Związek idealny. Nie ma takich. W każdej relacji od czasu do czasu musi wystąpić iskra. Małżeństwo to nie wieczny miesiąc miodowy, nie zawsze jest kolorowo i bajecznie. Przeżywamy wielkie wzloty ale też upadki. Te drugie zwłaszcza są bardzo ważne, to dzięki Nim zdajemy sobie sprawę, że razem damy radę. Tylko czy każdy jest w stanie przejść przez to?
Marco Reus już raz w swoim życiu przechodził przez rozczarowanie. Obiecał sobie wtedy, że już żadny osobnik płci damskiej nie zakłóci Jego życia. Dlaczego wpuścił więc Amy do swojego małego świata? Tak po prostu się zakochał, bez opamiętania. Gdy ujrzał Ją po raz pierwszy olśniło Go piękne ciało, które pod każdym względem było nieskazitelne. Jako typowy samiec miał w głowie jedną myśl. Zdobyć Ją i posmakować. Tak jak te wszystkie naiwne dziewczyny, które naiwnie czekały by blondyn po upojnej nocy raczył do Nich zadzwonić. Tak jednak nigdy się nie działo, cisza i cisza. Amanda nie należała do tych dziewczyn, musiał Jej zaimponować, pokazać że jest wart Jej uwagi, zaskoczyć. Gdy Mu się udało już nie tylko chodziło Mu o seks, chciał z Nią spędzać czas, przytulać, rozmawiać, śmiać się bez opamiętania . Po co było to wszystko? Amy poszła do łóżka z facetem o istnieniu którego Marco nie miał nawet pojęcia. To było dla blondyna najgorsze, urażało Jego dumę. Mógł podejrzewać każdego a i tak nie miał pojęcia z kim Jego żona spodziewała się dziecka. Po kilku dniach pobytu w pustym mieszkaniu postanowił sobie, że nie pozwoli na wkradniecie się rozpaczy w Jego życiu. Obiecał sobie, że wróci do dawnego życia, Marco- niegrzeczny chłopiec powraca i nie ma zamiaru oglądać się na innych ludzi.
***
Amy powoli oswajała się z faktem, że zmarnowała za wiele czasu na męża- człowieka, który okazał się egoistycznym dupkiem. Starała sobie powoli układać życie co przychodziło Jej strasznie ciężko. Były takie dni, że zawalona pracą nie miała czasu myśleć o Reusie ale potem nachodziły Ją chwile w których jedynie chusteczki higieniczne były Jej niezbędne do życia. Płakała i płakała wspominając cudowne chwile z mężczyzną którego poślubiła. Powoli dobiegał końca tydzień pobytu u Ann, musiała poszukać nowego lokum. Razem z przyjaciółką poszukały pośrednika i o dziwo już na następny dzień zwiedzały najpiękniejsze lokale w Dortmundzie. Szukała czegoś małego ale i przestronnego. W Jej wyobrażeniu przyszłości nie widziała żadnego mężczyzny przy swoim boku ani gromadki dzieci więc kawalerka jak najbardziej sprostała oczekiwaniom dziewczyny.
-Skoro znalazłysmy odpowiednie mieszkanie powinnyśmy to uczcić!- stwierdziła rozanielona Ann, podczas drogi powrotnej do domu blondynki.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, chcę po prostu odpocząć a jutro czeka mnie przeprowadzka. Specjalnie musiałam wziąć wolne w pracy, wiesz co to oznacza? Jestem ordynatorem i cały weekend spędzę w szpitalu.
-Amy nie zachowuj się jak stara ciotka. Masz dopiero dwadzieścia cztery lata! Żyj pełnią życia, jeden facet, jedno rozczarowanie. To nie koniec świata. Wiesz ile jeszcze takich dupków stanie Ci na drodze?!
-No nie ma co, świetne pocieszenie- prychnęła Amanda, która miała dosyć facetów na zawsze. Mogliby zniknąć albo się rozpłynąć, wcale by nie cierpiała z tego powodu.
-Koniec kwestii, dziś podbijamy najlepszy klub w Dortmundzie i nie słyszę żadnego ale. Rozumiesz?!
Z racji tego, iż Ann z natury nie lubiła sprzeciwu brunetka nie miała wyjścia. Będzie musiała już dziś wieczorem wcisnąć się w szpilki i sukienkę. Nie podobał Jej się ten pomysł ale w sumie może Ann ma rację? Dać satysfakcję Reusowi, po tym co zrobił? O nie na pewno nie da Mu tej radości. Pójdzie na tą imprezę choćby nie wiadomo co tylko jeszcze czekała Ją jedna malutka sprawa do wyjaśnienia.
