środa, 21 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 5

Jednym z najgorszych uczuć, które towarzyszy człowiekowi jest natłok myśli i wyobrażeń, kiedy chcemy krzyczeć i niszczyć wszystko co Nas otacza tylko po to, żeby dać upust swoim emocjom. Ta bezradność, która kumuluje się aż w końcu objawia się w najgorszym momencie.
W życiu Amandy wszytko wróciło na dawne tory. Po incydencie w klubie w świadomości dziewczyny nie było o tym już ani śladu. Od rana do późnego popołudnia przebywała w szpitalu by zagłuszyć swe wyrzuty moralne, kiedy tylko mogła brała też dodatkowe nocne dyżury byle tylko być jak najdalej od domu.
Dom...To słowo nabrało zupełnie nowego znaczenia dla młodej Niemki, nie tak Go sobie wyobrażała. Prawdziwy dom to taki, w którym od razu po przekroczeniu progu czujesz się lepiej. Wiesz, że zawsze ktoś na Ciebie czeka, z obiadem, z kolacją, z czymkolwiek. Tymczasem mieszkała zupełnie jak nie u siebie, czuła się  tak jakby przez ostatnie te tygodnie przebywałaby w hotelu. Białe ponure ściany wprawiały Ją w posępny nastrój a pod oknem leżały jeszcze nierozpakowane kartony, które niespecjalnie zachęcały do przeglądnięcia ich zawartości. Żywiła się zupkami chińskimi ponieważ nie widziała sensu gotować dla samej siebie, nie miała na to ani ochoty ani czasu. Dziś nastał dzień w którym zmusili Ją w pracy do przymusowego urlopu, nie podobał Jej się ten pomysł ale nie miała wyboru. Wiedziała już, że spędzi cały dzień na bezsensownym wpatrywaniu się w ekran telewizora jedząc lody i narzekając jaka to jest bezmyślna i naiwna. Gdy tylko otworzyła oczy zdała sobie sprawę, że ktoś namolnie maltretuje Jej dzwonek przy drzwiach.
-Już idę- krzyknęła nie mogąc znieść uporczywego sygnału. Wciągając na siebie szlafrok obwinęła się nim  i szczelnie obwinęła po czym podeszła do drzwi spoglądając przez wizjer.
-Ann to Ty. Co tu robisz tak wcześnie rano?- zapytała zdziwiona widokiem przyjaciółki. Modelka słynęła z tego, że ranek zaczynał się dla Niej co najmniej od godziny jedenastej.
-Jak to co? Nie mów, że zapomniałaś! Cholera! Ty naprawdę zapomniałaś!- twierdziła spoglądając na strój dziewczyny-Miałyśmy dziś iść po suknię...Po moją suknię ślubną!
Otwierając ze zdziwienia oczy brunetka zdała sobie sprawę, że niedawno rzeczywiście obiecała to Ann. Do ślubu młodych państwa Goetze było coraz mniej czasu a panna młoda nie wyobrażała obie tego, iż sama będzie wybierać suknię. Mario przecież o to nie poprosi, nie może widzieć Ją przed ślubem w kreacji.
-Przepraszam, wejdź, usiądź. Zaraz się ubiorę i obiecuję Ci, że jeszcze dziś kupimy najładniejszą suknię ślubną w Dortmndzie.
***
-Będziesz wyglądać jak księżniczka- stwierdziła Amy spoglądając zza stolika na przyjaciółkę.
Właśnie dokonały odpowiedniego wyboru, nie było wcale tak łatwo, gdyż suknie okazywały się albo za duże, albo nie w guście modelki. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach jednak znalazły zdobycz, która spodobała się im obu. Zmęczone  po wyczerpujących zakupach postanowiły odpocząć przy filiżance kawy. Dla Ann był to pretekst by wypytać przyjaciółkę o pewne sprawy.
-Amy...Nie wiem jak Cię o to zapytać, bo ostatnie wydarzenia nie były dla Ciebie najlżejsze. Ale muszę...Miałaś być moim świadkiem ale zdaję sobie sprawę, że Mario wybierze...
-Marco- dokończyła Niemka-Tak Ann, wiem. Przepraszam Cię bardzo ale w obecnej sytuacji musisz mnie zrozumieć. Samo przyjście na ten lub gdzie będzie Reus jest dla mnie katorgą. Jeśli miałabym wytrzymać choć pięć minut w kościele stojąc obok Niego to na pewno znów zaczęlibyśmy się kłócić a nie chciałabym by to popsuło ceremonię.

