Nie mam nic przeciwko, byś wyszedł teraz z domu i powiedział każdej napotkanej osobie co Ci zrobiłam ale nie zapomnij także wspomnieć o tym co zrobiłeś mi. Zemsta w kontekście związku...kiedy postanawiasz sprawdzić czy to prawda, że nie można upaść niżej...jeżeli czujesz się lepiej z krzywdą wyrządzoną komuś, bo Tobie też Ją wyrządzono- wiedz, że jesteś malutkim człowieczkiem.
Amanda Reus wcale nie miała ochoty na jakiekolwiek zabawy, zwłaszcza z Ann. Dziewczyna słynęła z tego, że była niezmordowana. Nie schodziła z parkietu dopóki nogi nie odmówiły posłuszeństwa. Jednak Amy czuła, że musi zwolnić, odpocząć. Od pracy, od Reusa, od Angie, znalazła nowe ładne mieszkanie a wiec było co oblewać.
-Wznieśmy toast w takim razie za nowe, lepsze życie!- unosząc kieliszek z alkoholowym trunkiem w górę Ann entuzjastycznie chciała rozpocząć zabawę. Zaraz po tym śmigała w swych nowych butach na parkiet by poruszać się w rytm skocznej piosenki. Amy postanowiła, że nie będzie gorsza. Nie przyszła tu przecież po to by siedzieć przy barze i zatapiać swoje smutki w procentach. Zdążyła tylko wejść na parkiet gdy zwróciła uwagę wysokiego bruneta. Zdecydowała się zatańczyć choć nie była skora do jakiejkolwiek rozmowy. Po prostu miała ochotę zatańczyć. Tkwili tak w tańcu gdy Jej wzrok przykuł mężczyzna nieopodal Niej. Zdezorientowana Ann patrzyła w tym momencie to na blondyna to na brunetkę. Amy poczuła tak narastającą w sobie panikę iż zakończyła taniec z mężczyzną i bez najmniejszych wyjaśnień skierowała swe szybkie kroki do łazienki. Za Nią jak cień podążała przyjaciółka. Weszła do pomieszczenia wypuszczając głośnym akcentem powietrze z płuc, odkręciła kran po czym pochyliła się nad Nim by zaczerpnąć w swe dłonie odrobinę wody. Zwilżyła swe spierzchnięte usta spogladając na sylwetkę Ann odbijającą się w lustrze.
-Tego nie przewidziałam- stwierdziła.- Ann, jest tyle klubów w Dortmundzie, co On tu do cholery robi?!
-Amy uspokój się to nic takiego.
-Nic takiego? Mój mąż tu jest! Zdradził mnie i myśli, ze ja to też zrobiłam. Tak jak gdyby nigdy nic mam się zachowywać? Nie mogę Ann, nie mogę...- kucając pod ścianą oczy dziewczyny zaszkliły się niewyobrażalnie szybko. -Kiedyś myślałam, że wyszłam za najtroskliwszego mężczyznę pod słońcem. Zawsze jak byłam zmęczona po pracy kazał mi się położyć a potem siadał obok kładąc sobie moje nogi na swoich kolanach i nic nie musiał mówić, wystarczy, że był. Jaka ja byłam głupia...Udawał, udawał to wszystko. Tą wielka miłość do mnie, wiesz co powiedział mi ostatnio? "Nie dorastasz Jej do pięt". Tak, Carolin Bohs jest lepsza ode mnie w łóżku, był w stanie powiedzieć mi to prosto w oczy..- łzy lały się ciurkiem tak jakby ktoś odkręcił kran z wodą. Te kropelki parzyły skórę niczym wrzątek, zawsze tak się dzieje gdy ktoś bliski wyrządza Nam krzywdę.
-Hej, mała... Posłuchaj mnie- Ann podniosła podbródek przyjaciółce by dotarło do Niej to co ma do powiedzenia- Wiem, że mój Mario przyjaźni się z Reusem, wiem, że to będzie ciężka sytuacja ale jestem z Tobą. Nie wiem co się stało Marco, nie wiem co Mu odbiło, żeby mówić takie rzeczy. Jest kompletnym idiotą ranić taką wspaniałą dziewczynę, rozumiesz? Teraz wstaniesz z tej podłogi, poprawisz makijaż i pokażesz Mu jak wiele stracił i jakim jest skończonym dupkiem!
***
Wychodząc z łazienki Amanda postanowiła najpierw się rozejrzeć aby ewentualnie zlokalizować poszukiwanego osobnika. W głębi duszy miała nadzieję, że wyszedł z klubu aby nie wprawiać ich obojga w niezręczny nastrój. Jednakowoż blondyn nie miał tego w planach, miał zamiar zupełnie tak jak Ona dobrze się bawić. Dokładnie w tym momencie tańczył z jakąś rudowłosą dziewczyną, która kleiła się do Niego jak glon do szyby akwarium. Patrząc na ten obrazek Amy o mało co nie wybuchła gniewem. Stwierdzając, że musi się napić pociągnęła Ann za rękę w kierunku baru. Energicznie mijając zatłoczony klub dostały się tuż za ladę gdzie zamawiała najbardziej procentowe drinki.
