środa, 19 sierpnia 2015
ROZDZIAŁ 22
Tak szybko nabiłyście tyle komentarzy, że postanowiłam ciągnąć drugą część:) Mam nadzieję, że nie zawiodę i zostaniecie ze mną :*
*****************************
Czasami brakowało Jej Go wciąż tak bardzo, że tęsknota przegryzała się przez skórę dnia, powodując krwawienie.
Jonathan Carroll
Miała wrażenie, że od feralnego pożegnania na lotnisku minęły całe wieki. A to był dopiero tydzień, minęło siedem ciężkich dni w których codziennie uświadamiała sobie, że coś właśnie się skończyło. Strasznie ciężko było Jej z tą myślą, nigdy już nie odzyska Reusa a najgorsza była świadomość, że gdyby wcześniej nie była tak uparta to może teraz wyglądałoby to zupełnie inaczej. Przesiadując u swej młodszej siostry próbowała zebrać myśli. Musiała przebywać w towarzystwie gdyż w samotności Jej głowę przytłaczały niesforne myśli, krążyła z kąta w kąt lub po prostu płakała. Tak było dzień w dzień. Dzisiaj postanowiła odwiedzić swój dom rodzinny, jak się okazało tata dziewczyn wyjechał gdzieś w pilnej sprawie więc Jego pociechy sącząc brzoskwiniową herbatę w salonie czekały na powrót rodziciela.
-Wiesz co u małego?- zapytała nagle Amanda przypominając sobie o noworodku, które Jej siostra oddała do adopcji.
-Państwo Davids są bardzo mili i życzliwi. Pozwalają mi się z Nim widywać, jest taki malutki a jak się uśmiecha to ma takie słodkie dołeczki w policzkach- rzekła Angie przybierając na twarz maskę wzruszenia.
Amy patrząc na siostrę sama miała ochotę zapłakać, nie mogła podarować sobie tego, że wśród własnych problemów nie dostrzegła z czym musi zmagać się siostra. Przecież niepełnoletnia urodziła dziecko, po czym musiała oddać Je obcym ludziom. To na pewno nie było łatwe.
-Angie tak mi przykro. Wiem, że pokochałaś tego maluszka, nosiłaś Go pod sercem. Źle mi z tym, że nie mogłam Ci pomóc.
-Amy daj spokój. Tam jest Mu dobrze, ja byłabym niedobrą matką a tam jest szczęśliwy. Poza tym mogę Go widywać. Nie obarczaj się moimi problemami, to ja narobiłam sobie kłopotów.
-Ale jestem Twoją starszą siostrą i powinnam Ci pomagać, zamiast tego użalałam się nad swoimi problemami a Ty na prawdę miałaś ciężko.
-Przestań. Ogromnie mi pomogłaś. Gdyby nie Ty poddałabym się aborcji i teraz prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie tego, nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia.
Dziewczyny miały zamiar paść sobie w objęcia lecz dźwięk telefonu zwiastował nadchodzące połączenie. Z załzawionymi oczami Amy przeciągnęła palcem po wyświetlaczu by dowiedzieć się kto dzwoni.
-Dzień dobry. Pani Amanda Davis?- zapytała starsza kobieta na co brunetka poczuła się nieswojo słysząc panieńskie nazwisko. Po chwili oprzytomniała sobie, że już przecież dawno jest po rozwodzie.
-Tak. W czym mogę pomóc?- zapytała brunetka przybierając skupiony wyraz twarzy.
-Pański ojciec miał wypadek. Leży na intensywnej terapii....
-Co się stało?!- stanęła jak wryta gdy dotarły do Niej słowa pielęgniarki.
-Jest w bardzo ciężkim stanie, na drodze był wypadek samochodowy i pacjent ledwo uszedł z życiem. Kolejne godziny będą decydujące. Zechce Pani odwiedzić tatę? Podać adres?
***
Mężczyzna w treściwym wieku leżał nieruchomo jak roślinka podczas gdy Jego córki były przerażone przyszłością. Oczekując na korytarzu lekarza Amanda patrzyła przez szybę okienną na swego ojca, który był podłączony do miliona kabelków. Nie był w stanie nawet sam oddychać- pomyślała z żalem. Kolejny raz tego dnia usłyszała nadchodzące połączenie w swoim telefonie co napawało Ją paniką, kolejna zła wiadomość? Spoglądając na wyświetlacz oniemiała, odebrać czy nie?
-Marco- rzuciła do telefonu zdając sobie sprawę kto jest po drugiej stronie słuchawki.
-Cześć Amy- odrzekł blondyn po czym nastała krępująca cisza. Słychać było tylko urywany oddech dziewczyny, która w natłoku zdarzeń powstrzymywała się od szlochu. -Wszystko w porządku?
-Tak, tylko chyba się przeziębiłam- odparła szybko dziewczyna podchodząc do szpitalnego okna z którego był piękny widok na park.
-Chciałem porozmawiać.....Twoje wyznanie na lotnisku, nie mogę o tym zapomnieć Amy. Szczerze powiedziawszy przestraszyłem się wtedy i...
