sobota, 26 września 2015
ROZDZIAŁ 26
Pomyślałam, że nie można się zmusić do miłości. Albo jest, albo jej nie ma. Jeśli nie, trzeba umieć się do tego przyznać. A kiedy się kogoś kocha, należy robić wszystko, żeby ten ktoś był szczęśliwy.
Richelle Mead
-Maleńka, poczekaj- wyrzucił z siebie Niemiec między pocałunkami. Do dziewczyny nie dochodziły żadne odgłosy tak była zaabsorbowana swoimi wyczynami. Piłkarz więc wziął sprawy w swoje ręce i już po chwili Amy leżała pod blondynem ciężko dysząc z wysiłku. -Chcę się Tobą nacieszyć kochanie, powoli- unieruchamiając brunetkę torował sobie drogę ustami z szyi do ucha przygryzając Jego małżowinę. Wyginając się w łuk Niemka czuła przyjemne dreszcze po całym ciele, kilkudniowy zarost Marco drażnił Jej czułe miejsca co doprowadzało Ją do niebiańskiego uczucia.
-Proszę, nie każ mi dłużej czekać- wydyszała wbijając paznokcie w plecy blondyna.-Błagam.
*************************
Przymykając powieki poczuła coraz to śmielsze erotyczne doznania jakie zapewniał Jej Marco. Pożądała Go całą sobą, tyle czasu czekała na tę chwilę, że czuła się jakby mieli przeżyć swój pierwszy raz. Jednak coś nie dawało Jej spokoju, ta sprawa wprawiała Ją w taki stan, że nie potrafiła całkowicie się rozluźnić. Zaciskając mocniej powieki do Jej umysłu dotarły przerażające Ją obrazy. Jej tata stanął przed Nią w postaci tak realnej, że p mały włos a uwierzyłaby w jego obecność tuż obok.
-Nie.Proszę przestań- wyrzuciła z siebie odpychając dłońmi blondyna, który w tym momencie skonsternowany spoglądał na dziewczynę.
-Coś nie tak? Sprawiłem Ci ból?- zadawał zdawkowe pytania z uczuciem troski w oczach. Blondyn podobnie jak Amy przepełniony był pożądaniem, którego nie potrafił uśpić. Tak dawno nie kochał się z brunetką, iż obawiał się że mogła zajść taka sytuacja że przestał nad sobą panować i niepostrzeżenie zrobić krzywdę młodej Niemce.
-Nie, to moja wina. Przepraszam..- odrzekła zaczynając zbierać swoje ubrania z podłogi. -Po prostu mój tata zmarł a ja w geście paniki potrzebowałam bliskości. Marco nie zrozum mnie źle, wcale nie chciałam Cię wykorzystać tylko ja....nie chcę iść z Tobą do łóżka tylko dlatego, że czuję się okropnie zrozpaczona.
-Rozumiem- odparł Niemiec podobnie jak dziewczyna zbierając odzież rozrzuconą po sypialni. -Potrzebowałaś bliskości-powtórzył ledwo słyszalnym szeptem. -Myślałem tylko, że też tego pragniesz...Nie przepraszaj.W końcu minęło tyle czasu i nie mogę mieć złudzeń, że ot tak znów wszystko będzie jak kiedyś.
-Boże Marco to nie tak. Poczekaj- zatrzymała blondyna w drzwiach ściskając delikatnie Jego przedramię. -Źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi o to, że nie czuję fizyczności względem Ciebie. Ale to nie powinno tak wyglądać, ja po wszystkim miałabym wyrzuty sumienia a Ty najzwyczajniej w świecie zasługujesz na coś więcej...-Powiedz coś, proszę- wyszeptała wlepiając swój wzrok w podłogę.
-Amy...nie wiem co powiedzieć. Chciałbym odpędzić te wszystkie złe chwile z Twojego życia, pragnę aby było jak kiedyś gdy byliśmy szczęśliwi i nie musieliśmy się martwić takimi poważnymi sprawami. O niczym bardziej nie marzę jak usłyszeć Twój zaraźliwy śmiech. Rozumiem, naprawdę rozumiem wszystko- odparł przyciągając do siebie brunetkę pocałował Ją we włosy.-Chodźmy spać, tym razem grzecznie- dodał wymuszając na ustach dziewczyny delikatny uśmiech.
