\
Marco
wyjeżdża. Te słowa są jak malutkie igiełki uderzające wprost w
serce Amandy. Nie wiedziała jak to się mogło stać, znów zaczęło
Jej zależeć, a może tak naprawdę nigdy to uczucie nie minęło?
Być może przez ten cały czas oszukiwała samą siebie...
Nienawidziła
pożegnań, zresztą chyba nikt ich nie lubi. Sama myśl o zmierzeniu
się z Reusem wprawiała Ją w nie małe zawirowania. Nie chciała
iść na imprezę pożegnalną ale przecież obiecała. To ostatni
dzwonek by szczerze porozmawiać z byłym mężem, tylko o czym? Czy
Oni mają jeszcze tematy do rozmowy? To wszystko jet popieprzone do
granic możliwości.
Szykując
się nie przywiązywała zbytnio wielkiej wagi do wyglądu. Co by to
zmieniło? Nic, słowo się rzekło i Marco odchodzi. Pora się z tym
pogodzić, raz na zawsze. Ubrała swoje ulubione jeansy i koszulę w
miętową kratę. Spryskała swój dekolt ulubionym perfumem i zaczęła
tuszować swe rzęsy. Nie miała ochoty na makijaż ale po swoim
odbiciu w lustrze postanowiła, że choć z oczami coś zrobi, żeby
nie wyglądać jak zmora. Gdy wdziała na swe nogi conversy zdała
sobie sprawę, że zdążyła na sam czas. Za piętnaście minut
miało odbyć się oficjalne żegnanie Marco a dokładnie tyle zajmie
Jej dotarcie na Jego posesję.
***
Szargana
emocjami wyszła z samochodu zmierzając w kierunku apartamentu. Ten
dom wiele dla Niej znaczył, mieszkała tu kiedyś z blondynem. Co
się z Nim stanie? Zostanie sprzedany i pozostaną po Nim tylko
wspomnienia? Kto tu zamieszka? Kolejne młode małżeństwo? Będą
szczęśliwi czy też nie? Odganiając czarne chmury ze swych myśli
postanowiła przezwyciężyć melancholię i wejść do środka.
Goście już zebrali się w salonie. Zamknęła za sobą drzwi, gdy
wszystkie oczy skierowały się w Jej stronę.
-Chyba
wszyscy już są- rzekł Pan domu.- Więc zacznę moi kochani.Chcę
to mieć już za sobą. Spędziłem tu naprawdę sporo cennego czasu.
Były wzloty i upadki, czasem było naprawdę źle ale nie żałuję
żadnej minuty spędzonej w tym mieście. Poznałem wielu wspaniałych
ludzi, zdobyłem piłkarskiego doświadczenia. Nauczyłem się tak
dużo i naprawdę ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo nawet nie mam
pojęcia jakimi słowami ubrać to jak jestem Wam cholernie wdzięczny.
Każdemu z osobna za przyjaźń, za razem spędzony czas, za
cierpliwość do mnie i za to, że tu przyszliście, Dla mnie.
Dla
Ciebie- wyszeptała w myślach dziewczyna. Wszystko dla Ciebie.
***
Obracając
naczynie z kolorowym drinkiem w dłoni brunetka postanowiła zebrać
myśli, wszyscy otoczyli Marco chcąc z Nim porozmawiać a Ona
czmychnęła po cichu na balkon tak by Jej nikt nie zauważył. Znała
każdy, najmniejszy kąt w tym domu, nie sprawiło Jej problemu więc
dostanie się do upragnionego celu.
-Mogę?-zapytał
tuż obok męski głos, podniosła swój wzrok do góry by ujrzeć
twarz blondyna, która świeciła blaskiem odbijającego się na
niebie księżyca. Skinęła głową nadal wpatrując się przed
siebie.
-Nie
powinnam pić, muszę dotrzeć do domu- oznajmiła oddając swój
napój Reusowi.
