Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.
Cecelia Ahern
Czy
przyjaźń damsko- męska istnieje? Opinii jest mnóstwo, tyle ile
zwolenników jest i przeciwników ale Amy święcie chciała wierzyć,
że tak. Istnieje. Gdy odebrała telefon od Marco o domniemanym
wyjeździe w góry od razu chciała powiedzieć kategoryczne NIE. To,
że się pogodzili nie znaczyło, iż od razu będą jeździć na
wspólne wycieczki jakby nigdy nic. Lecz gdy blondyn przekonał Ją,
że tak naprawdę to wszystko zasługa Ann to nie mogła się nie
zgodzić. Ann Kathrin rozszarpująca Ją na środku ulicy? Nie, to na
pewno nie byłby miły widok. O dziwo dzień przed wyjazdem cieszyła
się z tego, że podjęła takie kroki. Dawno już nie była nigdzie
z przyjaciółmi, a zwłaszcza po to aby tak beztrosko wypocząć.
Zamykając więc swą podróżną torbę poszła pod prysznic z
radosnym spokojem ducha, który nakazywał Jej pełną euforię
umysłu.
***
-Myślisz,
że się pogodzą?- zapytała Ann Kathrin rozpakowując swe walizki
w pokoju, który zajmowała z Mario. Chatka była piękna, taki
prawdziwy leśny domek z kominkiem i tym wszystkim co powinno być na
swoim miejscu.
-Nie
wiem, chyba nie powinniśmy się do tego wtrącać, prawda Ann?-
zapytał unosząc brwi lustrując dokładnie dziewczynę. Doskonale
znał Jej możliwości i nie chcąc zaskarbić sobie kłopotów wolał
pilnować Jej wyczyny dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-Tak,
tak- odrzekła szybko kierując swój wzrok gdzieś w dal, Jej myśli
już dawno były gdzie indziej.
-Nawet
nie próbuj tego robić! Dosyć, że....
Mario
próbował zacząć swój wykład o domniemanym swataniu swojej żony
lecz w tej samej chwili do pokoju zapukał obiekt ich rozważań.
-Idziecie
na stok? My z Amy jesteśmy już gotowi, jest piękna pogoda, ruszcie
się- ponaglił ich Marco a Ann uradowana wymijając Goetzego
szepnęła Mu do ucha:
-Zobaczymy....
Brunet
wznosząc rozpaczliwie brwi do góry zaczął błagać o litość.
Prawda była taka, że choćby bardzo chciał nie mógł sprawować
całkowitej kontroli nad Ann.
***
Góry
tego roku są piękne, zjawiskowe a pogoda rozpieszcza swych urokiem.
Cała czwórka turystów szła jak urzeczona po skrzypiącym śniegu
podziwiając nieznane widoki. Co chwila ktoś przed nimi przecinał
im drogę zjeżdżając na nartach ale nic ich to nie obchodziło.
Całkowicie nic nie było w stanie popsuć im wypoczynku. Tu nawet
nikt ich nie rozpoznawał, mogli choć przez chwilę oderwać się od
rzeczywistości i zapomnieć o tym co będzie po powrocie.
Amanda
razem z Ann przystanęły na szlaku czekając na Mario i Marco,
którzy mieli przynieść narty dla nich. To miał być pierwszy raz
Amy na tymże przyrządzeniu, jeszcze wczoraj zamierzała błagać
całą trójkę przyjaciół o wyrozumiałość ale byli nieugięci.
Doskonale wyobrażała sobie stan swoich bolących pośladków
nazajutrz, ale trudno. Słowo się rzekło, przecież nie ucieknie do
lasu.
-Nie
bój się głuptasie. Przecież dasz sobie radę, ja się nauczyłam
to Ty tym bardziej...-Pani Goetze chciała jeszcze coś dodać lecz
poczuła jak wpada na Nią ciężki osobnik. Niestety nie dała rady
utrzymać równowagi, toteż zaczęli się kulać z góry jak banda
rozwrzeszczanych dzieci. Na szczęście nieopodal znajdowało się
małe drzewko, które zatamowało ich dalszą wędrówkę. Ann już
miała na końcu języka, to co zamierzała powiedzieć okropnemu
osobnikowi, który staranował Ją. Wstała na chwiejnych nogach
zauważając, że wygląda jak bałwan i gdy się obróciła zauważyła
znajomą twarz.
