak cholernie idealną. Nienawidzę tego domu, nie chcę tam przebywać ani chwili dłużej, rozumiesz?- zapytała spoglądając na przyjaciółkę.
-Kochanie pojadę tam z Tobą, weźmiemy Twoje rzeczy a potem zobaczymy co się da zrobić. O nic się nie martw. Mamy cały tydzień, Goetze wraca dopiero w niedzielę. Nie zostawię Cię- przytulając dziewczynę próbowała choć trochę dodać Jej otuchy.
Biorąc głęboki wdech Niemka zdała sobie sprawę, że nie może tak dłużej się nad sobą użalać. Nie Ją pierwszą i nie ostatnią mąż zdradził, okazał się kompletnym egoistą. Przespał się ze swoją byłą, bo co? Bo Ona Jego własna żona nie miała ostatnio dla Niego czasu? Był niesamowicie niesprawiedliwy, sam miał nienormowany czas pracy i powinien Ją zrozumieć. Ale po co się przemęczać skoro można iść na skróty, prawda panie Reus? Nim zdążyła się obejrzeć narzeczona Mario Goetze parkowała samochód tuż przed domem, który tak dobrze znała.
-Iść z Tobą?- zapytała troskliwie widząc zniechęconą minę brunetki.
-Nie, muszę sama sobie poradzić- odrzekła zdając sobie sprawę, iż Jej "jeszcze" obecny mąż stacjonuje w domu.
Uchylając lekko drzwi poczuła odór alkoholu i papierosów, których tak bardzo nienawidziła. Ujrzała śpiącego Reusa, który w niczym nie przypominał Jej zadbanego męża, którego pokochała. Zmierzając po cichu do garderoby usłyszała jak blondyn podnosi się z sofy. Nie minęła minuta gdy zatarasował Jej drogę swoim ciałem uniemożliwiając dalszą wędrówkę.
-Czego tutaj chcesz?!- warknął na przestraszoną brunetkę
-Przyszłam po swoje rzeczy. Nie martw się, nie pobędę tu długo.
-Nie udawaj takiej świętej, wiem co zrobiłaś. Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę! Chciałaś to ukryć co? Nie powinnaś nigdy być lekarzem, jak możesz dopuszczać do siebie myśl, żeby usunąć dziecko?!- nic nie rozumiejąca dziewczyna wpatrywała się tępo w blondyna słuchając tego co bredzi.
-Nie patrz się tak, zostawiłaś coś!- rzucając w żonę zdjęciem USG poczuł jak rozpiera Go jeszcze większa fala nienawiści i wściekłości.-Dobry był co? Ile razy Cię przeleciał? Dwa, trzy? No odpowiedz do cholery!- łapiąc Amy za nadgarstki ścisnął na tyle mocno, że dziewczyna podskoczyła ze strachu.
-Puszczaj Ty pieprzony dziwkarzu! Nic Ci do tego! Zdradziłeś mnie ze swoją byłą w naszym wspólnym łóżku! I Ty śmiesz mnie pouczać?! No powiedz jak było? Jest lepsza ode mnie?!
-Tak! Nie dorastasz Jej do pięt!
Miarka się przebrała Panie Reus. Dziewczyna znienawidziła dzień i godzinę w której poznała słynnego Marco Reus'a. Ściągając z palca złotą obrączkę cisnęła Nią w blondyna rzucając na odchodne:
-Jutro Ann zabierze moje rzeczy, możesz sprowadzić sobie tą wywłokę. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!.
***
*RETROSPEKCJA*
Dwudziestodwuletnia studentka medycyny postanowiła ten jeden dzień w roku odpuścić sobie męczenie swej głowy prozaicznymi wiadomościami z książek I wybrać się na pobliską plażę. Była piękna, słoneczna pogoda więc spakowała do swej niebieskiej torby koc, krem z filtrem do opalania I butelkę wody niegazowanej. Wdziewając pod sukienkę kwiatowy strój kąpielowy wyruszyła wgłąb plaży czując przyjemny ciepły piasek, który przedostawał się do stóp poprzez różowe japonki. Położyła się na brzuchu na swoim niesamowicie miękkim kocu przypatrując się plażowiczom odpoczywającym wokół Niej. Jej wzrok przykuł wysoki, dobrze zbudowany blondyn, który najwyraźniej zaczął się topić gdyż będąc w wodzie wymachiwał swymi rękoma, wynurzając co po chwilę głowę. Przestraszona brunetka ruszyła przed siebie by uratować młodego człowieka. Nie zdawała sobie sprawy jakie to zmiany przyniesie w Jej dotychczasowym życiu.