***
Weszła niepewnym krokiem do swojego domu dziecięcego jak na skazanie. Od progu do Jej nozdrzy wbił się zapach świeżo upieczonego sernika, który to był specjalnością Jej taty.
-Amy kochanie, jak miło, że wpadłaś.- oznajmił od progu . -Jesteś sama, nie ma z Tobą Marco?- zapytał tak jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.
Zdezorientowana Amanda popatrzyła na ojca niczym jak na dziwny okaz rośliny. Uzmysłowiła sobie, że przecież Jej rodzina nic nie wie o nadchodzącym rozwodzie w rodzinie. Nie zamierzała jednak wdawać się w dłuższą pogawędkę o Jej stanie miłosnego rozżalenia i skierowała się do pokoju w którym urzędowała Jej młodsza siostra. Angie siedziała w tej chwili nad książką pochłonięta do reszty, wyglądała tak niewinnie jak uczennica starająca się być ze wszystkimi obowiązkami szkolnymi na bieżąco.
-Angie? Możemy porozmawiać?- zagadnęła brunetka siadając na skraju łóżka.
-Wiem po co tu przyszłaś Amy. Wybacz mi ale nie przystanę na tę propozycję, usunę to dziecko choćby się waliło i paliło, rozumiesz? Tata nie może się dowiedzieć-odburknęła dziewczyna.
-Co z Tobą nie tak do cholery? Czy Ty wiesz co robisz?! Chcesz się dokonać aborcji! To nielegalne. Jestem lekarzem nie powinnam nawet myśleć o takich rzeczach. Jak poszłam na medycynę to z myślą, że będę ratować ludziom życie i uszczęśliwiać ich. A Ty mi każesz zabić dziecko, nienarodzone dziecko Angie! Nie mogę normalnie, żyć, funkcjonować, nawet spać! Bo ciągle widzę to zdjęcie USG i wyobrażam sobie małe serduszko, które bije! Angie! nie dokonasz się aborcji!Odwołałam tego lekarza, zabiegu nie będzie. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu i zapewniam Cię, że Ty też nie chcesz.
-Amando Reus jak Ty to sobie wyobrażasz?! Powiem tacie tą nowinę i będziemy razem wychowywali to dziecko i żyli długo i szczęśliwie! Przecież nie dam sobie rady- wypowiadając te słowa z oczu nastolatki zaczęły kapać słone łzy. Amy usiadła bliżej by przytulić swą młodszą siostrę. Głaszcząc Ją opuszkami palców po plecach zaczęła Ją uspokajać.
-Angie, nasza mama nie byłaby z tego zadowolona. Miałam Cie pilnować, obiecałam Jej. Proszę Cię nie rób tego. Wiem, że to Twoje dziecko i tylko Twoja decyzja ale błagam. Nie niszcz sobie życia, pomogę Ci przecież, w najgorszym wypadku możesz oddać to dziecko ale nie usuwaj.
-Amy, boje się- na dobre rozpłakała się dziewczyna.
-Wiem, kochanie wiem. Dlaczego to zrobiłaś? Masz dopiero szesnaście lat, całe życie przed Tobą.- oznajmiła starsza z sióstr nie wypuszczając z objęć blondynki.
-Zawsze Ci zazdrościłam, jesteś taka piękna i mądra. Masz wspaniałego męża i pracę- na te słowa źrenice Amy zalała mokra substancja, która wydostawała się ciurkiem po policzkach dziewczyny.
-Ćśś, malutka. Będzie dobrze, poradzimy sobie. I nie zapominaj, że jesteśmy siostrami. Jesteś najpiękniejsza i nigdy nie myśl inaczej- pocałowała siostrę w sam czubek głowy i poczuła jak w telefonie uruchomiły się wibracje. Ktoś dzwonił...Ann. Pora się zbierać.
-Angie nie przejmuj się, coś wymyślę. Nie mówmy nic na razie tacie.
***
TA DAM! dodaję rozdział, choć nie jest On w ani jednym stopniu dobry :c
Ale chciałam Wam zrobić niespodziankę świąteczną i dodaję. Rany Boskie nienawidzę pisać początkowych rozdziałów.
Życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT pełnych spokoju i miłości. Dużo prezentów(samych udanych), możecie objadać sie słodyczami, bo w święta w bioderka nie idzie!
A w nadchodzącym Nowym Roku życzę dużo weny!!!!!