********************************************
Obudziło Ją przeraźliwe przeświadczenie, że coś niedobrego znów zdarzy się w Jej życiu. Bała się..Tak cholernie o Angie, o Marco, o cały świat, który chciała zbawić. Obudziła się zlana potem i z głową napełnioną przeraźliwymi wizjami. Otwierając szeroko oczy ujrzała Reusa, który spał z mina tak niewinną i beztroską, że nie mogła oderwać od niego wzroku. Włosy w artystycznym nieładzie dodawały mu chłopięcego uroku, spał jak zwykle bez koszulki a kołdra zsuwając się w okolice brzucha odsłoniła Jego idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Wzdychając po cichu Amanda wyswobodziła się z objęć ciepłej pościeli i ubierając na swe nogi kapcie na palcach ruszyła do kuchni tak aby nie zbudzić blondyna. W domu panowała taka cisza, że mogłoby się zdawać, że dom toi pusty. Miała nadzieję, że Angie podobnie jak Marco słodko sobie śpi toteż wtargnęła do kuchni chcąc przygotować dla ich trójki odżywcze śniadanie.
-Wymknęłaś się- usłyszała za swymi plecami na co nie spodziewając się tego głosu niemalże podskoczyła w miejscu.
-Przestraszyłeś mnie- zarzuciła blondynowi odwracając się na pięcie w jego stronę.
Stał oparty o ścianę ze wzrokiem utkwionym w Jej sylwetkę, był tak nieziemsko przystojny i chwała Mu za to ubrał koszulkę aby nie rozpraszać Angie przy stole.
-Marco, ja...- zbliżając się do blondyna poczuła ogarniające Ją poczucie bezsilności.- Ja, naprawdę Cię przepraszam za wczoraj. Wiem, że jesteś facetem i masz swoje potrzeby a ja zrobiłam Ci nadzieję na coś ekscytującego i tak po prostu w niezbyt idealnym momencie wszystko zepsułam- wpatrywała się w punkt na ścianie tylko po to by nie spojrzeć w oczy chłopaka. Miała wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu.
-Amy, przecież powiedziałem że rozumiem. Nie twierdzę, że nie chciałbym się z Tobą kochać, bo pragnę Cię nawet teraz ale gdy będziesz gotowa to dasz mi znać, ok?
Zapytał się tak prosto z mostu nie zważając na to, że młodsza siostra dziewczyny może w każdej chwili wejść do kuchni. Brunetka podnosząc swój wzrok skrzyżowała się spojrzeniem z Reusem badając Go na wskroś. Przygryzając nieświadomie swą wargę czuła jak krew w Jej żyłach zaczyna szybciej pulsować, pomieszczenie wydawało się stawać zbyt ciasne a dystans między nimi gwałtownie malał. Zbliżyła swe usta do warg blondyna czując niewidzialny prąd, który przebiegł po jej kręgosłupie. Przymykając powieki poddała się poczynaniom na które pozwolił sobie Marco swym zwinnym językiem.
-Angie może wejść- zdołała wyszeptać prosto w usta piłkarza gdy ten oderwał się od Niej na nieznaczną odległość.
-Sama mnie prowokujesz mała...I pamiętaj jedyne co mnie odciąga od dobrania się do Ciebie to Ty. Gdy już się zgodzisz żadna siła mnie nie oderwie. Czy to jasne?
Wrócił stary, dobrze znany Jej Marco. Oblewając się płomiennym rumieńcem uśmiechnęła się pod nosem.
******************
Następny rozdział :)
Miłego czytania
NEXT=10 KOMENTARZY
środa, 16 września 2015
ROZDZIAŁ 25
"Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć"
Tahereh Mafi
Otwierając drżącą dłonią zamek w drzwiach poczuła nieprzyjemne mrowienie po całym ciele. Drzwi były otwarte co wiązało się tylko z jednym: Angie była w domu. Wzdychając głośno Amanda wraz z Marco przekroczyli próg by znaleźć się w Jego wnętrzu. Tuż za drzwiami stała młodsza siostra Amy szykująca się do wyjścia.
-Wychodzisz gdzieś?- zapytała brunetka spoglądając na dziewczynę.
-Tak miałam zamiar iść do taty. Wzięłam kilka książek i gazet, od jutra zaczyna się weekend więc będę mogła dziś troszkę dłużej tam posiedzieć- rzekła rozpromieniając się na samą myśl, że będzie mogła przebywać choć chwile w towarzystwie ojca.
-Angie kochanie, musimy porozmawiać- oznajmiła Amy chwytając obie dłonie dziewczyny w delikatnym uścisku.
