piątek, 14 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 21




 
- Tęsknisz za nim, prawda? - zapytała łagodnie. - Potrzebujesz go i dlatego tęsknisz.

- Jest częścią mnie, jak moje ramię, jak moje serce. Wprost nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego. Nie wiem, co ze sobą zrobić, dokąd pójść, jaki zrobić następny krok.

Mercedes Lackey



Nie mogła sobie znaleźć miejsca, wszystko szło nie po Jej myśli. Najpierw przesolona zupa, potem rozgotowany makaron ,a na koniec ten cholerny telefon, który postanowił się rozładować.

-A niech to!- krzyknęła sama do siebie myśląc, że przebywa sama w pokoju lekarskim. Nie miała ostatnio na nic siły, proste czynności sprawiały Jej trudność a sytuacje w których normalnie cieszyłaby się pozostawały Jej obojętne. Jej stosunek do świata pozostawiał wiele do życzenia. Zupełnie tak jakby ktoś wydarł cząstkę Jej duszy i bawiąc się z Nią w kotka i myszkę kazał Jej poszukiwać utraconego sensu życia.

-Zły dzień, hmm?- zapytał męski głos zwiastując obecność starszego kolegi z pracy.

David Johnson miał pięćdziesiątpięć lat i był znakomitym fachowcem. Ponadto wiele w życiu już przeszedł i problemy ludzkie nie miały przed Nim tajemnic. Mimo iż Jego specjalizacją nie była psychologia wystarczyło popatrzeć na twarz mężczyzny i już wiedziało się, że to osoba godna zaufania. On potrafił czytać z ludzi jak z księgi natomiast Oni ufali Mu na tyle, by się zwierzać. Amanda jednak tego dnia nie była skłonna do rozmowy, zwłaszcza o tym co Ją gnębiło. Od jakiegoś czasu zamknęła się w sobie nie dopuszczając do siebie nikogo, nawet swej przyjaciółki Ann.

-Amy, coś się z Tobą ostatnio dzieje. Nigdy nie widziałem Cię w takim stanie, gdzie Twój naturalnie wrodzony optymizm?- zapytał lekarz siląc się na żartobliwy ton.

-Optymizm- wzdychnęła brunetka przemierzając pamięcią czasy kiedy jeszcze było dobrze. Te noce, w których nie budziła się o czwartej nad ranem rozmyślając o swoim życiu. Kiedy na Jej ustach widniał uśmiech? Tego nawet Ona nie pamiętała.

-
Musimy chyba porozmawiać....

-Nie sądzę, aby....

-To nie było pytanie. To był rozkaz....służbowy
- dodał aby rozluźnić napiętą atmosferę.-Mów co gryzie, bo nie uwierzę, że to zły dzień. Takich dni w Twoim życiu jest ostatnio zdecydowanie za dużo Amy.- rzekł siadając wygodnie z kubkiem kawy w fotelu.

-
David naprawdę dużo Ci zawdzięczam, to między innymi dzięki Tobie znalazłam tu pracę i mogę żyć nie martwiąc się co jutro włożę do garnka. Nie chcę obarczać Cię moimi problemami, masz na pewno mnóstwo swoich zmartwień.

-Opowiedz mi proszę wreszcie o co chodzi a dopiero wtedy zdecyduję co z tym zrobić.
***
Bała się tak cholernie i zwyczajnie się bała. Czego? Praktycznie wszystkiego. Kolejnego zranienia, zmarnowania drugiej szansy, swoich uczuć i tego co ma nastąpić w przyszłości. Najbardziej jednak bała się sama siebie, w jednej chwili zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie da się całkowicie panować nad swoim ja, choćbyśmy bardzo chcieli nie oszukamy swego serca.



-Kochałeś kogoś nad życie?- zapytała szeptem jakby bojąc się obecności osób trzecich w pomieszczeniu.

Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie wracając myślami do chwil, gdy Jego żona jeszcze była przy Nim i dzielili razem wspólne chwile.

-
Tak, kochałem. Nadal kocham, nie da się ot tak wymazać z pamięci miłości swego życia. Tęsknie za Nią każdego dnia.

-David jak dałeś sobie radę? No wiesz gdy Twoja żona umarła...To było dość niespodziewane. Skąd brałeś siły by przeżyć kolejny dzień?...Przepraszam jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, nie musisz.

