poniedziałek, 27 lipca 2015

ROZDZIAŁ 20

"Nie martw się, już niedługo wrócę, żebyś za bardzo się nie stęskniła.
Zaopiekuj się moim sercem - Zostawiłem je przy Tobie. "
Stephanie Meyer

Przecierając ospale swoje  zmęczone powieki zdała sobie sprawę, że przez całą noc przespała tylko dwie godziny. To za mało, stanowczo za mało. Jej myśli krążyły wciąż dookoła osoby Marco Reusa analizując po raz setny Jego wyjazd. On nie wróci- mówił Jej głos w głowie, który natychmiast chciała uciszyć. Prawda była taka, że chciała by wrócił i to najlepiej jak najszybciej. Blondyn jeszcze nie wyjechał a już za Nim tęskniła. Od dawna nie byli już razem ale przynajmniej miała świadomość, iż jest blisko. W razie gdyby miała jakiś problem z którym nie mogłaby sobie poradzić wiedziała dokąd się udać. A teraz? Przecież nie będzie dzwonić z każdą błahostką do swojego byłego męża. Pozostała Jej jeszcze Ann i Mario. Tylko, że młode małżeństwo miało także swoje życie, nie lubiła gdy ktoś się nad Nią litował dlatego też postanowiła udawać, że jak najbardziej pogodziła się z faktem i da sobie radę sama. Czy aby na pewno?
Wiesz, że o Tobie nie zapomnę prawda? Zawsze będziesz cząstką mnie
Ostatnie słowa Marco chodziły za nią jak cień. Widziała Go wszędzie, słyszała Go wszędzie i czuła Jego obecność. Wspomnienia. Och co byśmy bez nich zrobili?
Odkrywając swe ciało spod kołdry przemierzyła pokój w poszukiwaniu pilota, miała dziś zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku. Gapienie się bezsensownie w telewizor uważała za idealną rozrywkę dla oderwania myśli od blondyna. Włączając wyszukiwany przycisk rozbrzmiał w telewizji głos prezentera telewizyjnego obwieszczającego wiadomości. Już miała przełączyć kanał na inny gdy Jej wzrok przykuła fotografia Jej byłego męża na 32 calowym ekranie.
Marco Reus jak dotąd piłkarz Borussi Dortmund jutro, tj w poniedziałek 23 sierpnia 2015r zmienia klub piłkarski........
Zapatrzyła się jeszcze raz w fotografię jakby zdjęcie miało Jej przekazać co ma robić. To już w tym tygodniu- pomyślała posępnie roniąc pojedyncze łzy. Nie potrafiła ich zatrzymać i zrozumieć dlaczego lecą. Przecież to już przeszłość Amy, zrozum to w końcu!
***
-Cześć Marco. Mogę?- zapytała filigranowa brunetka stojąca w futrynie drzwi młodego Niemca.  Nie wiedziała dlaczego tutaj przyszła, po prostu otworzyła wino i być może za bardzo uderzyło Jej do głowy bo postanowiła przespacerować się z butelką w dłoni. Człowieczeństwo patrzyło się dziwnie na Jej zachowanie ale nikt niczego nie komentował, może tylko szeptali po kątach gdyż mimo wszystko kojarzyli dziewczynę jako byłą żonę słynnego Reusa.
-Piłaś? Przyszłaś tu pieszo?- zapytał zdezorientowany mrugając nerwowo oczami. Bądź co bądź ich domy były nieco oddalone od siebie a przejście tego odcinka drogi wymagało nie małego dystansu.
-Pomyślałam, że napijemy się razem, inaczej upiję się kompletnie- odrzekła śmiejąc się ironicznie. Czy to nie był paradoks? Zawsze w najgorszych momentach w życiu potrafiła się wysilić na czarny humor.
Weszła do środka zastając na środku salonu walizki. Stanęła jak wryta zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Przeszkodziłam Ci w pakowaniu. Przepraszam- odpychając się na pięcie odwróciła się w kierunku blondyna zbyt gwałtownie. O mało co  nie wpadła na Marco niosącego kieliszki.