-Połóżcie Go tutaj- rozkazała dwóm mężczyznom którzy prowadzili młodego Niemca.-Jestem lekarzem- odparła.
Nachylając się nad blondynem sprawdziła Jego tętno, które najwyraźniej było w porządku.
-A usta, usta?- zapytał topielec otwierając jedno oko.
-Nie do wiary! Udawałeś! Czy Ty jesteś normalny?!- wrzeszczała pokazując blondynowi, że ma uderzyć się w głowę.
I od tej pory został w Jej życiu. Przeżyli wszystkie te dramatyczne chwile. Reus był wiecznym chłopcem I strasznym podrywaczem a Amy nie była taka łatwa jak Mu się wydawało. Ale to Go w Niej podniecało, nie była taka jak inne. Zmieniła Go. Na lepsze. Wiedział, ze nie umie bez Niej żyć.
Mieli siebie cokolwiek by się nie działo.
***
UWAGA UWAGA!
Rozdział pisany bez nadzoru słownika..Mogą być błędy. Ale wybaczycie prawda?
Kocham Was! ♥
Trzymając parujący kubek w dłoni upajała się zapachem kawy o poranku. Siedząc z podkulonym kolanami aż pod brodę wpatrywała się w widok za oknem, który był aż nadto radosny. Tak jakby tylko Ona stanęła w miejscu a wszystko kręciło się na swoim pozytywnym torze. Wczoraj z płaczem przybiegła do Ann, przecież nie miała dokąd pójść a Mario był w tej chwili na wyjeździe więc nie musiała się obawiać niekomfortowej sytuacji.
-Amy? Musisz tam iść- zawyrokowała blondynka kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. Przysiadając bliżej zauważyła jak dziewczyna mimo upływu nocy nie zdążyła się uspokoić i nadal roni pojedyncze łzy.
-Ale byłam głupia. Myślałam, że On się zmienił a On nadal jest tym facetem, który bierze się za te panienki, które nie maja oleju w głowie. Ale Ona? Dlaczego z Nią? Ciągle Ją tam widzę w tym łóżku, tak cholernie idealną. Nienawidzę tego domu, nie chcę tam przebywać ani chwili dłużej, rozumiesz?- zapytała spoglądając na przyjaciółkę.
-Kochanie pojadę tam z Tobą, weźmiemy Twoje rzeczy a potem zobaczymy co się da zrobić. O nic się nie martw. Mamy cały tydzień, Goetze wraca dopiero w niedzielę. Nie zostawię Cię- przytulając dziewczynę próbowała choć trochę dodać Jej otuchy.
Biorąc głęboki wdech Niemka zdała sobie sprawę, że nie może tak dłużej się nad sobą użalać. Nie Ją pierwszą i nie ostatnią mąż zdradził, okazał się kompletnym egoistą. Przespał się ze swoją byłą, bo co? Bo Ona Jego własna żona nie miała ostatnio dla Niego czasu? Był niesamowicie niesprawiedliwy, sam miał nienormowany czas pracy i powinien Ją zrozumieć. Ale po co się przemęczać skoro można iść na skróty, prawda panie Reus? Nim zdążyła się obejrzeć narzeczona Mario Goetze parkowała samochód tuż przed domem, który tak dobrze znała.
-Iść z Tobą?- zapytała troskliwie widząc zniechęconą minę brunetki.
-Nie, muszę sama sobie poradzić- odrzekła zdając sobie sprawę, iż Jej "jeszcze" obecny mąż stacjonuje w domu.
Uchylając lekko drzwi poczuła odór alkoholu i papierosów, których tak bardzo nienawidziła. Ujrzała śpiącego Reusa, który w niczym nie przypominał Jej zadbanego męża, którego pokochała. Zmierzając po cichu do garderoby usłyszała jak blondyn podnosi się z sofy. Nie minęła minuta gdy zatarasował Jej drogę swoim ciałem uniemożliwiając dalszą wędrówkę.