-Zostawię Was same. Zrobię coś do picia- wtrącił się blondyn chcąc dać chwilę prywatności siostrom.
-Coś się stało? Dlaczego masz taką minę? Amy błagam powiedz coś!- sfrustrowana Angie zaraz gdy tylko Marco zniknął za horyzontem zasypała brunetkę gradem pytań.
-Tak mi przykro. Nie mogłam nic na to poradzić, naprawdę... Nie zdążyłam się z Nim nawet pożegnać...
-Nie wierzę Ci! On by Nas nigdy nie zostawił, rozumiesz?!- krzyknęła młodsza z sióstr i rzucając plecak na podłogę pognała do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami. To było nie do zniesienia. Amanda wzdrygnęła się na dźwięk zamykanych drzwi po czym skierowała swe kroki do kuchni.
-Napijesz się herbaty?- zapytał Reus wkładając do kubków saszetki. Amanda pokiwała twierdząco głową podchodząc bliżej blatu. Sięgając gdzieś w głąb szafki wyjęła napój alkoholowy, który momentalnie dolała sobie do herbaty.-Chcesz?- skierowała swe pytanie do blondyna, który zdawał sobie sprawę, że ma dziś jeszcze jechać do domu autem więc odpuścił.
-Prowadzę Amy. Nie mogę- skwitował mieszając metalową łyżeczką w kubku.
Brunetka siadając na zimnym blacie dmuchała na gorącą herbatę przybierając posępną minę. Za dużo tych kłopotów- pomyślała przypominając sobie ostatnie wydarzenia swego życia. Ogarnęła Ją nagła niechęć do otacząjącego Ją świata. Miała ochotę wszystko rzucić i zapomnieć...
-Jedziesz do rodziców?- zapytała nieśmiało spoglądając spod swych rzęs na Niemca.
-Nie, miałem zamiar jechać do siebie, wiesz nie sprzedałem tamtego mieszkania. Chciałem tu wrócić, nie myślałem tylko że tak szybko.
-Marco wiem, że jesteś zmęczony. Dziękuję, że tyle dla mnie robisz...Ale czy będę okropną egoistką jeśli poproszę, żebyś został?- zapytała cichym głosem wpatrując się w swój kubek z ciepłą miksturą.
Wyciągnął swoją dłoń by ułożyć Ją na bladym policzku dziewczyny. Zmusił Ją tym do uniesienia swej brody, która nagle zaczęła drżeć. Oczy, który wylały już dziś tyle łez znowu dały o sobie znać. Kaskadami z powiek leciały kropelki, które zdały się nie mieć końca. Młody Niemiec ocierał Je każde po kolei kciukiem chcąc uspokoić brunetkę. Pocałował sam środek czoła dziewczyny dodając Jej nieco otuchy. -Zostanę.
-Potrzebuję Cię- odparła po krótkiej chwili spoglądając na Marco.
-Zostaw to świństwo- odkładając kubek dziewczyny wziął Ją na ręce zanosząc do sypialni. Brunetka była tak skonana, że po drodze na schodach zdążyła już usnąć w ramionach blondyna. Choć przez chwilę mogła czuć się bezpiecznie.
***
Obudził Ją paraliżujący strach obezwładniający Jej ciało, zrywając się z łóżka do pozycji siedzącej zaczęła głośno oddychać starając się uspokoić choć na chwilę i zrozumieć co właściwie Jej się śniło.
-Hej, w porządku?- zapytał spokojnie blondyn przecierając swe zaspane powieki.
-Tak, chyba tak- odparła rozcierając palcami swe skronie. Wcale nie było w porządku, Amanda doskonale o tym wiedziała, od dawna już nie miała uporczywych koszmarów. Ten był o tyle zły, że sama nie wiedziała czego dotyczył, to jak wyczekiwanie aż wybuchnie bomba. Wiemy, że Ona gdzieś tkwi ale nie wiemy gdzie i kiedy wybuchnie. Zostaje Nam tylko czekanie.
-Połóż się, jest wcześnie. Dasz radę usnąć?
-Może powinnam zobaczyć co u Angie?- zapytała zdając sobie sprawę, że od momentu gdy powiedziała o wszystkim siostrze nie rozmawiały.
-Daj spokój, jest czwarta nad ranem, na pewno śpi. Była wykończona, podobnie jak Ty-odparł by zatrzymać brunetkę.