Buziaki:**
Kalina <3
wtorek, 23 grudnia 2014
poniedziałek, 1 grudnia 2014
ROZDZIAŁ 2
Zdrada. Czy jesteś w stanie zapomnieć? Żyć tak jakby nigdy nic się nie stało? Masz w sobie na tyle siły by podnieść głowę i iść do przodu? Wielkiej miłości się nie zapomina ale czy warto zaprzątać sobie Nią głowę jeśli to wszystko okazało się fikcją? Przecież osoba, która zdradzała tak naprawdę nigdy Nas nie kochała. Czyż nie? Nie ważne czy było to zrobione z premedytacją czy ot tak pod wpływem chwili. To boli. I to cholernie mocno za każdym razem.
Trzymając parujący kubek w dłoni upajała się zapachem kawy o poranku. Siedząc z podkulonym kolanami aż pod brodę wpatrywała się w widok za oknem, który był aż nadto radosny. Tak jakby tylko Ona stanęła w miejscu a wszystko kręciło się na swoim pozytywnym torze. Wczoraj z płaczem przybiegła do Ann, przecież nie miała dokąd pójść a Mario był w tej chwili na wyjeździe więc nie musiała się obawiać niekomfortowej sytuacji.
-Amy? Musisz tam iść- zawyrokowała blondynka kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. Przysiadając bliżej zauważyła jak dziewczyna mimo upływu nocy nie zdążyła się uspokoić i nadal roni pojedyncze łzy.
-Ale byłam głupia. Myślałam, że On się zmienił a On nadal jest tym facetem, który bierze się za te panienki, które nie maja oleju w głowie. Ale Ona? Dlaczego z Nią? Ciągle Ją tam widzę w tym łóżku, tak cholernie idealną. Nienawidzę tego domu, nie chcę tam przebywać ani chwili dłużej, rozumiesz?- zapytała spoglądając na przyjaciółkę.
-Kochanie pojadę tam z Tobą, weźmiemy Twoje rzeczy a potem zobaczymy co się da zrobić. O nic się nie martw. Mamy cały tydzień, Goetze wraca dopiero w niedzielę. Nie zostawię Cię- przytulając dziewczynę próbowała choć trochę dodać Jej otuchy.
Biorąc głęboki wdech Niemka zdała sobie sprawę, że nie może tak dłużej się nad sobą użalać. Nie Ją pierwszą i nie ostatnią mąż zdradził, okazał się kompletnym egoistą. Przespał się ze swoją byłą, bo co? Bo Ona Jego własna żona nie miała ostatnio dla Niego czasu? Był niesamowicie niesprawiedliwy, sam miał nienormowany czas pracy i powinien Ją zrozumieć. Ale po co się przemęczać skoro można iść na skróty, prawda panie Reus? Nim zdążyła się obejrzeć narzeczona Mario Goetze parkowała samochód tuż przed domem, który tak dobrze znała.
-Iść z Tobą?- zapytała troskliwie widząc zniechęconą minę brunetki.
-Nie, muszę sama sobie poradzić- odrzekła zdając sobie sprawę, iż Jej "jeszcze" obecny mąż stacjonuje w domu.
Uchylając lekko drzwi poczuła odór alkoholu i papierosów, których tak bardzo nienawidziła. Ujrzała śpiącego Reusa, który w niczym nie przypominał Jej zadbanego męża, którego pokochała. Zmierzając po cichu do garderoby usłyszała jak blondyn podnosi się z sofy. Nie minęła minuta gdy zatarasował Jej drogę swoim ciałem uniemożliwiając dalszą wędrówkę.
-Czego tutaj chcesz?!- warknął na przestraszoną brunetkę
-Przyszłam po swoje rzeczy. Nie martw się, nie pobędę tu długo.
-Nie udawaj takiej świętej, wiem co zrobiłaś. Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę! Chciałaś to ukryć co? Nie powinnaś nigdy być lekarzem, jak możesz dopuszczać do siebie myśl, żeby usunąć dziecko?!- nic nie rozumiejąca dziewczyna wpatrywała się tępo w blondyna słuchając tego co bredzi.
-Nie patrz się tak, zostawiłaś coś!- rzucając w żonę zdjęciem USG poczuł jak rozpiera Go jeszcze większa fala nienawiści i wściekłości.-Dobry był co? Ile razy Cię przeleciał? Dwa, trzy? No odpowiedz do cholery!- łapiąc Amy za nadgarstki ścisnął na tyle mocno, że dziewczyna podskoczyła ze strachu.
-Puszczaj Ty pieprzony dziwkarzu! Nic Ci do tego! Zdradziłeś mnie ze swoją byłą w naszym wspólnym łóżku! I Ty śmiesz mnie pouczać?! No powiedz jak było? Jest lepsza ode mnie?!
-Tak! Nie dorastasz Jej do pięt!