-Tak myślałam. Przykro mi z tego powodu, bardzo Cię lubię. Ale nie mogę też wymagać od Mario aby zmienił swojego świadka, mam nadzieje, że choć trochę mnie rozumiesz?
-Nie przejmuj się mną. To Ty masz być szczęśliwa w tym dniu a ja będę również. Nieważne czy będę siedzieć gdzieś obok Ciebie czy w takim miejscu, że nikt mnie nie zauważy. Przecież wiesz, że życzę Ci jak najlepiej a świadka znajdziesz na pewno.
Zarówno dla Ann jak i Amandy była to ciężka sytuacja. Od kiedy poznały się pierwszy raz poczuły, że będą przyjaciółkami. Amy od razu przyskarbiła obie sympatię blondynki gdy Reus przyprowadził Ją na imprezę do Mario. Cieszyła się, że Marco w końcu znalazł miłą, mądrą dziewczynę, że przestał traktować damskie towarzystwo jak zabawki i pomyślał o Niej poważnie. Tymczasem nie udało im się...
***
-Stary co Ty wyprawiasz?! Po raz drugi w tym tygodniu nie było Cię na treningu! Martwię się o Ciebie durniu a Ty jak nigdy nic leczysz sobie kaca!- rozzłoszczony Goetze zbierał butelki po piwie, które walały się po podłodze w mieszkaniu blondyna.
-Nie krzycz tak. To tylko impreza, wielkie mi halo.
-Która już w tym tygodniu? A ta panienka, która przed chwilą stąd wychodziła? Co to ma znaczyć Reus!? Co Ty ze sobą robisz?- pytał Goetze lecz nie dostał jakiejkolwiek odpowiedzi na zadane pytania.
-Posłuchaj Mario. Wiem, że się o mnie troszczysz mamusiu ale jestem dorosły, mam dwadzieścia cztery lata i...
-Właśnie masz dwadzieścia cztery lata a zachowujesz się jakby miał co najmniej szesnaście.
-Nie pouczaj mnie! Wiem co robię, jeśli mam ochotę imprezować będę to robił, jeśli mam ochotę uprawiać seks z przypadkowymi dziewczynami też to zrobię. Rozumiesz?! Naiwnego Marco już nie ma. Za długo żyłem w świadomości, że wszystko jest takie piękne i cudowne, Moja żona przyprawiła mi rogi a ja łudziłem się, że znalazłem miłość  swojego życia.
-Blondi, proszę Cię. Weź się w garść, niedługo biorę ślub. Możesz choć na chwilę się ogarnąć i zachowywać jak na prawdziwego świadka przystało?- zapytał brunet siadając obok przyjaciela.
-Mario właśnie...Nie jestem w stanie być Twoim świadkiem, rozumiesz...Amy.
***
Modelka rozsiadła się na kanapie ze świstem wypuszczając powietrze z płuc. Mario spoglądając na swoją przyszłą żonę wiedział, że coś jet nie tak. Zawsze to wyczuwał. Świdrował Ją tylko tym swoim wzrokiem a Ona już wiedziała, że brunet nie odpuści dopóki nie wydobędzie z Niej informacji.
-Nie mam świadka- odparła wznosząc oczy ku niebu.
-Ja też nie- stwierdził po czym blondynka nic nie rozumiejącym wzrokiem spojrzała na Jego twarz.
-Pięknie po prostu pięknie. To wszystko od początku jest nie tak. Najpierw nie mogliśmy zgrać terminu w kościele, teraz jeszcze to. Może to jakiś znak- zadumała się na chwilę dziewczyna.
-Co Ty wygadujesz?!To, że nasi przyjaciele mają problemy to nie znaczy, że ślub mamy odwoływać- rozzłościł się Goetze.
-Problemy?! Mario to nie są problemy, oni się rozwodzą. Para, którą zawsze miałam jako ideał tak po protu nie może na siebie patrzeć. Tylko dlatego, że Twój cudowny przyjaciel postanowił zabawić się ze swoją byłą!- modelka zerwała się z kanapy zmierzając do kuchni.
-Z tego co wiem to Amy wcale nie jest święta. Ona Go wcześniej zdradziła a poza tym nie oceniaj, wcale Go nie znasz!- krzyknął z hukiem zamykając się w łazience.
Jeszcze tego brakuje, żeby się kłócić o przyjaciół- pomyślała dziewczyna. Doskonale wiedziała, że Amy nie zdradziła Reusa ale obiecała nikomu nie pisnąć ani jednego słówka. Była zła na siebie, że staje w obronie przyjaciółki kłócąc się przez to z brunetem. Mimo wszystko to nie Jej sprawa co dzieje się w małżeństwie Amandy. Zbyt zdenerwowana przebiegiem zdarzeń poczuła jak po policzku pociekły Jej łzy. Wcale nie miała zamiaru się kłócić i przy okazji obrażać Reusa, lubiła Go przecież.
-No już...Przepraszam Ann, nie lubię gdy płaczesz a w szczególności przeze mnie- zza drzwi wyłonił się nagle Mario.-Nie powinniśmy ich do tego wszystkiego mieszać. Mają całkowitą rację, też nie chciałbym być czyimś świadkiem  w tej sytuacji. Znajdziemy kogoś nowego, to nie koniec świata- przytulając narzeczoną głaskał Ją po włosach w celu uspokojenia.
***
Oddaję kolejny rozdział nieco krótszy niż poprzedni ale jest:)
Mam nadzieję, że choć trochę się spodoba;)
Za wszelkie błędy przepraszam ale z powodu opóźnienia na blogu chciałam jak najszybciej coś dodać.
Buziaki:**