-Nie szkodzi, już skończyłem- odparł nie odsuwając się ani na krok. Był znacznie wyższy od brunetki toteż żeby spojrzeć na blondyna musiała nieco podnieść wzrok. Pożałowała tego od razu, był tak nieziemsko przystojny, że stojąc w takiej odległości zaparło Jej dech w piersiach. Nagle zapomniała jak oddychać a Jej dłoń samoistnie poderwała się do góry głaszcząc delikatnie policzek Niemca.
-Amy Ty płaczesz?- zadał retoryczne pytanie blondyn widząc spływające krople łez na policzkach dziewczyny. Odstawiając szkło na stoliku usiadł na kanapie nakazując gestem to samo zrobić Niemce.
-Naprawdę życzę Ci jak najlepiej mimo tego wszystkiego co się wydarzyło między Nami. Niczego bardziej nie pragnę jak tego abyś był szczęśliwy- rzekła na jednym wydechu zwracając się twarzą do Marco.
-Amy, od dawna nie doznałem szczęścia. Skończyło się gdy wzięliśmy rozwód....Nic nie będzie już takie samo.
-Wiem co czujesz, doskonale to rozumiem ale musimy iść do przodu. Przepraszam niepotrzebnie tu przyszłam ale chciałam się pożegnać, już tak na prawdę.
-Okropne to słowo co?- zapytał sam siebie Marco spoglądając przy tym na dziewczynę.
Wyglądała okropnie, zmizerniała, blada i mokra od łez. Tylko jeden widok sprawiał w Nim uczucie bólu. Od zawsze była to smutna Amanda.
-Nie płacz. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Też się boję, cholernie się boję- wyszeptał spuszczając w dół swą głowę.
Młoda Niemka otarła wierzchem dłoni swe oczy spoglądając na towarzysza. Zaciekawiło bowiem Ja to, czego obawia się Reus. Poczekała więc aż blondyn zacznie kontynuować swą wypowiedź.
-Boję się nowego kraju, tego że sobie nie poradzę. Nie będzie przy mnie nikogo...
-Marco w to nie uwierzę nigdy. Rozumiesz? Wierzę w Ciebie jak w nikogo innego i na pewno nie raz o Tobie usłyszę. Wiem to, po prostu wiem.- odrzekła spoglądając w tęczówki załamanych oczu blondyna. Nie zastanawiając się długo złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku. Jeszcze nigdy nie czuła takiej ogromnej więzi do drugiego człowieka. Miała wrażenie, że zaraz eksploduje rozpadając się na milion małych kawałków. W tym pocałunku było tyle tęsknoty i bólu, że sama nie potrafiłaby tego opisać. Podświadomie i Ona i On wiedzieli, że to pożegnanie.
-Będę cholernie mocno tęsknić- zarzucając obydwie ręce na żyję blondynę wtuliła swój nos w zagłębienie Jego szyi.
***
Obudziła się poświadomie wyczuwając pod sobą miękkie podłoże. Był to Marco obejmujący Ją w talii. Usnęła więc.... Tego potrzebowała po intensywnie spędzonym dniu. Podnosząc swą głowę zauważyła, że blondyn nadal śpi poruszając miarowo swą klatką piersiową. Jej wzrok przykuła dłoń, którą położyła na sercu byłego męża. Nawet mimo t-shirtu który widniał na ciele mężczyzny wyczuwała jakie bije od Niego ciepło. Wyswobodziła się ostrożnie z objęć chłopaka starając się aby Go nie obudzić. Poszukała skrawka papieru oraz długopisu z torby i opierając kartkę na pobliskiej ścianie zaczęła pisać.
Drogi Marco.
Nie umiem się żegnać, wiesz jak tego bardzo nienawidzę. Mam nadzieję, że Twoje życie w końcu nabierze pięknych barw zapominając o mnie. Proszę zrób to dla mnie, po prostu zapomnij. Jest wiele pięknych i mądrych dziewczyn na tym świecie, które mogą zapewnić Ci szczęśliwe życie. Zrób to dla mnie jeśli cokolwiek jeszcze do mnie czujesz. Ja zawsze będę wspominać Cię miło i nie zapomnę tego co było dobre.
Powodzenia ;*
Amy