Amy położyła się na plecach wpatrując się w ciemny punkt na suficie, bała się, że Angie Ją znienawidzi. Przecież jest lekarzem, powinna panować nad sytuacją, miała obowiązek zrobić wszytko by zatrzymać tatę przy życiu. Miał dla kogo żyć, Jej siostra była przecież jeszcze nastolatką.
-O czym myślisz?- zapytał znienacka blondyn przypatrując się od jakiegoś czasu brunetce. Wsparł się na łokciu by lepiej widzieć oblicze dziewczyny i leżąc tak w bezruchu czekał na jakąkolwiek odpowiedź.
-Jestem jakimś cholernym pechowcem. Kiedy zmarła moja mama byłam mała ale pamiętam Ją. Co prawda nie za dużo mam z Nią wspomnień ale pamiętam, ze mój świat się zawalił gdy odeszła. Przez naprawdę długie lata lubiłam płakać w kącie, czasem uśmiechałam się do ludzi chociaż było tak źle. Kiedy poznałam Ciebie coś we mnie pękło, tak jakbym zaczęła żyć na nowo, jakby moje koszmarne życie dopiero miało się zacząć.
-Amy......
-Poczekaj, chcę dokończyć- Niemka uciszyła Marco kładąc Mu dłoń na ustach. Następnie zjeżdżając palcami w dół zatrzymała się na klatce piersiowej by uspokoić swe nerwy zaczęła kreślić tam przeróżne wzory. -Niejednokrotnie Ci mówiłam, że byłam szczęśliwa, naprawdę tak było.....
Reus złapał dłoń dziewczyny splatając Jej palce ze swoimi, podniósł drżącą kończynę do ust i pocałował delikatnie Jej knykcie.
-Bolało mnie kiedy zerwaliśmy a właściwie to nawet nie było zerwanie. Tak się stało i już.Nie mogłam się pozbierać, Ty wydawałeś się taki nadal zadowolony z życia, że miałam ochotę zniknąć raz na zawsze z tego świata, bo komu jeszcze byłam potrzebna?
-Amy nie mów tak, słyszysz? Nigdy więcej tak nie mów....Łamiesz mi serce- wyszeptał we włosy dziewczyny przytulając Ją do siebie.
-Czy Ty.....?- podrywając się z miejsca nachyliła się na nieznaczną odległość by zadać Marco pytanie lecz wstydziła się. To nie był już Jej kochający mąż, byli po rozwodzie....Miała prawo o to pytać? Zrozumiała jednak, że nie daje Jej to spokoju, musi zapytać by normalnie funkcjonować. -Czy Ty....chciałam po prostu zapytać czy istnieje taka możliwość, że to co było kiedyś? Och zaufasz mi jeszcze kiedyś tak do końca? I będziesz mnie kochał?- dodała szeptem odwracając wzrok w drugą stronę.
-Aniołku-złapał twarz Amy w obie dłonie i odrzekł-Nigdy nie przestałem Cię kochać- zjechał kciukiem na dolną wargę dziewczyny przejeżdżając po suchej powierzchni. Brunetka wydychając głośno powietrze zdała sobie sprawę jak bardzo długo czekała na takie wyznanie i jak ogromnie tęskniła za osobą Marco. Jej rozum zaczął Ją ostrzegać przed tym co miało się wydarzyć lecz serce było nieokiełznane. Instynkt podpowiadał Jej rzucić się na Marco drapieżnik na ofiarę i tak też zrobiła. Siadając okrakiem na leżącym Reusie zaczęła Go gorączkowo całować szukając pocieszenia w Jego ramionach.
-Maleńka, poczekaj- wyrzucił z siebie Niemiec między pocałunkami. Do dziewczyny nie dochodziły żadne odgłosy tak była zaabsorbowana swoimi wyczynami. Piłkarz więc wziął sprawy w swoje ręce i już po chwili Amy leżała pod blondynem ciężko dysząc z wysiłku. -Chcę się Tobą nacieszyć kochanie, powoli- unieruchamiając brunetkę torował sobie drogę ustami z szyi do ucha przygryzając Jego małżowinę. Wyginając się w łuk Niemka czuła przyjemne dreszcze po całym ciele, kilkudniowy zarost Marco drażnił Jej czułe miejsca co doprowadzało Ją do niebiańskiego uczucia.
-Proszę, nie każ mi dłużej czekać- wydyszała wbijając paznokcie w plecy blondyna.-Błagam.
**********************************
Cześć:)
Przepraszam, że zakończyłam w takim momencie!
Czekacie na więcej?