-Spokojnie, minęło już pięć lat. Nadal mi Jej brakuje, to nigdy nie minie, wiesz? Annie była wyjątkowa, urocza i zabawna. Na początku byłem załamany, nie chciałem wychodzić z domu, jeść, pić. Nic nie sprawiało mi radości, potem tęskniłem...tak cholernie tęskniłem, ze wydawało mi się, iż jestem najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Potem naszła mnie ochota nienawidzić całego świata, bo przecież dlaczego mnie to spotkało? Dopiero gdy wróciłem do pracy zdałem sobie sprawę, że to los tak chciał. Kocham Annie całym sercem i jeśli jest Jej tam lepiej niż tu to nie mam nikomu tego za złe.

-A co jeśli możemy zmienić los?- wyszeptała sama do siebie Amanda wbijając wzrok w swe splecione palce.

-Amy wiem jedno. Jeśli wtedy byłby jakiś cień szansy, ze mogę coś zrobić dla Annie żeby teraz nadal żyła to nie wahałbym się ani chwili- odrzekł David.-
Jeśli się kogoś kocha tak naprawdę to zrobi się wszystko. Dosłownie wszystko.

-Nie chcę tak żyć. W przekonaniu, ze nie zrobiłam wszystkiego. Dziękuję David
- odparła dziewczyna zostawiając nic nie rozumiejącego Davida w popłochu.

-
Ale Amy...dokąd idziesz?

-Niedługo wracam, mam nadzieję....

***

Naruszyła wszystkie zasady drogowe jadąc przed siebie na złamanie karku. Nie zdążyła nawet zdjąć białego fartucha szpitalnego podążając wprost na lotnisko. Pierwszy raz od dawnego czasu się cieszyła, fakt, że może coś  zrobić w zgodzie z własnym ja uszczęśliwiało Ją niezmiernie. Gdy dostała się na parking wybiegła z samochodu nie zawracając sobie głowy ewentualnym zamknięciem drzwi. Zadyszana wbiegła do środka poszukując wzrokiem blondyna, dostrzegła Go po krótkiej chwili przy odprawie biletowej, musiała biec ile sił w nogach by nie stracić Go z oczu.

-Marco!- krzyknęła gdy ujrzała jak Niemiec oddaje swój bilet stewardessie.

-Amanda?- obracając się piłkarz zauważył swą byłą żonę w dość dziwnym szpitalnym przebraniu.

-Nie możesz tam polecieć. Po prostu nie możesz!- poczuła jak łzy ciskają Jej się do oczu, była lekarzem ale czasem nie rozumiała swego ciała. Zawsze w skrajnych sytuacjach zaczynała płakać. -Nie po tym co Nas łączyło, przecież byliśmy małżeństwem. Udanym małżeństwem...-szepnęła ciszej ocierając wierzchem dłoni mokre ślady na policzkach.

-Amy mam samolot. Zaraz odlatuję..



-Nie możesz! Nie wierzę, że nie pamiętasz tych chwil gdy byliśmy razem. Nie zależy Ci już na mnie? - wpatrywała się w blondyna swymi wielkimi zamoczonymi od płaczu oczami mrugając co chwila aby zmniejszyć potok łez.

-
Sama jeszcze niedawno mówiłaś, że to przeszłość. Amy ten wyjazd jest dla mnie czymś wielkim, mogę się rozwijać, to dla mnie...

-Marco, błagam... Co mam zrobić, żebyś został? Potrzebuję Cię i proszę....Nie zostawiaj mnie-
wyszeptała szlochając już niemiłosiernie.

-Och Amy- rzucił się by objąć dziewczynę przytulając Jej policzek do swojej klatki piersiowej.- Miałaś sobie na nowo ułożyć życie, beze mnie- gładził brunetkę po plecach gdyż zanosiła się co chwila płaczem. -Nie jestem dobrym facetem dla Ciebie. Popatrz na mnie- podniósł podbródek dziewczyny do góry by spojrzeć w Jej pozbawione wyrazu oczy- Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa, obiecaj- powtórzył gdy dziewczyna ponownie wybuchła szlochem.

-Ja, ja nie chcę. Nie chcę!- rzucając się desperacko na blondyna poszukiwała Jego ust aby ukoić swe nerwy.

-Mam załatwiony kontrakt, nie mogę się wycofać- szepnął Jej do ucha blondyn gdy przytulając Go mocno miała nadzieję, że zostanie. Dla Niej.