Odłożyła trzęsącą się dłonią kartkę na stolik i ostatni raz spoglądając zapłakanymi oczami na Reusa pocałowała Go troskliwie w czoło.
-Żegnaj.
*******************************************
Heii :)
Przepraszam, że tak późno dodaję! I o takiej porze, miało być wieczorem a zrobiła się noc!
Miłego czytania ;)
Zapraszam na mój drugi blog---->KLIK

niedziela, 12 lipca 2015

ROZDZIAŁ 19

\


Marco wyjeżdża. Te słowa są jak malutkie igiełki uderzające wprost w serce Amandy. Nie wiedziała jak to się mogło stać, znów zaczęło Jej zależeć, a może tak naprawdę nigdy to uczucie nie minęło? Być może przez ten cały czas oszukiwała samą siebie...
Nienawidziła pożegnań, zresztą chyba nikt ich nie lubi. Sama myśl o zmierzeniu się z Reusem wprawiała Ją w nie małe zawirowania. Nie chciała iść na imprezę pożegnalną ale przecież obiecała. To ostatni dzwonek by szczerze porozmawiać z byłym mężem, tylko o czym? Czy Oni mają jeszcze tematy do rozmowy? To wszystko jet popieprzone do granic możliwości.
Szykując się nie przywiązywała zbytnio wielkiej wagi do wyglądu. Co by to zmieniło? Nic, słowo się rzekło i Marco odchodzi. Pora się z tym pogodzić, raz na zawsze. Ubrała swoje ulubione jeansy i koszulę w miętową kratę. Spryskała swój dekolt ulubionym perfumem i zaczęła tuszować swe rzęsy. Nie miała ochoty na makijaż ale po swoim odbiciu w lustrze postanowiła, że choć z oczami coś zrobi, żeby nie wyglądać jak zmora. Gdy wdziała na swe nogi conversy zdała sobie sprawę, że zdążyła na sam czas. Za piętnaście minut miało odbyć się oficjalne żegnanie Marco a dokładnie tyle zajmie Jej dotarcie na Jego posesję.
***
Szargana emocjami wyszła z samochodu zmierzając w kierunku apartamentu. Ten dom wiele dla Niej znaczył, mieszkała tu kiedyś z blondynem. Co się z Nim stanie? Zostanie sprzedany i pozostaną po Nim tylko wspomnienia? Kto tu zamieszka? Kolejne młode małżeństwo? Będą szczęśliwi czy też nie? Odganiając czarne chmury ze swych myśli postanowiła przezwyciężyć melancholię i wejść do środka. Goście już zebrali się w salonie. Zamknęła za sobą drzwi, gdy wszystkie oczy skierowały się w Jej stronę.
-Chyba wszyscy już są- rzekł Pan domu.- Więc zacznę moi kochani.Chcę to mieć już za sobą. Spędziłem tu naprawdę sporo cennego czasu. Były wzloty i upadki, czasem było naprawdę źle ale nie żałuję żadnej minuty spędzonej w tym mieście. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, zdobyłem piłkarskiego doświadczenia. Nauczyłem się tak dużo i naprawdę ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo nawet nie mam pojęcia jakimi słowami ubrać to jak jestem Wam cholernie wdzięczny. Każdemu z osobna za przyjaźń, za razem spędzony czas, za cierpliwość do mnie i za to, że tu przyszliście, Dla mnie.

Dla Ciebie- wyszeptała w myślach dziewczyna. Wszystko dla Ciebie.
***
Obracając naczynie z kolorowym drinkiem w dłoni brunetka postanowiła zebrać myśli, wszyscy otoczyli Marco chcąc z Nim porozmawiać a Ona czmychnęła po cichu na balkon tak by Jej nikt nie zauważył. Znała każdy, najmniejszy kąt w tym domu, nie sprawiło Jej problemu więc dostanie się do upragnionego celu.
-Mogę?-zapytał tuż obok męski głos, podniosła swój wzrok do góry by ujrzeć twarz blondyna, która świeciła blaskiem odbijającego się na niebie księżyca. Skinęła głową nadal wpatrując się przed siebie.
-Nie powinnam pić, muszę dotrzeć do domu- oznajmiła oddając swój napój Reusowi.
-Możesz zostać, przenocować.- odparł spoglądając na brunetkę. Nie zwrócił Jej jednak trunku przechylając w swoje usta cały drink.