NEXT=10 KOMENTARZY
Tahereh Mafi
Otwierając drżącą dłonią zamek w drzwiach poczuła nieprzyjemne mrowienie po całym ciele. Drzwi były otwarte co wiązało się tylko z jednym: Angie była w domu. Wzdychając głośno Amanda wraz z Marco przekroczyli próg by znaleźć się w Jego wnętrzu. Tuż za drzwiami stała młodsza siostra Amy szykująca się do wyjścia.
-Wychodzisz gdzieś?- zapytała brunetka spoglądając na dziewczynę.
-Tak miałam zamiar iść do taty. Wzięłam kilka książek i gazet, od jutra zaczyna się weekend więc będę mogła dziś troszkę dłużej tam posiedzieć- rzekła rozpromieniając się na samą myśl, że będzie mogła przebywać choć chwile w towarzystwie ojca.
-Angie kochanie, musimy porozmawiać- oznajmiła Amy chwytając obie dłonie dziewczyny w delikatnym uścisku.
-Zostawię Was same. Zrobię coś do picia- wtrącił się blondyn chcąc dać chwilę prywatności siostrom.
-Coś się stało? Dlaczego masz taką minę? Amy błagam powiedz coś!- sfrustrowana Angie zaraz gdy tylko Marco zniknął za horyzontem zasypała brunetkę gradem pytań.
-Tak mi przykro. Nie mogłam nic na to poradzić, naprawdę... Nie zdążyłam się z Nim nawet pożegnać...
-Nie wierzę Ci! On by Nas nigdy nie zostawił, rozumiesz?!- krzyknęła młodsza z sióstr i rzucając plecak na podłogę pognała do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami. To było nie do zniesienia. Amanda wzdrygnęła się na dźwięk zamykanych drzwi po czym skierowała swe kroki do kuchni.
-Napijesz się herbaty?- zapytał Reus wkładając do kubków saszetki. Amanda pokiwała twierdząco głową podchodząc bliżej blatu. Sięgając gdzieś w głąb szafki wyjęła napój alkoholowy, który momentalnie dolała sobie do herbaty.-Chcesz?- skierowała swe pytanie do blondyna, który zdawał sobie sprawę, że ma dziś jeszcze jechać do domu autem więc odpuścił.
-Prowadzę Amy. Nie mogę- skwitował mieszając metalową łyżeczką w kubku.
Brunetka siadając na zimnym blacie dmuchała na gorącą herbatę przybierając posępną minę. Za dużo tych kłopotów- pomyślała przypominając sobie ostatnie wydarzenia swego życia. Ogarnęła Ją nagła niechęć do otacząjącego Ją świata. Miała ochotę wszystko rzucić i zapomnieć...
-Jedziesz do rodziców?- zapytała nieśmiało spoglądając spod swych rzęs na Niemca.
-Nie, miałem zamiar jechać do siebie, wiesz nie sprzedałem tamtego mieszkania. Chciałem tu wrócić, nie myślałem tylko że tak szybko.
-Marco wiem, że jesteś zmęczony. Dziękuję, że tyle dla mnie robisz...Ale czy będę okropną egoistką jeśli poproszę, żebyś został?- zapytała cichym głosem wpatrując się w swój kubek z ciepłą miksturą.
Wyciągnął swoją dłoń by ułożyć Ją na bladym policzku dziewczyny. Zmusił Ją tym do uniesienia swej brody, która nagle zaczęła drżeć. Oczy, który wylały już dziś tyle łez znowu dały o sobie znać. Kaskadami z powiek leciały kropelki, które zdały się nie mieć końca. Młody Niemiec ocierał Je każde po kolei kciukiem chcąc uspokoić brunetkę. Pocałował sam środek czoła dziewczyny dodając Jej nieco otuchy. -Zostanę.
-Potrzebuję Cię- odparła po krótkiej chwili spoglądając na Marco.
-Zostaw to świństwo- odkładając kubek dziewczyny wziął Ją na ręce zanosząc do sypialni. Brunetka była tak skonana, że po drodze na schodach zdążyła już usnąć w ramionach blondyna. Choć przez chwilę mogła czuć się bezpiecznie.
***
Obudził Ją paraliżujący strach obezwładniający Jej ciało, zrywając się z łóżka do pozycji siedzącej zaczęła głośno oddychać starając się uspokoić choć na chwilę i zrozumieć co właściwie Jej się śniło.
-Hej, w porządku?- zapytał spokojnie blondyn przecierając swe zaspane powieki.