-Ty
głupku! Zrobiłeś to specjalnie! Jesteś nienormalny, mogliśmy
sobie złamać nogi!- wrzeszczała jak opętana popychając co chwila
bezradnego Mario. W efekcie Goetze nadal stał na nartach i znów się
przewrócił turlając się wgłąb stoku.
-Mój
Boże! Mario nic Ci nie jest?!- uklęknęła przy Nim sprawdzając
czy wszystko w porządku.
-Potrzebuję
sztucznego oddychania- wyszeptał podnosząc jedną powiekę do góry.
-Świr!-
skomentowała głośno blondynka kładąc się na swoim mężu.
Złożyła na Jego zimnych ustach pocałunek sprawiając, iż w ich
ciałach zaczęła płynąć gorętsza krew.
***
-Są
słodcy prawda?- zapytała Amy spoglądając z uśmiechem na
przyjaciół.
Marco
odwzajemnił uśmiech po czym rozmyślając nad czymś głęboko
zaczął objaśniać Amandzie na czym tak naprawdę polega
narciarstwo.
-Przecież
się zabiję i nic więcej z tego nie będzie.- odprychnęła
dziewczyna patrząc na swoje nogi, które ubrane już były w zimowy
sprzęt.
-Będę
Cię asekurował- odrzekł blondyn podając dłoń brunetce, tak aby
mogła wstać ze śniegu.
-Łapy
przy sobie!- zagroziła uśmiechając się szeroko. Zamierzała dać
ostrzeżenie Reusowi i pociągając Go za dłoń znalazł się leżący
na brzuchu tuż koło brunetki.
-Zapłacisz
mi za to!- podnosząc się nieznacznie z białego puchu zaczął
obkładać dziewczynę śniegiem.
-Marco
nie! Błagam, będzie mi zimno i nie! Ostrzegam Cie nie pod bluzkę!-
krzyknęła lecz było już za późno. Chcą odpłacić się
blondynowi tym samym kopnęła Go nieznacznie tak, że powtórzył
lot w dół swoich poprzedników. Nie zamierzała sama czekać aż
ktokolwiek zechce wejść na górę toteż kładąc się na śniegu
sturlała się na sam dół wesołej gromadki.
***
Zima bywa piękna, ale taka prawdziwa z dużą ilością śniegu i dobrej zabawy. Amanda odkąd pamiętała kochała tę porę roku. Już jako dziecko lepiła bałwana oraz uczestniczyła w przeróżnych zabawach na śniegu dzięki którym dorobiła się wielu siniaków. Lecz nie to było najważniejsze.
Budząc się z samego rana otworzyła okno na oścież by poczuć na twarzy powiew świeżego powietrza. Zamknęła oczy i wdychając orzeźwiający tlen poczuła jak nieziemsko rozprzestrzenia się po płucach. W jednej chwili powzięła myśl, by przejść się po zakamarkach gór. Ubierając się zeszła po cichu na dół, by nie zbudzić reszty domowników. Wdziała na swe ciało ciepłą kurtkę wraz z czapką i szalikiem po czym wyszła na zewnątrz. Mimo tego, iż temperatura była na minusie twarz dziewczyny wykrzywiła się w uśmiechu gdy poczuła skwierczący śnieg pod butami.
-Przeziębisz się- stwierdził znany jej głos za plecami. Obróciła się na pięcie by upewnić się kto stoi za nią.
-Nie możesz spać?- zapytała pocierając dłońmi o siebie aby Je rozgrzać.
-Uwielbiam takie śnieżne poranki w górach, tutaj nie myślę o niczym. Tak jakby wszystkie problemy nagle zniknęły- odrzekł Reus spoglądając kątem oka na dziewczynę.
-Tak, strasznie magiczne to miejsce. Zupełnie jak w bajce- odparła żałując w tej chwili, że zapomniała rękawiczek.Przez te kilka chwil dłonie tak zdążyły Jej zmarznąć, że powoli nie czuła już palców.
