Zapomniała już ile razy Ją zranił...za każdym razem mówił coś innego...zapomniała już ile łez wylała, za każdym razem przynosił Jej chusteczki, jednak nie zapomniała, że Go kocha.
Tego dnia denerwowała się jak nigdy w swoim życiu, ta chwila nigdy nie powinna nastą pić a jednak. To się naprawdę dzieje, Jej pierwsza sprawa rozwodowa i miała nadzieję, iż już ostatnia. Obiecała sobie w duchu nie ufać już żadnemu mężczyźnie bez znaczenia jak bardzo się zauroczy. Ubrawszy strój bardziej formalny niż zazwyczaj czekała pod salą numer trzy na rozprawę. Palce u dłoni drżały i były zimne jak zawsze wtedy gdy zjadały Ją nerwy. Przygryzając posępnie wnętrze policzka zauważyła Marco, który ubrany w garnitur nienagannie się prezentował. Ścisnęło Ją coś w żołądku, to były chyba nerwy i to straszne. Ledwo zdążyła odwrócić wzrok od blondyna, który podłapał Jej spojrzenie gdy z sali wyszła kobieta w średnim wieku obwieszczająca początek rozprawy. Usiadła więc naprzeciwko Reusa zdając sobie sprawę, że to ich ostatnie spotkanie.
-Sąd rozpatruje sprawę rozwodową obecnych tutaj małżonków:Amandy Reus oraz Marco Reus- rozpoczął sędzia podniosłym tonem.
Ich spojrzenia skrzyżowały się kolejny raz tego dnia, Amanda nie chciała się rozwodzić ale to było nieuniknione. Patrząc na twarz jeszcze swojego męża miała ochotę się rozpłakać. Zawsze była silną kobietą ale w tej chwili jedyne na co miała chęć to zatopić się w silnych męskich ramionach blondyna i narzekać na to jak bardzo jest samotna. Chciała by pogłaskał Ją po włosach i pocałował w czoło zapewniając, że wszystko się ułoży. Tymczasem sędzia kazał wstać Reusowi i przedstawić swoją wersję zdarzeń.
-Wysoki sądzie nie zgadzam się na rozwód bez orzekania o winie. To Amy mnie pierwsza zdradziła i zrobiła z siebie ofiarę.
Dziewczyna była pełna sprzecznych uczuć, dosłownie przed sekundą miała ochotę wtulić się w ciało blondyna a teraz najchętniej przyłożyłaby Mu i to dość mocno.
-Poza tym kontroluje mnie na każdym kroku, nie mogę się nigdzie ruszyć gdyż poucza mnie co mam robić a co nie. Najpierw gdy znaleźliśmy się w klubie a potem na weselu u Naszych przyjaciół- wyznał Reus na co Amy nie wytrzymała i poderwała się z miejsca.
-Dobrze wiesz, że to nie było tak! Dlaczego kłamiesz?!
-Pani Reus proszę się opanować i zwracać się do sądu.
-Oczywiście. Przepraszam. Wysoki sądzie nie chcę niczego oprócz tego, żeby się rozwieść. Żadnego domu, samochodu, nic. To co powiedział przed chwilą mój mąż nie jest prawdą. Nie wiem dlaczego to robi, jeśli sprawia Mu radość zadawanie mi bólu to już Jego problem.
-Sędzia wstrzymuje rozprawę. Wydaje mi się, że państwo mają sobie jeszcze dużo do wyjaśnienia. Na dziś koniec, do momentu aż nie ustalicie wspólnych priorytetów separacja.
Mężczyzna stuknął drewnianym młotkiem dwa razy i wstał opuszczając pomieszczenie. Amanda była tak wściekła na Marco, iż postanowiła z hukiem opuścić pokój gdyż nie wiedziała jak dużo Jej cierpliwość zniesie.
***
-Ty jesteś jakiś nienormalny! Czy nie możemy się rozwieść jak ludzie? Nawet tutaj musisz urządzać szopki?! Myślałam, że chociaż w sądzie się opanujesz. Tak bardzo lubisz mi zatruwać życie?!- krzyczała rozwścieczona dziewczyna.
-Uspokój się, dziecku zaszkodzisz- bąknął Marco w pełni dobrego humoru. -A no tak zapomniałem, przecież to Cię nic nie obchodzi. Kiedy planujesz aborcję, może z kwiatkami i czekoladkami przyjdę co?
-Idiota! Przeklinam dzień w którym Cie poznałam. Czemu to robisz? Co Ci da odwleczenie rozprawy? Myślisz, że to takie przyjemne przychodzić tutaj? Może dla Ciebie tak ale wyobraź obie, że dla mnie nie!
-Nie będę dawał Ci tej satysfakcji i robił z siebie kretyna! Zrobiłaś sobie dziecko i czego Ty ode mnie oczekujesz?
-Niczego od Ciebie nie oczekuję, rozumiesz?! Nic nie chcę! Jeden jedyny raz proszę żebyś coś dla mnie zrobił nawet na to Cię nie stać. Wiesz co? Dobrze, chciałeś wojny to będziesz Ją miał.