-Tak, chyba tak- odparła rozcierając palcami swe skronie. Wcale nie było w porządku, Amanda doskonale o tym wiedziała, od dawna już nie miała uporczywych koszmarów. Ten był o tyle zły, że sama nie wiedziała czego dotyczył, to jak wyczekiwanie aż wybuchnie bomba. Wiemy, że Ona gdzieś tkwi ale nie wiemy gdzie i kiedy wybuchnie. Zostaje Nam tylko czekanie.
-Połóż się, jest wcześnie. Dasz radę usnąć?
-Może powinnam zobaczyć co u Angie?- zapytała zdając sobie sprawę, że od momentu gdy powiedziała o wszystkim siostrze nie rozmawiały.
-Daj spokój, jest czwarta nad ranem, na pewno śpi. Była wykończona, podobnie jak Ty-odparł by zatrzymać brunetkę.
Amy położyła się na plecach wpatrując się w ciemny punkt na suficie, bała się, że Angie Ją znienawidzi. Przecież jest lekarzem, powinna panować nad sytuacją, miała obowiązek zrobić wszytko by zatrzymać tatę przy życiu. Miał dla kogo żyć, Jej siostra była przecież jeszcze nastolatką.
-O czym myślisz?- zapytał znienacka blondyn przypatrując się od jakiegoś czasu brunetce. Wsparł się na łokciu by lepiej widzieć oblicze dziewczyny i leżąc tak w bezruchu czekał na jakąkolwiek odpowiedź.
-Jestem jakimś cholernym pechowcem. Kiedy zmarła moja mama byłam mała ale pamiętam Ją. Co prawda nie za dużo mam z Nią wspomnień ale pamiętam, ze mój świat się zawalił gdy odeszła. Przez naprawdę długie lata lubiłam płakać w kącie, czasem uśmiechałam się do ludzi chociaż było tak źle. Kiedy poznałam Ciebie coś we mnie pękło, tak jakbym zaczęła żyć na nowo, jakby moje koszmarne życie dopiero miało się zacząć.
-Amy......
-Poczekaj, chcę dokończyć- Niemka uciszyła Marco kładąc Mu dłoń na ustach. Następnie zjeżdżając palcami w dół zatrzymała się na klatce piersiowej by uspokoić swe nerwy zaczęła kreślić tam przeróżne wzory. -Niejednokrotnie Ci mówiłam, że byłam szczęśliwa, naprawdę tak było.....
Reus złapał dłoń dziewczyny splatając Jej palce ze swoimi, podniósł drżącą kończynę do ust i pocałował delikatnie Jej knykcie.
-Bolało mnie kiedy zerwaliśmy a właściwie to nawet nie było zerwanie. Tak się stało i już.Nie mogłam się pozbierać, Ty wydawałeś się taki nadal zadowolony z życia, że miałam ochotę zniknąć raz na zawsze z tego świata, bo komu jeszcze byłam potrzebna?
-Amy nie mów tak, słyszysz? Nigdy więcej tak nie mów....Łamiesz mi serce- wyszeptał we włosy dziewczyny przytulając Ją do siebie.
-Czy Ty.....?- podrywając się z miejsca nachyliła się na nieznaczną odległość by zadać Marco pytanie lecz wstydziła się. To nie był już Jej kochający mąż, byli po rozwodzie....Miała prawo o to pytać? Zrozumiała jednak, że nie daje Jej to spokoju, musi zapytać by normalnie funkcjonować. -Czy Ty....chciałam po prostu zapytać czy istnieje taka możliwość, że to co było kiedyś? Och zaufasz mi jeszcze kiedyś tak do końca? I będziesz mnie kochał?- dodała szeptem odwracając wzrok w drugą stronę.
-Aniołku-złapał twarz Amy w obie dłonie i odrzekł-Nigdy nie przestałem Cię kochać- zjechał kciukiem na dolną wargę dziewczyny przejeżdżając po suchej powierzchni. Brunetka wydychając głośno powietrze zdała sobie sprawę jak bardzo długo czekała na takie wyznanie i jak ogromnie tęskniła za osobą Marco. Jej rozum zaczął Ją ostrzegać przed tym co miało się wydarzyć lecz serce było nieokiełznane. Instynkt podpowiadał Jej rzucić się na Marco drapieżnik na ofiarę i tak też zrobiła. Siadając okrakiem na leżącym Reusie zaczęła Go gorączkowo całować szukając pocieszenia w Jego ramionach.