Miarka się przebrała Panie Reus. Dziewczyna znienawidziła dzień i godzinę w której poznała słynnego Marco Reus'a. Ściągając z palca złotą obrączkę cisnęła Nią w blondyna rzucając na odchodne:
-Jutro Ann zabierze moje rzeczy, możesz sprowadzić sobie tą wywłokę. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!.
***
*RETROSPEKCJA*
Dwudziestodwuletnia studentka medycyny postanowiła ten jeden dzień w roku odpuścić sobie męczenie swej głowy prozaicznymi wiadomościami z książek I wybrać się na pobliską plażę. Była piękna, słoneczna pogoda więc spakowała do swej niebieskiej torby koc, krem z filtrem do opalania I butelkę wody niegazowanej. Wdziewając pod sukienkę kwiatowy strój kąpielowy wyruszyła wgłąb plaży czując przyjemny ciepły piasek, który przedostawał się do stóp poprzez różowe japonki. Położyła się na brzuchu na swoim niesamowicie miękkim kocu przypatrując się plażowiczom odpoczywającym wokół Niej. Jej wzrok przykuł wysoki, dobrze zbudowany blondyn, który najwyraźniej zaczął się topić gdyż będąc w wodzie wymachiwał swymi rękoma, wynurzając co po chwilę głowę. Przestraszona brunetka ruszyła przed siebie by uratować młodego człowieka. Nie zdawała sobie sprawy jakie to zmiany przyniesie w Jej dotychczasowym życiu.
-Połóżcie Go tutaj- rozkazała dwóm mężczyznom którzy prowadzili młodego Niemca.-Jestem lekarzem- odparła.
Nachylając się nad blondynem sprawdziła Jego tętno, które najwyraźniej było w porządku.
-A usta, usta?- zapytał topielec otwierając jedno oko.
-Nie do wiary! Udawałeś! Czy Ty jesteś normalny?!- wrzeszczała pokazując blondynowi, że ma uderzyć się w głowę.
I od tej pory został w Jej życiu. Przeżyli wszystkie te dramatyczne chwile. Reus był wiecznym chłopcem I strasznym podrywaczem a Amy nie była taka łatwa jak Mu się wydawało. Ale to Go w Niej podniecało, nie była taka jak inne. Zmieniła Go. Na lepsze. Wiedział, ze nie umie bez Niej żyć.
Mieli siebie cokolwiek by się nie działo.
***
UWAGA UWAGA!
Rozdział pisany bez nadzoru słownika..Mogą być błędy. Ale wybaczycie prawda?
Kocham Was! ♥
Trzymając parujący kubek w dłoni upajała się zapachem kawy o poranku. Siedząc z podkulonym kolanami aż pod brodę wpatrywała się w widok za oknem, który był aż nadto radosny. Tak jakby tylko Ona stanęła w miejscu a wszystko kręciło się na swoim pozytywnym torze. Wczoraj z płaczem przybiegła do Ann, przecież nie miała dokąd pójść a Mario był w tej chwili na wyjeździe więc nie musiała się obawiać niekomfortowej sytuacji.
-Amy? Musisz tam iść- zawyrokowała blondynka kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. Przysiadając bliżej zauważyła jak dziewczyna mimo upływu nocy nie zdążyła się uspokoić i nadal roni pojedyncze łzy.
-Ale byłam głupia. Myślałam, że On się zmienił a On nadal jest tym facetem, który bierze się za te panienki, które nie maja oleju w głowie. Ale Ona? Dlaczego z Nią? Ciągle Ją tam widzę w tym łóżku, tak cholernie idealną. Nienawidzę tego domu, nie chcę tam przebywać ani chwili dłużej, rozumiesz?- zapytała spoglądając na przyjaciółkę.
-Kochanie pojadę tam z Tobą, weźmiemy Twoje rzeczy a potem zobaczymy co się da zrobić. O nic się nie martw. Mamy cały tydzień, Goetze wraca dopiero w niedzielę. Nie zostawię Cię- przytulając dziewczynę próbowała choć trochę dodać Jej otuchy.
Biorąc głęboki wdech Niemka zdała sobie sprawę, że nie może tak dłużej się nad sobą użalać. Nie Ją pierwszą i nie ostatnią mąż zdradził, okazał się kompletnym egoistą. Przespał się ze swoją byłą, bo co? Bo Ona Jego własna żona nie miała ostatnio dla Niego czasu? Był niesamowicie niesprawiedliwy, sam miał nienormowany czas pracy i powinien Ją zrozumieć. Ale po co się przemęczać skoro można iść na skróty, prawda panie Reus? Nim zdążyła się obejrzeć narzeczona Mario Goetze parkowała samochód tuż przed domem, który tak dobrze znała.