-Możesz
zostać, przenocować.- odparł spoglądając na brunetkę. Nie
zwrócił Jej jednak trunku przechylając w swoje usta cały drink.
-To
impreza dla Ciebie, powinieneś do Nich wracać- rzekła skruszona
splatając palce na kolanie. Chciała zostać sama a nijak nie
potrafiła znaleźć choć odrobiny swobody.
-Zarezerwowałem
też czas dla Ciebie. I to nawet sporo- wykrzywiając twarz w krzywym
uśmiechu spojrzał na dziewczynę. Amy momentalnie skrzyżowała
nogi po turecku zwracając się przodem do blondyna.
-Musimy
porozmawiać prawda? Nie chcę, żebyś wyjechał i aby zostały
między nami niedopowiedziane sprawy....Marco, zdaję sobie sprawę,
że to pożegnanie, po to tu jesteśmy wszyscy. Może gdyby to
wszystko potoczyłoby się inaczej, nie wiem możliwe, że nie
siedzielibyśmy w tym miejscu. Ale nie ma co rozdrapywać starych
ran. Świat idzie do przodu, chcę żebyś wiedział, ze byłam
szczęśliwa. W każdej minucie naszego małżeństwa...
-Amy?
Podniosła
ponownie oczy tego wieczoru na blondyna. Musiała ciężko walczyć
ze swym organizmem by nie paść spazmatycznym szlochem.
-Ja
też byłem szczęśliwy. Nie za często to mówiłem, ale naprawdę
byłem- i wtedy zrobił coś nieoczekiwanego. Chwytając rękę
Amandy splótł razem ich palce. Zwykła, prosta rzecz a jaka
intymna. Dziewczyna poczuła pustkę w sercu, tak wielką iż nie
była w stanie Ją niczym wypełnić.
-Życzę
Ci jak najlepiej Marco. Wiem, że zajdziesz daleko, wierzę w Ciebie.
Jesteś dobrym człowiekiem i zasługujesz na wszystko co najlepsze-
odrzekła czując jak mięknie pod dotykiem blondyna, który gładził
Jej knykcie.
-Wiesz,
że o Tobie nie zapomnę prawda? Zawsze będziesz cząstką mnie-
wyszeptał po czym na policzkach brunetki zawitały pojedyncze łzy.
-Przestań
proszę. Nie rób tego. Nie mów mi takich rzeczy teraz kiedy masz
wyjechać.....Powinnam już iść.
-Amy!
***
Obserwowała
wzrokiem wszystkich przybyłych. Ku Jej oczom ukazała się Amanda,
która była w dość krytycznym stanie a Mario podążał po domu
jak cień udawając, że wszystko jest w porządku. Właściwie to
przyszła tu dla tej dwójki, była potwornie zmęczona sesją, w
której musiała brać udział ale nie mogła nie przyjść pożegnać
Reusa.
-Ann
w porządku?- zapytał po cichu głos dla którego uniosła swą
ociężałą głowę.
-Tak,
po prostu usiadłam aby chwilę odpocząć- przyznała uśmiechajac się
nieco. Kłamanie nie było Jej mocną stronę toteż Mario spoczął
obok Niej siadając na podłodze.
-Jeśli
nie masz już siły to możemy jechać do domu- odparł zmęczony.
-A
Ty? Masz jeszcze siłę? Na to wszystko?- zapytała pokazując głową
na Marco, który w tej chwili rozmawiał z przyjaciółmi.
-Szczerze?
Nie. Ale jesteśmy przyjaciółmi. Nie mogę Go zawieść.
W
takich chwilach kochała Go najbardziej, gdy się troszczył o
wszystkich. Nigdy nie pozwolił by komuś stała się krzywda. Jej
Mario- rozpłynęła się w słodkich rozmyślaniach.
-Właśnie,
dlatego zostaniesz tu z Nim do samego rana a ja wezmę taksówkę.