-Zawsze zapominasz o rękawiczkach. Powinnaś Je sobie przyszyć- uśmiechnął się blondyn stojąc naprzeciwko brunetki. Chwycił Jej dłonie w swe silne ręce. Amy uniosła swe oczy ku górze, by sporzeć na twarz swego towarzysza. Od razu pożałowała tej decyzji, zdała sobie sprawę, że Marco również Jej się przypatruje. Poczuła oblewający rumieniec na twarzy. Ta chwila była tak idealna, zupełnie jakby ta dwójka ludzi była nastolatkami na pierwszej randce. Palce Reusa gładziły dłonie Amy tak delikatnie niczym muskanie piórkiem, mimo tego momentalnie zrobiło Jej się gorąco i to nie tylko w dłoniach ale na całym ciele.
-Marco...-wyszeptała Jego imię gdy ujrzała twarz Niemca zbliżajacą się do Jej postury. Powinna uciekać jak najszybciej ale nogi odmówiły Jej posłuszeństwa, zupełnie jakby ugrzęzła w białym puchu. Marco nie spuszczając wzroku z brunetki próbował Ją uciszyć. Chciał poczuć bliskość Jej ciała, pragnął Jej dotyku, poczucia beztroski przy Jej boku. Czy to było wiele? Oddałby wszystkie swoje błędy. Kładąc kciuk na Jej malinowych zziębniętych ustach ni mógł oderwać od nich wzroku. Jedyną rzeczą o jakiej był w stanie myśleć to wizja aby złożyć na tych wargach pocałunek. Gładząc jeszcze przez kilka sekund usta zbliżał się coraz bardziej. Amanda nie oponowała, zamiast tego w geście bezradności zamknęła oczy. Marco ujmując twarz dziewczyny w obie dłonie poczuł waniliowy zapach Jej ciała. Tylko Ona tak potrafiła pachnieć, to był zapach Amy. Jego Amy. Gdy zaczął Ją całować dziewczyna o mało co nie odpłynęła. Poczuła jak kolejny raz tego poranka nogi robią to co chcą. Mruknęła wprost w usta blondyna czując przyjemne uczucie. Pocałunki były tak delikatne jak powiew wiatru. Uczucie jakie ogarnęło Amy było tak doskonałe, że zapragnęła więcej. W jednej chwili przestały Jej wystarczyć lekkie muśnięcia zniewalających męskich warg. Kładąc dłonie na klatce piersiowej blondyna ośmieliła się na coraz bardziej odważne kroki. W tym momencie nie liczyło się nic. Tylko Oni. W pewnym momencie dziewczynie zabrakło tchu, więc nieco się odsunęła by złapać w płuca trochę powietrza. Zdała sobie sprawę z powagi sytuacji, tak długo potrafiła żyć w przekonaniu, że uwolniła się od byłego męża a teraz wystarczyła jedna chwila i co? Poszukiwała rozpaczliwie jakiegokolwiek wytłumaczenia dla swojego występku lecz w Jej mózgu powstała czarna dziura. Ostatni raz spojrzała w czekoladowe tęczówki blondyna po czym wyswobodzając się z uścisku wyszeptała ciche ''Przepraszam''. Czuła nieprzeniknione spojrzenie Marco, widziała Jego wzrok pełen bólu ale nie mogła zostać. Oddaliła się więc jak najdalej pragnąc zapaść się pod ziemię.
***
Gdy tylko otworzyła oczy postanowiła wziąć ciepłą kąpiel w wannie z mnóstwem zawartości olejku relaksacyjnego. Odkąd wczoraj Mario wpadł na Nią na stoku czuła ból w każdej części ciała. Była posiniaczona niemal wszędzie lecz wcale nie była zła na bruneta. Czasami bywał jak małe dziecko i za to przecież Go kochała, codziennie dostarczał Jej nowych wrażeń. Odpoczywając w ogromnej wannie poczuła jak każdy mięsień w Jej ciele ulega rozluźnieniu. Relaksując się w ciszy nie zdawała sobie sprawy ile czasu już minęło. Sięgnęła po biały, puchowy ręcznik po czym wycierając swe ciało narzuciła na siebie tego samego koloru szlafrok. Wychodząc z łazienki dostrzegła, ze Jej partner już nie śpi. Mruknął tylko pokazując swój zniewalający uśmiech. Nie przestawał wpatrywać się w Ann jak w obrazek.
-Mario? Coś nie tak?- zapytała szukając odzieży w swej podróżnej torbie.
Goetze podszedł bliżej dziewczyny zmuszając Ją aby odwróciła się w Jego stronę.