-Czego tutaj chcesz?!- warknął na przestraszoną brunetkę
-Przyszłam po swoje rzeczy. Nie martw się, nie pobędę tu długo.
-Nie udawaj takiej świętej, wiem co zrobiłaś. Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę! Chciałaś to ukryć co? Nie powinnaś nigdy być lekarzem, jak możesz dopuszczać do siebie myśl, żeby usunąć dziecko?!- nic nie rozumiejąca dziewczyna wpatrywała się tępo w blondyna słuchając tego co bredzi.
-Nie patrz się tak, zostawiłaś coś!- rzucając w żonę zdjęciem USG poczuł jak rozpiera Go jeszcze większa fala nienawiści i wściekłości.-Dobry był co? Ile razy Cię przeleciał? Dwa, trzy? No odpowiedz do cholery!- łapiąc Amy za nadgarstki ścisnął na tyle mocno, że dziewczyna podskoczyła ze strachu.
-Puszczaj Ty pieprzony dziwkarzu! Nic Ci do tego! Zdradziłeś mnie ze swoją byłą w naszym wspólnym łóżku! I Ty śmiesz mnie pouczać?! No powiedz jak było? Jest lepsza ode mnie?!
-Tak! Nie dorastasz Jej do pięt!
Miarka się przebrała Panie Reus. Dziewczyna znienawidziła dzień i godzinę w której poznała słynnego Marco Reus'a. Ściągając z palca złotą obrączkę cisnęła Nią w blondyna rzucając na odchodne:
-Jutro Ann zabierze moje rzeczy, możesz sprowadzić sobie tą wywłokę. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!.
***
*RETROSPEKCJA*
Dwudziestodwuletnia studentka medycyny postanowiła ten jeden dzień w roku odpuścić sobie męczenie swej głowy prozaicznymi wiadomościami z książek I wybrać się na pobliską plażę. Była piękna, słoneczna pogoda więc spakowała do swej niebieskiej torby koc, krem z filtrem do opalania I butelkę wody niegazowanej. Wdziewając pod sukienkę kwiatowy strój kąpielowy wyruszyła wgłąb plaży czując przyjemny ciepły piasek, który przedostawał się do stóp poprzez różowe japonki. Położyła się na brzuchu na swoim niesamowicie miękkim kocu przypatrując się plażowiczom odpoczywającym wokół Niej. Jej wzrok przykuł wysoki, dobrze zbudowany blondyn, który najwyraźniej zaczął się topić gdyż będąc w wodzie wymachiwał swymi rękoma, wynurzając co po chwilę głowę. Przestraszona brunetka ruszyła przed siebie by uratować młodego człowieka. Nie zdawała sobie sprawy jakie to zmiany przyniesie w Jej dotychczasowym życiu.
-Połóżcie Go tutaj- rozkazała dwóm mężczyznom którzy prowadzili młodego Niemca.-Jestem lekarzem- odparła.
Nachylając się nad blondynem sprawdziła Jego tętno, które najwyraźniej było w porządku.
-A usta, usta?- zapytał topielec otwierając jedno oko.
-Nie do wiary! Udawałeś! Czy Ty jesteś normalny?!- wrzeszczała pokazując blondynowi, że ma uderzyć się w głowę.
I od tej pory został w Jej życiu. Przeżyli wszystkie te dramatyczne chwile. Reus był wiecznym chłopcem I strasznym podrywaczem a Amy nie była taka łatwa jak Mu się wydawało. Ale to Go w Niej podniecało, nie była taka jak inne. Zmieniła Go. Na lepsze. Wiedział, ze nie umie bez Niej żyć.
Mieli siebie cokolwiek by się nie działo.
***
UWAGA UWAGA!
Rozdział pisany bez nadzoru słownika..Mogą być błędy. Ale wybaczycie prawda?
Kocham Was! ♥
piątek, 14 listopada 2014
ROZDZIAŁ 1.
Kompletny
brak sił. Ten stan gdy masz multum obowiązków a nijak nie możesz
się do tego zabrać. Wtedy gdy Twoją głowę przepełnia tak wielka
niemoc, że nie jesteś w stanie skupić się na najprostszej rzeczy.