-To impreza dla Ciebie, powinieneś do Nich wracać- rzekła skruszona splatając palce na kolanie. Chciała zostać sama a nijak nie potrafiła znaleźć choć odrobiny swobody.
-Zarezerwowałem też czas dla Ciebie. I to nawet sporo- wykrzywiając twarz w krzywym uśmiechu spojrzał na dziewczynę. Amy momentalnie skrzyżowała nogi po turecku zwracając się przodem do blondyna.
-Musimy porozmawiać prawda? Nie chcę, żebyś wyjechał i aby zostały między nami niedopowiedziane sprawy....Marco, zdaję sobie sprawę, że to pożegnanie, po to tu jesteśmy wszyscy. Może gdyby to wszystko potoczyłoby się inaczej, nie wiem możliwe, że nie siedzielibyśmy w tym miejscu. Ale nie ma co rozdrapywać starych ran. Świat idzie do przodu, chcę żebyś wiedział, ze byłam szczęśliwa. W każdej minucie naszego małżeństwa...
-Amy?
Podniosła ponownie oczy tego wieczoru na blondyna. Musiała ciężko walczyć ze swym organizmem by nie paść spazmatycznym szlochem.
-Ja też byłem szczęśliwy. Nie za często to mówiłem, ale naprawdę byłem- i wtedy zrobił coś nieoczekiwanego. Chwytając rękę Amandy splótł razem ich palce. Zwykła, prosta rzecz a jaka intymna. Dziewczyna poczuła pustkę w sercu, tak wielką iż nie była w stanie Ją niczym wypełnić.
-Życzę Ci jak najlepiej Marco. Wiem, że zajdziesz daleko, wierzę w Ciebie. Jesteś dobrym człowiekiem i zasługujesz na wszystko co najlepsze- odrzekła czując jak mięknie pod dotykiem blondyna, który gładził Jej knykcie.
-Wiesz, że o Tobie nie zapomnę prawda? Zawsze będziesz cząstką mnie- wyszeptał po czym na policzkach brunetki zawitały pojedyncze łzy.
-Przestań proszę. Nie rób tego. Nie mów mi takich rzeczy teraz kiedy masz wyjechać.....Powinnam już iść.
-Amy!
***
Obserwowała wzrokiem wszystkich przybyłych. Ku Jej oczom ukazała się Amanda, która była w dość krytycznym stanie a Mario podążał po domu jak cień udawając, że wszystko jest w porządku. Właściwie to przyszła tu dla tej dwójki, była potwornie zmęczona sesją, w której musiała brać udział ale nie mogła nie przyjść pożegnać Reusa.
-Ann w porządku?- zapytał po cichu głos dla którego uniosła swą ociężałą głowę.
-Tak, po prostu usiadłam aby chwilę odpocząć- przyznała uśmiechajac się nieco. Kłamanie nie było Jej mocną stronę toteż Mario spoczął obok Niej siadając na podłodze.
-Jeśli nie masz już siły to możemy jechać do domu- odparł zmęczony.
-A Ty? Masz jeszcze siłę? Na to wszystko?- zapytała pokazując głową na Marco, który w tej chwili rozmawiał z przyjaciółmi.
-Szczerze? Nie. Ale jesteśmy przyjaciółmi. Nie mogę Go zawieść.
W takich chwilach kochała Go najbardziej, gdy się troszczył o wszystkich. Nigdy nie pozwolił by komuś stała się krzywda. Jej Mario- rozpłynęła się w słodkich rozmyślaniach.
-Właśnie, dlatego zostaniesz tu z Nim do samego rana a ja wezmę taksówkę. Wybacz ale chyba nie wytrzymam do końca, pójdę się pożegnać i spotkamy się jutro, ok?
Całując męża w policzek oddaliła się.
*********************************************
Heii ;)
Mimo Waszych protestów postanowiłam jednak oddelegować Marco do Madrytu.
Co z tego wyniknie? Jeszcze zobaczymy....
NEXT=10 KOMENTARZY
Buziaki:)



sobota, 4 lipca 2015

ROZDZIAŁ 18



"Lu­bimy wra­cać w miej­sca, gdzie spot­kało nas coś dobrego,
gdzie spot­ka­liśmy ko­goś ważne­go dla nas.
Lu­bimy te pow­ro­ty, bo sta­le ma­my nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na nas tam czeka"


Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej- pomyślała Amanda w chwili przekroczenia swojego mieszkania. Góry były piękne ale miała już serdecznie dość zwiedzania obcego kraju. Chciała zanurzyć się w ciepłe kapcie, wskoczyć pod koc i zaparzając swoją ulubioną herbatę zaczytać się w interesującej książce. Jednak nie wszystko było takie oczywiste jak się mogło wydawać, z głowy nie mógł Jej wylecieć obraz Reusa. Nie mogła zapomnieć Jego dotyku, spojrzenia, głosu. Tak jakby przeszłość wróciła i to ze zdwojoną siłą, była niczym malutkie zwierzątko na tle rozwścieczonej puszczy. Czuła się strasznie bezbronna wobec swoich uczuć, to było tak nieprzyjemne uczucie, że aż nie do zniesienia. Zapragnęła w jednej chwili być przy Marco, chciała zapomnieć o wszystkim co złe i do Niego wrócić. Ta chwila słabości przeminęła jednak w tym samym momencie gdy wzięła telefon do ręki. Przecież wyjaśniła Mu, że nic między nimi nie będzie, tyle czasu już minęło. Telefon, który nadal trzymała w dłoni głośno zaczął wibrować. Gdy podniosła swe powieki na wyświetlacz, ujrzała zdjęcie blondyna. Te, które własnoręcznie zrobiła Mu podczas ich wspólnej podróży poślubnej. Czyżby Reus miał podobnie jak Ona chwilę słabości? Odczekała jeszcze chwilę by zastanowić się czy na pewno jest gotowa na rozmowę z byłym mężem, ostatecznie jednak wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Marco
-Amy- odrzekł Marco słysząc głos dziewczyny. Odwaga opuściła Jego ciało miotając piłkarzem po całym salonie.
-Po powrocie miało wszystko wrócić na dawne tory. Tymczasem nie zdążyłam dobrze ulokować się w domu a Ty już dzwonisz- odparła brunetka nerwowo marszcząc brwi.
-Musimy porozmawiać- oznajmił Niemiec zdając sobie sprawę ze swojego natarczywego zachowania. -Chcę Ci coś powiedzieć.
-Rozmawiamy przecież- odrzekła lekarka skubiąc skrawek serwetki na kuchennym stole. Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdyż blondyn ostentacyjnie przerwał Jej wypowiedź jednym krótkim zdaniem.
-To nie jest rozmowa na telefon, przyjadę do Ciebie.
Sygnał został przerwany, a dziewczyna w osłupieniu nadal trzymała słuchawkę przy uchu nie rozumiejąc co się dzieje. Nie miała ochoty widywać Marco, nie w tym stanie. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze i rozpadnie na milion małych kawałeczków a On tak po prostu chciał przyjechać.