-Muszę Ci coś powiedzieć- przybierając najpoważniejszy wyraz twarzy na jakiego Go było stać kontynuował:
-Niech to szlag. Chyba jestem zmuszony przegrać ten cholerny zakład- wyszeptał wprost do Jej ucha odgarniając za Jej małżowinę przemoczone kosmyki włosów.
-Tak?- zapytała podnosząc do góry jedną brew.
-Mhmm- przytaknął rozwiązując już jedną ręką supeł białego szlafroka.
-Mario, mieliśmy iść zaraz na śniadanie- odrzekła dziewczyna czując mokre ślady jakie zostawiał młody Niemiec na Jej szyi.
-Bez nas nie zaczną- odparł nic sobie nie robiąc z protestów swej żony.
***
Wróciła w pośpiechu do domu czując rozdzierający ból z tyłu głowy. Tego nie przewidziała, jak mógł Ją pocałować i co gorsza jak Ona mogła do tego dopuścić? Bała się cholernie tej myśli, że strasznie Jej się podobało i miała ochotę o powtórzyć. To przecież niedopuszczalne, jesteśmy po rozwodzie- te myśli rozpierały Jej czaszkę eksplodując Ją od środka. W geście paniki wpadając do pokoju postanowiła zadzwonić do Angie, aby choć na chwilę zapomnieć o chwili słabości.
-Amanda?- rozbrzmiał głos w słuchawce- Dlaczego dzwonisz o dziewiątej rano?- zapytała zaspana młodsza siostra, która akurat dziś miała ochotę pospać dłużej.
-Pamiętasz jak dawałam Ci wykład na temat tego, żebyś nie robiła głupstw kiedy dorośniesz?- zapytała wpatrując się w widok za oknem i jak na skaranie Boskie ujrzała Reusa, który kroczył w stronę domu. Zasłoniła szybko okno zasłoną by nie zauważył Jej osoby czuwającej przy framudze.- No to widzisz tego chyba tak do końca nie można kontrolować- odparła.
-Amy? Coś się stało? Jesteś cała? Nie miałaś wypadku w tym samolocie, prawda?- zapytała przestraszona Angie podnosząc się z łóżka.
-Nie, spokojnie. Dolecieliśmy cali i zdrowi po prostu nie mam z kim porozmawiać i pomyślałam o Tobie malutka.
-Przecież wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Co jest?
-Całowałam się z Marco- odparła na jednym tchu brunetka.
-O cholera- skwitowała młodsza siostra.
***
Heii ;*
Dziś bez zbędnych komentarzy ;)
Zapraszam też na mojego drugiego bloga ;)
NEXT=7 KOMENTARZY
<3
GENIALNY!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie mogłam się od niego oderwać! Już nie mogę doczekać się kolejnego!
Przy okazji zapraszam na mojego bloga: http://mr11-bvb.blogspot.com
Miłego wieczorku!:)
Cudowny rozdział :D Miałam cichą nadzieje ze coś się wydarzy miedzy Amy a Marco i się wydarzyło :D Mam nadzieje ze Amy nie będzie teraz unikać Marco bo wróciliby do punktu wyjścia :/ Może Angie coś mądrego jej poradzi (np. żeby dala szanse Marco :D ) :D Nie mogę doczekać się następnego :D /Wero
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział :) Nareszcie się całowali :) Mam nadzieję że teraz powoli między nimi będzie się układać :) Pozdrawiam Oliwia :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Tak myślałam, że na tym wyjeździe wydarzy się coś pomiędzy Amy i Marco. Szkoda tylko, że Amy stchórzyła (chociaż nie dziwię się jej), bo ona i Reus pasują do siebie. No i tak jak przypuszczał chyba każdy Mario przegrał zakład.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
Mańka :)
Rozdział cudo cudo cudo! *,* Ten pocałunek mm coś fajnego ale szkoda ,że Amy tak zaragowała:( Mam nadzieję ,że oni się pogodzą i jednak będę razem mimo tego ile przeszli. Pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie - http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/ :*
Cudowny rozdzial :D szkoda ze Amy "uciekła" :/ dodawaj szybko nastepny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, wreszcie jakiś promyczek nadzieje ze Amy i Marco nadal mają szansę :-) czekam na cdn. Kalina
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial <3
OdpowiedzUsuń