Wybacz ale chyba nie wytrzymam do końca, pójdę się pożegnać i
spotkamy się jutro, ok?
Całując
męża w policzek oddaliła się.
*********************************************
Heii ;)
Mimo Waszych protestów postanowiłam jednak oddelegować Marco do Madrytu.
Co z tego wyniknie? Jeszcze zobaczymy....
NEXT=10 KOMENTARZY
Buziaki:)
Marco w Madrycie, nieeee!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, czekam na next ;)
A jednak Marco wyjeżdża coś podpowiada mi ,że nie zazna szczęścia w Madrycie.Zobaczymy co nastąpi później według mnie rozdział rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńBomba <3
OdpowiedzUsuńOficjalnie nieoficjalni kochankowie odchodzą od siebie.On piłkarz rozwodnik,ona zraniona rozwódka.Wiedzeni przez los próbują się podnieść ,zaczą nowe życie.Mam jednak nadzieję,że nadzejdzie czas,że znowu staną się państwem Reus.
OdpowiedzUsuńDlaczego ?? Fajny rozdział :) Może jednak zmieni zdanie ? Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :( Smutny i musiałam się natrudzić by nie poleciały mi łzy.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak Marco w Madrycie...
Współczuję Amy, bo musi przeżywać teraz okropny moment w swoim życiu. Cierpi. Oboje.
Nie mam pojęcia co wykombinujesz dalej, ale życzę weny :)
Buziaki ♥
A co z drugim blogiem z nircierpliwością na rozdział na tamtym blogu.
OdpowiedzUsuńDzisiaj wieczorem postaram się coś dodać :)
UsuńCzekam z niecierpliwością.
UsuńŚwietny :) Szkoda że Marco wyjeżdża ale mam nadzieję że do tego jednak nie dojdzie :) Pozdrawiam Oliwia :) Czekam na następny rozdział na drugim blogu :)
OdpowiedzUsuńEeej! Nieee! Proszę Cię, przemyśl ten transfer! Zawsze może się zdarzyć konflikt interesów, jakieś niejasności w kontrakcie czy inne problemy! Jak to mówią, dla chcącego nic trudnego! Dlatego skoro my chcemy, żeby Reus został, to tak powinnaś zrobić! ��
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, jest to pierwsze opowiadanie, w którym nie mam ochoty rozszarpać AK. �� Także gratuluję, możesz czuć się zaszczycona, że jako jedynej udała Ci się ta sztuka ��
Zawsze kiedy czytam dialogi między Ami i Reusem mam ochotę wejść do tego opowiadania i pokazać im jak bardzo są głupi, nie dając sobie szansy.
Nie wiem co tu jeszcze mogę powiedzieć, bo jestem wciąż zbulwersowana Twoją decyzją!
Także liczę na zmianę zdania i mam nadzieję, że wysłuchasz zdesperowanych fanek! ��
Pozdrawiam, W. ��
Dziękuję ''zdesperowana fanko'' za miłe słowa :)
UsuńKto wie co zrodzi się w mej głowie! Nie zaprzeczam, nie potwierdzam ;)
17 lipca mówiłaś, że coś dodasz. Dziś jest 26, a rozdziału ciągle nie ma :/. Kiedy w końcu coś dodasz?
OdpowiedzUsuń17 lipca napisałam, że dodam coś na drugiego bloga--->http://zakazany-romans.blogspot.com/ ( i dodałam)
UsuńTutaj wrzucę coś jutro, późnym wieczorem :)
Komentarz trochę spóźniony, ale jestem.
OdpowiedzUsuńMarco wyjeżdża. Ciągle nie mogę w to uwierzyć. Myślałam, że na tej imprezie pożegnalnej wszystko sobie wyjaśnią i wyznają sobie miłość ale nie. To by było chyba za proste.
Ciekawi mnie bardzo jak będzie po przeprowadzce. Szczerze mówiąc to mam ochotę Cię udusić za ten transfer.
Pozdrawiam,
Mańka :)