Taki poranek zafundowała sobie Amanda rozmyślając o swoim życiu. Angie, Jej własna siostra chodziła Jej po głowie i nie mogła
uwolnić się od tej myśli. Jej siostra za niecałe dwa miesiące
kończyła szesnaście lat i nie mogła poszczycić się perfekcyjną
postawą. Amy starała się chronić dziewczynę przed całym złem
tego świata lecz nieraz wydawało się to być niemożliwe. Gdy były
małe po odejściu matki Angie zmieniła się nie do poznania. Często
opuszczała szkołę, miała chwilowy incydent z narkotykami i teraz
jeszcze to...
Jej
własna nieletnia siostra była w trzecim tygodniu ciąży. W dodatku
nie miała pojęcia z kim. Przecież to absurdalne sama jest jeszcze
dzieckiem, nie potrafi poradzić sobie sama z sobą a teraz miałaby
mieć w opiece dziecko? Gdyby ich ojciec dowiedział się o tym na
pewno by tego nie przeżył. Już dwa razy przechodził stan
przed zawałowy i to każdym razem spowodowany postawą Angie. Amy
chciała Go uchronić przed najgorszym dlatego też zgodziła się na
propozycję siostry. Lecz czy postąpiła dobrze? Z każdej godziny,
minuty, sekundy żałowała tego coraz bardziej. Przecież była
lekarzem nie powinna tego robić. Jej zadaniem było ogłaszanie
młodym matkom szczęśliwej nowiny, że narodziło się zdrowe
dziecko a nie....
Teraz
siedzi tu w klinice o której żaden normalny rodzic nie ma pojęcia.
Dlaczego? Bo aborcja jest nielegalna. Nikt o tym nie wie ani Urząd
skarbowy ani nikt kto ciążę traktuje jak błogosławieństwo.
Przyszła tu z wykonanym USG własnej siostry oczekując na wyrok
specjalisty w usuwaniu płodu. Boże to okropne. Wszystko byłoby
lepsze, oddanie do adopcji, okienko życia. Cokolwiek ale nie to.
Teraz musiała nosić ze sobą to brzemię, ten stan w którym
obwiniała siebie za śmierć jednego z członków Jej rodziny. Nie
mogła darować sobie tego, że zgodziła się na tak niedorzeczną
sytuację. Miała nadzieję, że mężczyzna siedzący przed Nią po
rozpatrzeniu sprawy powie Jej, że nie. Nie może dokonać tej
aborcji ale tak się jednak nie stało. Oddając Jej USG ustalił
termin na 11 września.
***
A
więc 11 września, godzina 12.30. Czuła jak ogarniają Ją
przeróżne emocje. Strach, panika ale również obrzydzenie.
Obrzydzenie do samej siebie gdy zdała sobie sprawę z czynu jakiego
popełniła. Wiedziała już. że musi przekonać siostrę do zmiany
decyzji ale nie miała pojęcia czy to możliwe. Angie była
dzieckiem i to w dodatku bezmyślnym. Przykro tak myśleć o własnym
rodzeństwie ale niestety taka była prawda. Zmęczona lekarka około
godziny dwudziestej zmierzała w kierunku domu, powrotna droga zajęła
Jej o wiele więcej czasu niż poranna trasa. Docierając do drzwi
mieszkania zauważyła zgaszone światła w domu. To niemożliwe, że
Reus już śpi- pomyślała. Wchodząc do pomieszczenia zauważyła
stojące buty dokładnie tam gdzie było ich miejsce a więc Jej mąż
na pewno musiał przebywać w ich wspólnym lokum. Zdejmując czarne
baleriny z nóg położyła torbę na stole w salonie i wolnym krokiem
zmierzała w kierunku sypialni. Tylko stamtąd rzucało się na
korytarz blade światło więc Marco właśnie tam najwyraźniej
przebywał.
Z
każdym kolejnym krokiem stawianym na drewnianej posadzce była w
przekonaniu, iż blondyn nie był sam w sypialni. Najpierw natknęła
się na neonowo niebieskie szpilki po czym ukazała się kolejna
porcja odzieży należąca do.....