***
Na rozkołatane nerwy i smutek w swym sercu Amy potrzebowała spokoju, miejsca w którym choć na chwilę zapomni o rzeczywistości. Wsiadając w samochód pojechała wprost do swego rodzinnego domu, tam zawsze czuła się bezpiecznie. Otwierając drzwi uderzyła Ją woń migdałów, która już na zawsze będzie kojarzyć się z tym miejscem. W kuchni urzędowała Angie a jak się okazało taty dziewczyn nie było w domu.
-Wiesz, w sumie dobrze, że taty nie ma. Chciałam z Tobą o czymś porozmawiać- rzekła młodsza siostra przysiadając na skraju krzesła kuchennego.
-Coś się stało? Masz jakieś kłopoty?
-Nie, wszystko w porządku. Już dawno miałam do Ciebie zadzwonić ale jakoś zabrakło mi odwagi. To chyba nie jest rozmowa na telefon zresztą. Po Twojej ostatniej wizycie u mnie dużo rozmyślałam, praktycznie robiłam to codziennie. Dwadzieścia cztery godziny na dobę. Byłam zła, iż chcesz ustawiać mi życie, pouczać mnie. Jednak zrozumiałam, że masz rację. Nie mogę usunąć tej ciąży, nie dałabym sobie rady z myślą, że zabiłam małego człowieczka. Dlatego zdecydowałam się na adopcję ze wskazaniem.
-Adopcję? Każda wiadomość jest lepsza od tej aborcji. Cieszę się Angie- brunetka zbliżając się do dziewczyny przytuliła Ją najmocniej jak potrafiła.
***
Dopełniała swych ostatnich obowiązków na izbie przyjęć gdy ordynator Jej oddziału zawołał Ją osobiście do gabinetu. Specjalnie się nie bała, gdyż nic ostatnio nie przeskrobała ale jak zwykle przed wizytą u mężczyzny odczuwała niepokój.
-Proszę usiąść. Mam dla Pani dość nietypową propozycję. Nie ukrywam tego faktu, iż jest Pani tutaj jedną z najlepszych i mam nadzieję, że się Pani zgodzi.
*************************
Och irytujący ten nasz Marco, nieprawdaż? Hah przepraszam, wybaczcie:)
Co to za propozycja? Dowiecie się za 2 tygodnie:)
ŚCISKAM ;*
Kalina
<3
Irytujący i to bardzo! Ale nadal utrzymuję, że podobają mi się te gierki między Amandą i Marco - to nakręca całe opowiadanie. Mam nadzieję, że jednak się nie rozwiodą, bo naprawdę muszą DUŻO sobie wyjaśnić :)
OdpowiedzUsuńMam już pewne podejrzenia, co do propozycji od ordynatora, ale wolę myśleć, że jestem w błędzie i zrobić sobie niespodziankę :p
Do usłyszenia za dwa tyg. ♡
Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3
No ten Marco to za siebie po prostu nie może , irytujący strasznie .
Mam nadzieję, że jednak się nie rozwiodą, a sprawa się wyjaśni .
Zaciekawiłaś mnie bardzo tą propozycją dla Ami :)
Jestem ciekawa co to będzie , mam nadzieję, że to coś dobrego :)
Czekam nn :*
Pozdrawiam <#
Fakt, Marco jest bardzo irytujący i czasami mam ochotę rozszarpać go, ale to nie znaczy, że masz go zaraz zmieniać. Podoba mi się taka wersja, bo szczerze nie czytałam o aż tak "złym" Marco ;d
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału to cieszę się, że jednak nie doszło do tego rozwodu, a siostra Amandy zdecydowała się na adopcję ;)
Teraz "tylko" czekać te swa tygodnie :/
Do następnego <3
Buziaki :*
Rojsu jest tak cholernie irytujący, ze aż szkoda się odzywać. No ale podoba mi się taki i już :D Muszą sobie wyjaśnić wszystko, i to jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńDwa tygodnie, oh noł :(
Pozdrawiam ;*
Nie moge uwierzyć że to sie może skończyć ich rozwodem. Czyżby Ami dostałaby proppozycje wyjazdu??? Moim jedynym największym dylematem jest to dłaczego ona nie powie mu że to dziecko jej siostry, a nie jej, że nie zdradziła go to jest mówj dylemat.
OdpowiedzUsuńOjj strasznie irytujący... Nie mogę uwierzyć, że zmienił się o 360 stopni tak z dnia na dzień... Co do uczuć Amy na początku rozdziału. Gdybym była na jej miejscu czułabym dokładnie to samo. Jednak to co zrobił Marco zniechęciłoby mnie do niego na bardzo długi czas... Czuje, że to będzie długi i bolesny rozwód...
OdpowiedzUsuńMusiałaś w takim momencie skończyć? :) Jestem ciekawa co to za propozycja ;p
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
dzisiaj dopiero znalazłam twojego bloga, ale juz się w nim zakochałam.Zostaję. ;)
OdpowiedzUsuńNie, nie nie i jeszcze raz nie! Oni nie mogą się rozwieść.
Nie możesz mi tego zrobić!
Oni się przecież nadal kochają. Muszą być razem.
To jest ogólnie cudowne *-* Ale Reus jest taki irytujący. :/
Mam nadzieję, że jeszcze do siebie wrócą. :D
Zapraszam do mnie i życzę weny.
Buźka ;***