7 komentarzy:

  1. Boże, już myślałam, że nie dodasz! Nic oczywistego nie wyniknęło z tego świadkowania, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej jedno z nich zgodzi się na bycie świadkiem... Podejrzewam, że będzie gorąco :)
    Masz taką cudowną umiejętność ciekawego budowania akcji, w każdym rozdziale dzieje się coś fajnego, co sprawia, że na następny czeka się z niecierpliwością. I ja tam mam :)
    Wracaj szybko z kolejnym, a ja zapraszam do siebie na weekend :) Pozdrawiam! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :) Rozdział naprawdę świetny. Uwielbiam to opowiadanie!
    Mam nadzieję, że Amy i Marco w końcu się pogodzą.. No i że ze ślubem Mario i Ann wszystko będzie w porządku :)
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehh głupia sytuacja okazała się z tymi świadkami, ale z drugiej strony nie ma co się dziwić... Ehh i szkoda, że Ann nie powiedziała prawdy Mario... Może mogli by z Mario jakoś skonfrontować tę dwójkę, żeby ze sobą porozmawiali... Jako ich przyjaciele wiedzieli miłość między nimi, więc powinni im pomóc jakoś odbudować małżeństwo...

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny <3
    Kurcze... sytuacja nie za ciekawa .
    Może gdyby Ann powiedziała Mario to sprawa by się rozwiązała i wszystko byłoby dobrze ale obiecała Amy, że dotrzyma tajemnicy .
    Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów tak więc czekam z nie cierpliwością nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej to wszystko sie zakręca :(
    Ogromnie szkoda mi Amy i Marco. Każdy zaczął robić to czego nie powinien...
    Tak bardzo chciałbym, by się dogadali :(
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę tak mi szoda ich wszystkich.
    Mario i Ann, bo wiecznie jakieś przeszkody co do ślubu.
    No i Amy i Marco.
    Widać,, że nadal im na sobie zależy skoro nawet blisko siebie nie są w stanie wytrzymać.
    Nie mogę się już doczekać ślubu!
    Czekam
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział ;) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału hehe :*
    Zapraszam do mnie:
    droga-do-milowci.blogspot.com
    Dopiero zaczynam. ;)

    OdpowiedzUsuń