To
co ujrzała w swoim własnym łóżku przeszło Jej najśmielsze
oczekiwania. Huk spadanej torebki obudził młodego Niemca, który
najwyraźniej był otumaniony sytuacją w jakiej się znalazł. Nad
Jego łóżkiem stała Amy wpatrująca się w Niego jak w obrazek a
obok siebie poczuł obecność Carolin, która była naga?
Carolin.
Carolin Bohs po raz kolejny rujnuje życie młodej Amy. To Ona
wparowała do kościoła dokładnie tego dnia kiedy mieli zamiar się
pobrać. To Ona narobiła tam takiego szumu, że ksiądz odprawiający
ceremonię o mało co nie zrezygnował z ceremonii ślubnej. Na
szczęście Marco wyprowadził w porę blondynkę zakazując Jej
zbliżać się do Niego choć na krok. Ale teraz....Dlaczego?Dlaczego
Marco?- te słowa dudniły Jej w krtani podczas gdy wybiegła na boso
wgłąb zatłoczonego Dortmundu.
***
-Amy!
Poczekaj!- krzyknął bezsilnie Reus zdając sobie sprawę z sytuacji
jaką ujrzała Jego własna żona.-To nie tak- szepnął do siebie.
-Daj
spokój, nie uwierzy Ci- twierdziła Carolin wdziewając na siebie
sukienkę, która jeszcze przed chwilą bezwiednie leżała na
podłodze.
-Co
tu się do cholery dzieje! Możesz mi to wytłumaczyć?!- krzyczał
rozwścieczony.
-W
końcu utarłam Jej nosa. Ja miałam być Twoją żoną Reus. To ze
mną miałeś się ożenić i planować wspólną przyszłość.
-Pewnie
by tak było ale nie pamiętasz co zrobiłaś? Przespałaś się z
moim najlepszym przyjacielem! W moim własnym domu.!!!!
-Uspokój
się Reus. Amy to przeszłość, rozumiesz? Nigdy Ci tego nie wybaczy.
Chociaż w sumie nic nie zrobiliśmy. Wsypałam Ci trochę świństwa
do wody gdy biegałeś na treningu. Nawet mnie tam nie zauważyłeś
co? Wtargniecie na Twoja posesję i rozebranie do naga było już
tylko ostatnią rzeczą jaką miałam do zrobienia. Byłeś tak
oszołomiony, ze spałeś przez cały ten czas. Amanda Reus wpadła w
idealnym momencie- oznajmiła dumna z siebie Caro.
-Wynoś
się stąd!- wrzeszczał Marco popychając blondynkę za drzwi. Nie
myślał wtedy o dobrych manierach. O tym, że kobiet się tak nie
traktuje. Caro była podła i nie zasługiwała na nic lepszego. Z
zamiarem ubrania się i odszukania Amy Jego wzrok przykuła torebka
żony i porozrzucane rzeczy, które leżały na podłodze. Podniósł
biały skrawek papieru, który okazał się badaniem USG małego
trzy tygodniowego dziecka.
-To
niemożliwe- szepnął sam do siebie opadając z hukiem na
łóżko.-Przecież od miesiąca się nie kochaliśmy. Amy była wciąż
zajęta pracą a gdy wracała do domu marzyła tylko o śnie.
Z
rozmyślań wyrwał Go dźwięk nadchodzącego sms-a przysłanego do
komórki Jego żony.
"I
co udało się? Da radę usunąć dziecko?"
Ta
jakże krótka wiadomość od nieznanego numeru dała Mu wiele do
myślenia. Zdradziła Go z premedytacją. Co najgorsze w tym
wszystkim chciała to ukryć, miała zamiar usunąć dziecko po to by
się nie dowiedział. Żerowała nad Nim? Mówiła, ze na nic nie ma
czasu z powodu pracy. Czy to była prawda? Kim jest tajemniczy ojciec
tego dziecka? Bo na pewno On nim nie jest.
***
Kiedy
dwoje ludzi się oddala od siebie to nie zwiastuje nic dobrego. Czy
naprawdę było tak źle, że pozwolił by Jego była dziewczyna
wskoczyła Mu do łóżka? Narzekał, że ostatnio Amanda ma dla
Niego mało czasu ale czy to był powód by posunąć się do tego
stopnia? Przecież przeżył to samo Jego dziewczyna w Jego łóżku.