***
-Wejdź, proszę- oznajmiła otwierając drzwi na oścież. Ruchem lewej dłoni zaprosiła blondyna do środka po czym zamknęła za Nim drzwi.
-Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty?- zapytała z grzeczności spoglądając na Marco, który przemierzając z kąta w kąt rozglądał się po Jej mieszkaniu.
-Nie, dziękuję. Nie zajmę Ci dużo czasu- odparł na co brunetka znieruchomiała. Ten ton, tak Jej dobrze znany nie wróżył niczego dobrego. Nie wiedziała czego może się spodziewać toteż usiadła na skraju sofy wpatrując się w Reusa.
-Pamiętasz, jak przyszłaś do mnie i powiedziałaś, że wyjeżdżasz do Afryki?- zapytał zerkając na posturę dziewczyny. Amanda kiwnęła potakująco głową, chociaż nie miała pojęcia dokąd ta rozmowa miałaby prowadzić. To było prawie rok temu i co to ma wspólnego z tym wszystkim?-Byłem wtedy na Ciebie cholernie zły o to wszystko, nie zatrzymałem Cię bo myślałem, że mnie zdradziłaś.
-Marco po co mi to wszystko mówisz? Nie podoba mi się kierunek w jaki zmierza ta rozmowa. Co chcesz mi powiedzieć? Tylko błagam nie mów, że powinniśmy do siebie wrócić. Przerabialiśmy już to setki razy- szepnęła prawie niesłyszalnie.
-Podjąłem pewną decyzję. Właściwie już dawno, ale wiesz miałem pewną nadzieję w tych górach.- zamyślił się wpatrując się tępo w blat stołu. - Przez chwile myślałem, że może być jak dawniej, ale...
-Do rzeczy Reus. Mów o co chodzi.
-Teraz ja wyjeżdżam- odrzekł na jednym tchu.-Do Madrytu- dodał spuszczając głowę.
Dziewczyna odwróciła machinalnie swą twarz by móc spojrzeć na blondyna. Wyjeżdża? Czy aby się nie przesłyszała?
-Tam mam okazję się rozwinąć. A poza tym nie będziemy się widywać, będziesz mogła ułożyć sobie w końcu nowe lepsze życie- powiedział spoglądając na Amy.
Nie powiedziała nic, nie była w stanie. Czy kiedykolwiek ułoży sobie to życie? Czy tak naprawdę chciała by Marco wyjeżdżał?
-Rozumiem, taki los piłkarza.-wyszeptała tamując swe łzy, które już odczuwała pod powiekami-Kiedy wylatujesz?
-Za tydzień....Chciałbym żebyś przyszła na imprezę...pożegnalną- wyrzucił z siebie to słowo, które ciążyło Mu w gardle. Dopiero teraz zrozumiał co tak naprawdę ono oznacza. Nie będzie mógł widywać Amy, być może już nigdy.
-Oczywiście, przyjdę....
***
Mario dzisiejszego dnia chodził w niezbyt dobrym humorze, zupełnie jak nie On. Ubierając dwie inne skarpetki zwrócił na siebie uwagę Ann.
-Dobrze się czujesz?- zapytała Niemka. -Wiesz, jeśli nie chcesz wcale nie musisz iść tam ze mną- odparła spoglądając na bruneta. Ten jednak nie wykazywał żadnej inicjatywy w rozmowie z blondynką -Mario, słuchasz mnie?!- uniosła nieznacznie głos by wyrwać piłkarza z otępienia.
-Co? Tak, tak. Pójdę tam z Tobą.
-Goetze zakładasz dwie różne skarpetki, nie muszę chyba dodawać, że ta w kwiatki jest moja?- zapytała unosząc kąciki ust w szerokim uśmiechu. Mario natomiast nie pokazał swego uśmiechu, zamiast tego zdjął damską skarpetkę odkładając Ją na miejsce.
-Dobrze, nie pójdziemy nigdzie dopóki mi nie powiesz co jest grane, jasne?- zapytała a Jej głos rozniósł się po pokoju. Obydwoje wiedzieli, że nie odpuści. Mario potulnie usiadł na podłodze.
-Wiem, że to samolubne. Ale nie chcę, żeby wyjeżdżał. Jest dla mnie jak brat- odparł wpatrując się w swe dłonie. Miał ochotę rozpłakać się jak małe dziecko lecz męska duma Mu na to nie pozwalała.
-O kim mówisz?- zapytała podświadomie czując już o kim mowa. Usiadła tuż obok męża trzymając Go za ramię.
-Marco odchodzi- wyszeptał młody Niemiec spoglądając swoim beznamiętnym wzrokiem na Ann. -Być może na zawsze.
-Och!- wymsknęło się dziewczynie z ust. -Nie wiedziałam, że planuje odejście z Borussi.- przyznała ten fakt zdawając sobie sprawę co to naprawdę oznacza.
-Nikt nie wiedział, myślę, ze On sam zdecydował o tym niedawno. Po powrocie Amy, gdy dowiedział się, że Go nie zdradziła....nie mógł sobie poradzić z tą myślą. Chciał Ją odzyskać ale nic ku temu nie sprzyjało.
-On Ją naprawdę kocha- stwierdziła blondynka czując napływające łzy do oczu. Nie mogła znieść myśli, że Jej najbliżsi przyjaciele nie potrafią być razem. Tak bardzo pragnęła ich szczęścia. Spojrzała na swojego męża, który wcale nie wyglądał dobrze.
-Mario, to Jego decyzja. Musisz Ją uszanować, kochasz Go?- zapytała patrząc prosto w czekoladowe tęczówki Goetze.
-Tak, jest dla mnie jak starszy brat. Niewielu w swym życiu mamy ludzi do których możemy iść z każdym problemem i to nieważne czy jest szósta rano czy właśnie przed chwilą wybiła północ.
-Jeśli Go kochasz, musisz pozwolić Mu odejść. Nie dokładaj Mu dodatkowych problemów.
Odejść, to słowo było tak cholernie bolesne. A co jeśli nigdy nie wróci? Czy to koniec słynnego duetu Gotzeus? Czy już nigdy nie będzie mógł poklepać Go po ramieniu i już nigdy nie wybiorą się na żadną imprezę?
-Wiem, Ann, wiem. Ale wiesz co jest najgorsze? Nie mogę tego przyjąć do wiadomości.
-Nigdzie dzisiaj nie idziemy. Zrobię coś dobrego do jedzenia a potem obejrzymy jakiś film ok? Dzisiaj zgadzam się nawet na ten okropny horror.

********
I jest nowy!
Marco w Madrycie, czy dojdzie do wyjazdu? O tym wkrótce:)
NEXT=10 KOMENTARZY
Zapraszam na mojego drugiego bloga:)
Buziaki:)