-Amy, nie możesz, masz za słaba głowę i dobrze o tym wiemy. Będziesz jutro tego żałować.- Ann próbowała odciągnąć Niemkę od tego pomysłu jednak ta była na tyle zdecydowana iż nie miała zamiaru przystopować.
-Jedyne czego będę żałować to dnia w którym na mojej drodze pojawił się Marco Reus- odparła przechylajac jednym ruchem ręki kieliszek. Odwróciła jeszcze swą głowę w miejsce gdzie przed chwilą Jej mąż tańczył z rudowłosą dziewczyną, lecz to co ujrzała doprowadzało Ją do furii. Mianowicie blondyn przypierając nową koleżankę do ściany zaczął Ją namiętnie całować trzymając Ją kurczowo za pośladki.
-Jeszcze raz to samo- zwróciła się do barmana klnąc w myślach Marco, który robił coś tak ohydnego na Jej oczach. Dosyć, że w Jej obecności to jeszcze tak, żeby wszyscy to widzieli. Katastrofa.
***
Poprawiała swe niesfornie opadające włosy, których kosmyki znajdowały się na całej twarzy. Poczuła już dość mocno zaalkoholizowany organizm lecz nie zamierzała przestać.
-Amy błagam , jedźmy do domu- zaoponowała Ann, która nie tak wyobrażała sobie noc w klubie. Dziewczyna zamarła gdy ujrzała obok nich tego samego człowieka, który doprowadził Amandę do tego stanu.
-Cześć Ann....Amy- dodał spoglądając posępnie na sylwetkę brunetki, która nie zamierzała się odwracać. Na dźwięk głosu blondyna poczuła w sobie tyle odwagi i wrogości w stosunku do męża, że jedyne czego pragnęła to przywalić Mu w tą piękną buźkę tak aby już nigdy nie miał możliwości spojrzenia w lustro. Zrezygnowała jednak z tego kroku czując jak chwiejne są Jej nogi.
-Widzi Pan tę piękną dziewczynę na parkiecie?- zapytał barmana wskazując na znienawidzoną przez Amy Niemkę. -Poproszę najlepszy drink jaki tutaj serwujecie- puszczając oczko do mężczyzny zaczął otwierać portfel.
-Taaaak, najlepszy drink- powtórzyła Amanda- Tylko wie Pan musi być na tyle mocny, żeby dziewczyna padła z wrażenia a On mógł Ją sobie przelecieć. Najlepiej niech od razu Pan włoży tam jakąś tabletkę gwałtu- prychnęła brunetka
-Amy, przestań. Idziemy- łapiąc przyjaciółkę za ramię Ann postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
***
Najbardziej odczujesz brak drugiej osoby gdy będziesz siedział obok Niej i będziesz wiedział, że Ona nigdy nie będzie Twoja.
Poranne promienie słońca raziły oczy niczym laser chcący dorwać się do zakamarków mózgu. Głowa była nadmiernie ciężka a każda część ciała wołała o pomoc. Amanda otworzyła powolnie oczy żałując tego w tej samej chwili. Leżała naga przykryta jedynie satynową kołdrą a obok Niej spoczywał mężczyzna, który podobnie jak Ona pozbawiony był odzieży. Jak to się stało? Co ja tu robię?- te pytania zadawała sobie dziewczyna, która mało co pamiętała z zeszłej nocy. Miało być tak pięknie, razem z Ann świętowały a później film się urwał. Co jakiś czas w Jej pamięci przelatywały obrazy to z Reusem to z rudowłosą dziewczyną. Poczuła nieprzyjemny zapach w gardle i stwierdziła, że musi jak najszybciej dostać się do ubikacji. Biegała po cudzym mieszkaniu po omacku szukając upragnionej toalety. Gdy w końcu Ją znalazła zrzuciła z siebie ciężar wczorajszej nocy. Oddychając ciężko pochylała się nadal nad sedesem czując jak ból głowy rozsadza Jej czaszkę.
-Już wstałaś maleńka?- zza Jej pleców wydobył się ohydnie skrzekliwy głos, który przyprawiał Ją o dodatkowe dreszcze. Obróciła się delikatnie by zgromić towarzysza wzrokiem i wtedy spostrzegła, że mężczyzna oparty o framugę drzwi jest nagi.
-Mógłbyś się ubrać?- zapytała okrywając sama siebie ręcznikiem. Tak bardzo było Jej wstyd, iż gdyby mogła zapadła by się pod ziemię. Jak mogła w ogóle spojrzeć na tego osobnika? Był obleśny.