Ten sam scenariusz. Teraz Ona miała przed oczami Marco razem z Jej
wrogiem numer jeden. To był koszmar.Dlaczego Marco?
Jakim trzeba być człowiekiem
by posunąć się do opcji usunięcia dziecka? Tego blondyn nie
rozumiał i prawdopodobnie nigdy nie zrozumie. Robiła to wszystko by
ukryć tą ciążę przed Nim? To był nonsens. Nie taką Amy
poślubił. Nie taką Ją poznał. To Ona Go odmieniła gdy był
typem damskiego podrywacza. To Ona nadała sens Jego życiu ucząc
Go, że zaliczanie naiwnych panienek na imprezie nie ma większego
sensu. Dlaczego Amy?
Tak
wiem zlinczujecie mnie. Pierwszy rozdział i od razu wielkie BUM.
Ani
Marco ani Amy nie są winni. Lecz Oni o tym nie wiedzą.
Mam
nadzieję, że podoba Wam się mój pomysł i zostaniecie tu na
dłużej:)
Pozdrawiam.
poniedziałek, 27 października 2014
BOHATEROWIE/PROLOG
Amanda Reus.
Idiota!
Przeklinam dzień w którym Cie poznałam. Czemu to robisz?
Marco Reus
Nie
będę dawał Ci tej satysfakcji i robił z siebie kretyna! Zrobiłaś
sobie dziecko i czego Ty ode mnie oczekujesz?
***
Ona
Młody
lekarz dopiero co zaczynający karierę w szpitalu na stanowisku
ordynatora. Od dziecka o tym marzyła. Teraz gdy spełniły się Jej
najskrytsze marzenia nie posiada sie ze szczęścia. Osoba wrażliwa,
wyrozumiała, jak twierdzi Jej szef właściwa osoba na właściwym
stanowisku.
On
Młody
piłkarz znany na całym świecie. Piłka zawsze była, jest i będzie
częścią Jego życia. Miał również to szczęście, iż Jego
marzenia mogły się spełnić. Każda kontuzja jest dla Niego ciosem
prosto w serce. Nie potrafi długo usiedzieć na miejscu.
***
Stał
oparty o framugę drzwi od łazienki spoglądając na Amy, swoją
żonę z którą od roku mieszkał na przedmieściach Dortmundu.
Dziewczyna zwieszając głową w dół wcierała w swe mokre włosy
odżywkę, która była przeznaczona dla rozdwajających się
końcówek.
-Idziesz
już spać?- zapytał blondyn zdając sobie sprawę, że o trzeciej w
nocy każdy normalny obywatel śpi wygodnie w swoim łóżku.
-Mówiłam
Ci już, że muszę przejrzeć jeszcze karty pacjentów. Zmusiłeś
mnie żebym dziś wcześniej urwała się z pracy to teraz muszę
siedzieć po nocach- oznajmiła Amanda wprawiając tym samym blondyna
w poczucie winy.
-Amy
chciałem żebyśmy spędzili razem trochę czasu ale dla Ciebie
nadal ważniejsi są pacjenci- skwitował Reus zdając sobie sprawę,
iż odkąd Jego żona dostała awans w szpitalu ma dla Niego coraz
mniej czasu.
Dla
dziewczyny awans na ordynatora oddziału chirurgii był czymś
wielkim. Miała dopiero 26 lat a już mogła poszczycić się tym
tytułem. Była dumna z siebie i nie rozumiała Reus'a, który ciągle
narzekał na to, że poświęca Mu niewystarczającą ilość cennego
czasu.
-Marco
przesadzasz. To jest moja praca, dobrze o tym wiesz. Gdy Ty wyjeżdasz
na swoje mecze nie suszę Ci głowy bzdetami.
Wiedział,
że nie ma szans. Dziewczyna i tak nie zmieni zdania a kolejna
kłótnia w ich małżeństwie po prostu do niczego nie jest
potrzebna. Zrezygnował więc z dalszych błagań i poszedł do łóżka
by zapaść w sen.
****
Witam na moim nowym blogu ;)
Kalina ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)