-Marco, rozumiem. Nie przejmuj się ja również wtedy spanikowałam, nie wiedziałam co robić i dlatego...ech, po prostu zapomnij o tym.
-Nie mogę i właśnie w tym cały problem, mam wrażenie, że popełniłem jakiś niewybaczalny błąd. Czuję się z tym okropnie, nie chciałem Cię skrzywdzić, nie chciałem żebyś płakała. Przepraszam.
-Reus wszystko w porządku. Naprawdę proszę Cie nie wspominaj już więcej o tym, mieliśmy zacząć żyć na nowo a to się nigdy nie stanie jeśli wciąż będziemy o tym wspominać.
-Chciałbym tylko żeby....
-Marco przepraszam Cię ale mój tata jest w szpitalu, miał wypadek. Muszę porozmawiać z lekarzem. Żegnaj- rzekła kończąc połączenie. Gdy ujrzała z oddali Davida szybkim truchtem podbiegła do mężczyzny.
-David błagam powiedz mi coś. Jestem przerażona i nikt mi nic nie chce powiedzieć.
-Usiądź Amy- wskazując na krzesełko brunet kazał dziewczynie zająć miejsce. -Nie będę owijał w bawełnę, z Twoim tatą wcale nie jest dobrze. Miał szczęście, że był przypięty pasami, bo nie zostałoby nic do zbierania.
-O mój Boże- wtrąciła dziewczyny ukrywając twarz w dłoniach.
-Posłuchaj, nie jestem Ci w stanie powiedzieć nic konkretnego, na razie leży w śpiączce. Nie wiem kiedy się obudzi i czy kiedykolwiek to nastąpi- rzekł skruszony.
-David ja nie mogę Go stracić. On tam teraz tak leży, zupełnie jak mama przed śmiercią rozumiesz? Byłam małą dziewczynką ale wszystko dokładnie pamiętam. Mój tata nie może umrzeć, nie teraz. Ja i Angie nie poradzimy sobie. Ona jest tylko nastolatką....
-Amy uspokój się. Na razie nic nie wiadomo. Nie pokazuj siostrze, że jest źle. Musisz się trzymać. Wytrzyj łzy i po prostu siedź z nimi, tylko tyle możesz zrobić.
***
Tadam i jest!
NEXT=10 KOMENTARZY
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nominowalam Cie do Liebster Award :)) lose-a-bet.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, ze postanowilas napisac druga czesc oraz ze Marco i Amy beda razem :)
Biedna Amy. Najpierw straciła mamę, później ukochanego męża, a teraz jej tata miał wypadek. Bardzo mi jej szkoda. Gdyby tylko Amy dała szansę dojść Reusowi do głosu. Może w końcu by do siebie wrócili. Liczę, że w niedalekiej przyszłości tak się stanie. Rozdział świetny. Z niecierpliwością czekam na nowy. ❤
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Monia ✌
Ehh... czy ta dziewczyna nie dość się nacierpiała. Właściwie to obie już wystarczająco chyba przeszły w tak młodym wieku.
OdpowiedzUsuńA tu spadły na nie kolejne problemy, strasznie się boję, że sobie z tym nie poradzą.
Mam wrażenie, że Marco chciał powiedzieć jej coś ważnego, tylko ona mu nie dała szansy, a szkoda. Mam nadzieję, że w końcu normalnie i szczerze ze sobą porozmawiają. Jest im to na prawdę potrzebne, może wtedy nareszcie by do siebie wrócili. OBY.! ;)
Czekam na kolejny i życzę dużo weny. ❤
Buziaki. ;***
Uwielbiam cię , Uwielbiam twojego bloga . Piszesz tak wspaniale .. Czekan na nn
OdpowiedzUsuńCo ona zrobiła ? Mogla mu dac dokonczyc. Oni musza wrocic do siebie ;) Fajny, czekam na nexta, życze weny ! ;)
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeeeeee,Amy nie może stracić ojca, i co teraz tak mają same zostać? Oj coś mi tu się nie podoba :). Ja myślę, że po tym telefonie Reus dużo sobie przemyślał, i zrozumiał co takiego zrobił wyjezdzając z Dortmundu. Mam jakieś przeczucie, że Marco przyleci z powrotem do Niemiec. Kochana pozdrawiam, i życzę dużo weny, (bo to najważniejsze, u mnie jakoś jej brak), i czekamy szybko na następny. :*
OdpowiedzUsuńPopłakałam się Amy ma ciągle pod górkę.
OdpowiedzUsuńDlaczego ona nie dała mu dojść do słowa?! kurde, przeciez mogł powiedzieć coś dla niej bardzo ważnego a ona się rozłaczyła
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze ten wypadek. Czy ona kiedyś w końcu bedzie szcześliwa?! Czekam na nastepny :D
Cuodwny rozdział mam nadzieję że wszystko będzie w porządku z ojcem Amy a Marco zrozumie co stracił ❤ /Aga
OdpowiedzUsuńCudeńko ;-)
OdpowiedzUsuń