-Wczoraj Ci się podobało misiu. Byłaś cudowna- odparł zbliżając się na niebezpieczną odległość do ciała brunetki. Poczuła Jego dłonie na swych plecach oraz nieprzyjemny odór alkoholu tuż koło ucha.
-Hola, hola. Ręce przy sobie. To, ze wczoraj coś zrobiliśmy to nie znaczy, że mam ochotę to powtórzyć.- stwierdziła wyswobodzając się z uścisku mężczyzny. Poszła w kierunku sypialni poszukując swoich ubrań. Gdy znalazła garderobę najszybciej jak tylko mogła wdziała Ją na swe ciało i opuściła mieszkanie do którego miała nadzieję już nigdy nie wracać.
***
Pierwszą rzeczą jaką zrobiła gdy tylko weszła do swego przytulnego mieszkania była podróż do łazienki. Zdejmując czarną koronkową sukienkę oraz bieliznę udała się pod prysznic. Stanęła naga w miejscu odkręcając kurek z wodą, która przyjemnie spływała po Jej skórze. Odchyliła nieco głowę by kropelki cieczy mogły dotknąć Jej brzoskwiniowej cery na twarzy. Była zła, zawstydzona i jedyne o czym marzyła to zapaść się w głęboki sen i już nigdy się nie obudzić. Stała tak w nieruchomej pozycji dobre dziesięć minut, miała nadzieję zmyć z siebie moralny brud z poprzedniej nocy lecz w głowie nadal miała obraz nędzy i rozpaczy. Jak mogła posunąć się do tego stopnia? To było dla Niej niedorzeczne. Otulając się puchowo- różowym szlafrokiem na bosych stopach powędrowała do kuchni w poszukiwaniu tabletek na ból głowy. Gdy Je znalazła połknęła od razu dwie by nie katować się nieprzyjemnie pulsującą migreną, która niszczyła Jej nastrój. Miała dość, serdecznie dość. Ostatnie dni były dla Niej męką i ciągłym zmartwieniem, po wczorajszych wydarzeniach problemy wcale nie zniknęły. Poszukując w szafie odpowiedniej bielizny rozmyślała co z Nią jest nie tak. Ubierając koszulkę, która docierała do Jej połowy ud postanowiła przespać się choć jeszcze godzinkę, może to wszystko jakiś koszmarny sen? Gdy się obudzi będzie wszystko dobrze, musi być.
***
Kolejny raz tego dnia Jej oczy otworzyły się w ramach pobudki. Tym razem dzwoniący telefon co chwila nie dawał Jej spokoju, miała zamiar przeczekać aż osobnik znudzi się ciągłym maltretowaniem Jej osoby lecz nic z tego.
-Słucham?- zapytała ledwie słyszalnie czując nadal w gardle, że wcale nie jest na siłach dokonywać jakiejkolwiek rozmowy.
-To ja słucham. Co Ty wyprawiasz? Zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko. Nie życzę sobie takiego traktowania, rozumiesz? Akurat Ty masz najmniej do powiedzenia względem mojej osoby- stwierdził głos w słuchawce który był głośny, za głośny.
-Marco, nie krzycz. O co Ci właściwie chodzi?- zapytała zdezorientowana dziewczyna nie kojarząca jakichkolwiek faktów.
-O co mi chodzi? Raczej o co Tobie chodzi. Nie możesz tak sobie przychodzić do klubu i zwyzywać mnie od najgorszych, co Ty sobie wyobrażasz?! Świętą udajesz?! Otóż wyobraź sobie, że mam Cię gdzieś. Wracam do starych nawyków a Tobie nic do tego. Będę robił co będę chciał! Jeżeli miałem zamiar przespać się z tą dziewczyną to nie powinnaś się wtrącać, nasze małżeństwo, które było największym błędem mojego życia to tylko kwestia czasu, rozumiesz?!
-Nie wydzieraj się na mnie! Do jasnej cholery! Mam Cię dość ! Daj mi święty spokój i nie dzwoń tu!- wciskając zbyt mocno czerwoną słuchawkę rzuciła telefonem o ścianę co w gruncie rzeczy doprowadziło do zniszczenia obudowy.
***
-Ann co tam się wydarzyło?- zapytała brunetka zaraz po tym gdy trochę ochłonęła i przeniosła się do narzeczonej Goetzego.
-Zaraz, to Ty nic nie pamiętasz?...Wiesz może i w sumie to dobrze. Nieźle narozrabiałaś.
-Ann błagam zlituj się, nic nie pamiętam, mogłabyś mnie oświecić?- zapytała Amy nie zdając sobie sprawy co usłyszy.