-Iść z Tobą?- zapytała troskliwie widząc zniechęconą minę brunetki.
-Nie, muszę sama sobie poradzić- odrzekła zdając sobie sprawę, iż Jej "jeszcze" obecny mąż stacjonuje w domu.
Uchylając lekko drzwi poczuła odór alkoholu i papierosów, których tak bardzo nienawidziła. Ujrzała śpiącego Reusa, który w niczym nie przypominał Jej zadbanego męża, którego pokochała. Zmierzając po cichu do garderoby usłyszała jak blondyn podnosi się z sofy. Nie minęła minuta gdy zatarasował Jej drogę swoim ciałem uniemożliwiając dalszą wędrówkę.
-Czego tutaj chcesz?!- warknął na przestraszoną brunetkę
-Przyszłam po swoje rzeczy. Nie martw się, nie pobędę tu długo.
-Nie udawaj takiej świętej, wiem co zrobiłaś. Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę! Chciałaś to ukryć co? Nie powinnaś nigdy być lekarzem, jak możesz dopuszczać do siebie myśl, żeby usunąć dziecko?!- nic nie rozumiejąca dziewczyna wpatrywała się tępo w blondyna słuchając tego co bredzi.
-Nie patrz się tak, zostawiłaś coś!- rzucając w żonę zdjęciem USG poczuł jak rozpiera Go jeszcze większa fala nienawiści i wściekłości.-Dobry był co? Ile razy Cię przeleciał? Dwa, trzy? No odpowiedz do cholery!- łapiąc Amy za nadgarstki ścisnął na tyle mocno, że dziewczyna podskoczyła ze strachu.
-Puszczaj Ty pieprzony dziwkarzu! Nic Ci do tego! Zdradziłeś mnie ze swoją byłą w naszym wspólnym łóżku! I Ty śmiesz mnie pouczać?! No powiedz jak było? Jest lepsza ode mnie?!
-Tak! Nie dorastasz Jej do pięt!
Miarka się przebrała Panie Reus. Dziewczyna znienawidziła dzień i godzinę w której poznała słynnego Marco Reus'a. Ściągając z palca złotą obrączkę cisnęła Nią w blondyna rzucając na odchodne:
-Jutro Ann zabierze moje rzeczy, możesz sprowadzić sobie tą wywłokę. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!.
***
*RETROSPEKCJA*
Dwudziestodwuletnia studentka medycyny postanowiła ten jeden dzień w roku odpuścić sobie męczenie swej głowy prozaicznymi wiadomościami z książek I wybrać się na pobliską plażę. Była piękna, słoneczna pogoda więc spakowała do swej niebieskiej torby koc, krem z filtrem do opalania I butelkę wody niegazowanej. Wdziewając pod sukienkę kwiatowy strój kąpielowy wyruszyła wgłąb plaży czując przyjemny ciepły piasek, który przedostawał się do stóp poprzez różowe japonki. Położyła się na brzuchu na swoim niesamowicie miękkim kocu przypatrując się plażowiczom odpoczywającym wokół Niej. Jej wzrok przykuł wysoki, dobrze zbudowany blondyn, który najwyraźniej zaczął się topić gdyż będąc w wodzie wymachiwał swymi rękoma, wynurzając co po chwilę głowę. Przestraszona brunetka ruszyła przed siebie by uratować młodego człowieka. Nie zdawała sobie sprawy jakie to zmiany przyniesie w Jej dotychczasowym życiu.
-Połóżcie Go tutaj- rozkazała dwóm mężczyznom którzy prowadzili młodego Niemca.-Jestem lekarzem- odparła.
Nachylając się nad blondynem sprawdziła Jego tętno, które najwyraźniej było w porządku.
-A usta, usta?- zapytał topielec otwierając jedno oko.
-Nie do wiary! Udawałeś! Czy Ty jesteś normalny?!- wrzeszczała pokazując blondynowi, że ma uderzyć się w głowę.
I od tej pory został w Jej życiu. Przeżyli wszystkie te dramatyczne chwile. Reus był wiecznym chłopcem I strasznym podrywaczem a Amy nie była taka łatwa jak Mu się wydawało. Ale to Go w Niej podniecało, nie była taka jak inne. Zmieniła Go. Na lepsze. Wiedział, ze nie umie bez Niej żyć.
Mieli siebie cokolwiek by się nie działo.
***
UWAGA UWAGA!
Rozdział pisany bez nadzoru słownika..Mogą być błędy. Ale wybaczycie prawda?
Kocham Was! ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)