-Maleńka, poczekaj- wyrzucił z siebie Niemiec między pocałunkami. Do dziewczyny nie dochodziły żadne odgłosy tak była zaabsorbowana swoimi wyczynami. Piłkarz więc wziął sprawy w swoje ręce i już po chwili Amy leżała pod blondynem ciężko dysząc z wysiłku. -Chcę się Tobą nacieszyć kochanie, powoli- unieruchamiając brunetkę torował sobie drogę ustami z szyi do ucha przygryzając Jego małżowinę. Wyginając się w łuk Niemka czuła przyjemne dreszcze po całym ciele, kilkudniowy zarost Marco drażnił Jej czułe miejsca co doprowadzało Ją do niebiańskiego uczucia.
-Proszę, nie każ mi dłużej czekać- wydyszała wbijając paznokcie w plecy blondyna.-Błagam.
**********************************
Cześć:)
Przepraszam, że zakończyłam w takim momencie!
Czekacie na więcej?
NEXT=10 KOMENTARZY
wtorek, 1 września 2015
Rozdział 24
"Chcesz abym ci przyrzekł, że nigdy Cię nie skrzywdzę? Nie mogę tego zrobić. Nikt uczciwy nie jest w stanie złożyć podobnego przyrzeczenia"
Erica Spindler
Obezwładniło Ją własne ciało. Kazał Jej czekać, ale na co? Na Niego? Jej głowa była pełna pomysłów na temat tego co Marco znów wymyślił. Czasami bywały chwile, kiedy naprawdę nie pojmowała Jego toku rozumowania, ale cóż faceci...Oni są ulepieni z innej gliny. Gdy obróciła głowę w lewą stronę ujrzała z oddali sylwetkę blondyna żwawo podążającego w Jej kierunku. Jego mimika twarzy była aż zanadto ożywiona toteż brunetka tak zwyczajnie w świecie była nasycona złymi myślami...
-Załatwione- stwierdził opadając bezwiednie na szpitalne krzesło w korytarzu.
-Wytłumaczysz mi może co takiego Cię aż tak cieszy?- zapytała podejrzanie mrużąc przy tym posępnie wzrok niczym jastrząb gotowy do polowania.
-Zostaję w Dortmundzie- odparł na jednym wydechu spoglądając na reakcję Amandy.
Mina dziewczyny pozostawiała wiele do życzenia. Wpatrując się w Niemca trwała kilka sekund w zawieszeniu aby wstać z krzesła i krążyć nerwowo po korytarzu.
-Amy nie cieszysz się? Właśnie powiedziałem, że...
-Tak usłyszałam. Ale Marco Ty nie możesz tu zostać, rozumiesz? Wyjechałeś tam aby rozwijać karierę. Cholera, Reus mieliśmy o sobie zapomnieć, nie możesz tak tu wpadać i wywracać moje życie do góry nogami. Zrozum, że za każdym razem kiedy się spotykamy to wszystko muszę przeżywać na nowo!- stwierdziła obracając się do ściany aby stłumić swoje emocje.
-Moja mała dziewczynka- na zbyt bliską odległość Amy wyczuła Reusa gładzącego Jej drżące plecy. -Zawsze myślisz o wszystkich tylko nie o sobie. Naprawdę nie musisz się o mnie martwić, jestem dorosły i ponoszę konsekwencje swoich czynów. Tak zdecydowałem, że zostanę i niech tak będzie.
Odwróciwszy się spojrzała w magnetyczne źrenice chłopaka szukając jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nic nie znalazła. Był tak samo zagubiony jak Ona, bo czy miał pewność czy kiedykolwiek jeszcze będą razem?
-Zrozum mnie. Nie chcę znów przechodzić przez to samo. Codziennie przeżywam własną śmierć na nowo. To tak cholernie boli a kiedy dowiedziałam się o Twoim wyjeździe poczułam jak ktoś wbija mi nóż prosto w serce i przekręca parę razy. Nie chcę się tak czuć, nie pragnę znów wylewać morza łez w poduszkę uświadamiając sobie, że coś się właśnie skończyło. Nie chcę- wyszeptała wycierając skrawkiem rękawa bezradnie płynące łzy.
Złapał Jej obie dłonie w swe ręce, tak jak wtedy gdy byli jeszcze małżeństwem. Chciał Jej pokazać, że jest dla Niego najważniejsza, że nawet Jego kariera piłkarska jest zależna od Niej. Tak bardzo nienawidził siebie za to, że nie mógł zapomnieć o brunetce, ale z drugiej strony wcale nie chciał. Kochał Ją nad życie od momentu kiedy pierwszy raz Ją ujrzał.