-Na początku było fajnie, dobrze się bawiłyśmy. Potem zjawił się Reus z jakąś dziewczyną i chciałaś wyjść ale Cię przekonałam, żebyśmy zostały i pokazały Mu, że nie potrzebujesz Go do szczęścia. No i tutaj się zaczęło....- rzekła Niemka wypuszczając ze świstem powietrze z płuc.
-Co się zaczęło..Ann?- zapytała podnosząc jedną brew do góry.
-Wlewałaś w siebie hektolitry przeróżnych drinków, mówiłam Ci żebyś przystopowała ale nie chciałaś mnie słuchać. W pewnej chwili zjawił się Marco i tak bez powodu zrobiłaś Mu awanturę a na koniec poszłaś do tej Jego laluni i kazałaś Jej spieprzać do domu.
Zdziwiona Amanda patrzyła na Ann jak na okaz dziwnego zjawiska. Z otwartymi na oścież ustami i wytrzeszczonymi oczami nigdy nie podejrzewałaby siebie o taki czyn.
-Zniknęłaś mi potem- Ann poczęła kontynuować swą opowieść - Nigdzie Cię nie było, przeszukałam cały klub a Ty tak po prostu się rozpłynęłaś, Dzwoniłam, pisałam ale nic. Pomyślałam, że bardzo się wkurzyłaś na Reusa i poszłaś do domu więc też zwinęłam się do siebie.
-Nie poszłam do domu, obudziłam się w cudzym łóżku z nagim mężczyzną.- odparła skruszona Amy spuszczając głowę w dół.
-Słucham?!- tym razem to blondynka wytrzeszczyła oczy na oścież.
-Tak, zrobiłam to Ann. Jestem tą suką, która pod wpływem alkoholu wskakuje obleśnym facetom do łóżka.
***
TADAM! Powróciłam:)
Troszeczkę dłuższy rozdział:)
:*
Nie, nie, nie! Nie wierzę w ani jedno słowo Reusa! To niemożliwe, by w tak krótkim czasie przestał kochać swoją żonę... Okej, może nie potrafi jej wybaczyć (nie mając pojęcia, że nic nie zrobiła), ale powiedzenie, że ma ją 'gdzieś' to na pewno mega ściema. Jednocześnie chętnie poczytam sobie o Marco w 'starej wersji' i pogłębiającym się konflikcie małżeńskim. Jestem coraz ciekawsza dalszego rozwoju wydarzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie, prawdopodobnie na jutro :))
Dlaczego oboje to sobie robią?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ani Amanda ani Reus sie tak nienawidzę jak mówią. Możliwe, że chcą zrobić na złość sobie nawzajem. Bardzo chciałabym, żeby doszli do porozumienia, ale jaki byłby sens tego bloga? ;) No właśnie :)
Nie mniej jednak uwielbiam to opowiadania i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
Do następnego i zapraszam do siebie na nowy rozdział :3
Buziaki :*
Oboje zachowują się jak dzieci... Jak banda rozpieszczonych małolatów, którzy tylko patrzą aby zrobić sobie na złość.
OdpowiedzUsuńReus z tą dziewczyną w klubie zgrywał się tylko przed Amandą. Skoro jakiś czas temu się kochali to nie wierzę, że z dnia na dzień od tak wyłączyli swoje uczucia do siebie i nagle się nienawidzą...
Dlatego też poprzez zachowanie Marco rozumiem zachowanie Amy, która poczuła się po raz kolejny zraniona co popchnęło ją do alkoholu a skończyło... Tak jak się skończyło...
Mam tylko nadzieję, że oboje jak najszybciej pójdą po rozum do głowy i wyjaśnią sobie wszystko...
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
Wow !
OdpowiedzUsuńNo nieźle !
Rozdział cudowny <3
Zachowują się gorzej niż przedszkolaki.
Powinni sobie wszystko wyjaśnić, a nie uciekać od problemów i robić sobie na złość.
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży bo przecież nie przestajemy kochać z dnia na dzień.
Nie spodziewałam się, że Ami może wywinąć takie coś, ale złość , nienawiść i alkohol wzięły górę i wyszło co wyszło .
Co do Reusa to zachował się jak gówniarz, który chciał pokazać, że nie ma uczuć i wcale ta sprawa go nie rusza , tak naprawdę chciał uciec od problemu zamiast stawić temu czoła .
Akcja dopiero się rozkręca , czuję, że będzie się działo .
Czekam z niecierpliwością nn :*
Pozdrawiam <3
Długość idealna <3
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać i czytać....
Widzę, że historia się rozkręca. Biedna Amy :c Jak On mógł tak w obecności Amandy tak całować jakąś dziewczynę?!
Nie wierzę, po prostu Nie!!!!
Mam nadzieję, że wszystko im się jakoś ułoży no. Tnie może się tak skończyć :/
Buziaki:*
Rozdział genialny ale z pewnością to wiesz:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że szybko pojawi się nowy rozdział :*