-Więc to koniec? zapytała drżącym głosem spoglądając na Marco.

-Nie. To początek. Początek nowego, lepszego życia, okey?- zapytał wbijając wzrok w brunetkę.

-Okey- odparła z niechęcią uwalniając się z uścisku. Przypomniała sobie słowa Davida:

Jeśli się kogoś kocha tak naprawdę, zrobi się dla Niego wszystko. Nawet pozwoli się odejść- dopowiedziała sobie w duchu.

Oglądając się ten ostatni raz za swoim byłym mężem odeszła.


C.D.N ??
***************************
Heii miśki :*
I na tym opowiadanie miało się skończyć ale jak zwykle.....
Mam pełno weny w głowie więc wszystko zależy od Was :)
NEXT=10 KOMETARZY


P.S. Zapraszam na mojego drugiego bloga :)



11 komentarzy:

  1. Hej:) Mam małe zaległości, bo dopiero dzisiaj wróciłam z dłuugiego "urlopu" i od jutra będę wszystko nadrabiać-dzisiaj w innej sprawie-nominacji do Liebster Blog Award.
    Więcej tutaj-http://mr11-bvb.blogspot.com/p/liebster-award.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaaa co ten Marco zrobilł? Miał zostac! Mam nadzieje ze to i tak skonczy sie dobrze dla nich i beda szcześliwi razem ;) Czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak wyjechał cóż takie są koleje losu.Rozdział genialny, czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrób coś,aby wrócił Amy nadal go kocha on ją zresztą także.Gdy miał powód wróciłby do ukochanej.Pozdrawia czekam na NEXT.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział tak jak pozostałe !

    OdpowiedzUsuń
  6. O Matuchno !
    Łzy same cisnął mi się do oczu.
    Ta dwójka pasuje do siebie idealnie. Bo raz ona go okłamuje mówiąc że z nim nie chce być, a teraz on. Czy oni choinka jasna dobrze się czują ?! Nie wierzę, że on tak po prostu poleci do tego, cholernego kluby. Jestem wściekła no. Biedna Amy. Próbowała. A ona teraz to on nawalił. Boję się że oni już do siebie nie wrócą. Nie wyobrażam sobie tego.
    Kochana pisz szybko kolejny, a jak masz ochotę to zapraszam do siebie. ;)
    Buziaki ! :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Ty to napisałaś ?!
    Dawno się tak nie wzruszyłam, jak czytając teraz końcówkę tego rozdziału.
    Aż brakło mi słów, żeby cokolwiek tu napisać. Bardzo dobrze, że Amanda wzięła się w garść i próbowała. Próbowała go zatrzymać. Tylko wielka szkoda, że się nie udało. Powinni być razem, jestem o tym przekonana. Pasują do siebie jak nikt inny i nie potrafię sobie wyobrazić, że Marco i Amy mogliby być z jakąś inną osobą. A może Reus się wróci ? Może zrozumie, że to ostatni sygnał. Mam ogromną nadzieję, że tak się stanie.
    Z ogromną niecierpliwością czekam na Twoje arcydzieło. :)

    A przy okazji zapraszam do siebie http://szarokolorowaopowiesc.blogspot.com

    Życzę dużo weny i jeszcze lepszych rozdziałów.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko genialne *-* Aż mi łezki poleciały, smutne trochę. Miałam jednak nadzieję, że Marco zrezygnuje i zostanie w Dortmundzie, z Amy. Szkoda, że tak się nie stało.. Szkoda też, że Amy dopiero tak późno powiedziała Marco co czuje, może gdyby wcześniej tak jak Marco wyznała swoje uczucia to by byli teraz razem. Znów byli by razem szczęśliwi.. Ale ty już wiedziałaś co Ci tam siedziało w tej wspaniałej główce :* Proszę, spraw aby Oni byli razem ;** Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Chciałabym, aby następne były szczęśliwe, z Nimi razem <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli jednak wyjechał. Koniec Marco w Dortmundzie, koniec pewnej ery i spraw, ale nie koniec miłości Reusa i Amy. Nie może być, a tym bardziej, że masz jeszcze jakieś pomysły na przyszłość.
    Chciałabym, żeby było dobrze i wszystko sie ułożyło, ale z jednej strony chciałabym też jakieś ciekawe zwroty akcji ;)
    Liczymy na Ciebie ♥
    Powodzenia, weny i ściskam moocno :*

    OdpowiedzUsuń