-Przykro mi, że sprawiłem Ci ból. Tak bardzo mi było z tym źle, uwierz mi. Nie ma gorszego widoku niż ukochana osoba cierpiąca przez Ciebie. Nie wiem co sobie myślałem Amy, że zapomnę? Prawda jest taka, że nie byłbym w stanie oddać w niepamięć naszych wspólnych chwil.
-Ale Marco, tyle się zdarzyło.....Przecież cierpieliśmy bo się nawzajem raniliśmy, nie pamiętasz już tego?- zapytała dziewczyna spoglądając na chłopaka spod mokrych rzęs.
-Proszę zapomnijmy o tym. Chcę pamiętać tylko te dobre chwile. Obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę abyś przeze mnie płakała, chyba że ze szczęścia- ocierając łzy brunetki trzymał nadal swe dłonie na Jej policzkach. Niemka złapała Go za przeguby dłoni nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, spoglądała na Niego jakby był dla Niej całym światem. Bo tak w rzeczywistości było. Marco Reus zawładnął Jej całym małym sercem.
-Naprawdę chcesz zostać? Dla mnie? A co z klubem? Piłką?
Blondyn już miał odpowiedzieć gdy z sali w której leżał tata Amandy nerwowo zaczęły wybiegać pielęgniarki poszukując lekarza. Coś się stało, to było pewne i co najgorsze Niemka nie miała zbyt dobrych przeczuć.
***
-Tato!- krzyknęła wbiegając co sił do sali. Była przerażona, nad łóżkiem Jej rodziciela zebrało się mnóstwo ludzi próbując pobudzać mężczyznę do życia. Był taki tłok, że Amanda niczego nie mogła zobaczyć.
-Proszę się odsunąć- warknęła nerwowo pielęgniarka podając lekarzowi elektrowstrząsy.
Brunetka była przerażona, w jednej chwili poczuła jak traci grunt pod nogami, nie była w stanie się ruszyć, tylko spoglądała nerwowo na łóżko. Marco stojący za plecami byłej żony starał się zachować zimną krew odciągając brunetkę od lekarzy. Przez jakiś czas spoglądali na reanimację taty Amy lecz po chwili wszyscy zaczęli się oddalać. Dziewczyna widziała wszystko jakby przez mgłę, obraz zaczynał Jej się rozmazywać. Ostatnim widokiem jaki była w stanie sobie przypomnieć była mina bezradnego lekarza i Jego dwa proste słowa.
-Przykro mi.
Zemdlała..... Z wycieńczenia, z nadmiaru emocji, z bezradności.
Trwało to dobrych kilka minut kiedy leżała na kolanach blondyna, który klęczał na marmurowej posadzce w szpitalnej sali.
-Amy, obudź się.- szeptał po cichu do dziewczyny, która powoli otwierała swe ociężałe powieki.
-Powiedz, że to nieprawda- oznajmiła po czym wybuchnęła spazmatycznym szlochem.
***
Drogę do domu rodzinnego Amy przebyli w ciszy, dziewczyna czuła pod powiekami cisnące się łzy ale nie płakała. Czuła, że limit płaczu na dziś dobiegł końca, nie miała nawet siły ruszać jakąkolwiek częścią ciała a zdawała sobie sprawę, że czeka Ją najgorsze. Musi powiadomić Angie o wszystkim.
-Jak ja Jej to powiem? Rany, to jeszcze nastolatka- twierdziła Niemka przyciskając swe czoło do zimnej szyby.
Wyczuwając ciągłe napięcie w głosie dziewczyny Marco zjechał na pobocze wysiadając z samochodu. Obkrążając samochód stanął po stronie dziewczyny by otworzyć Jej drzwi.
-Chodź, przewietrz się trochę- oznajmił podając Jej dłoń.
Oparli się o samochód wdychając świeże powietrze. Amanda wpatrywała się w krajobraz przed siebie czując jak raz za razem ból przecina Jej serce na wskroś.
-Straciłyśmy mamę, później ta ciąża Angie, teraz tata. Myślałam, że jest dość silny, nigdy się nawet nie żalił, że coś Mu dolega. Powinnam to zauważyć, powinnam Go skierować na jakieś badania, po prostu powinnam...
-Amy, przestań. Nie rób tego, to był wypadek- oznajmił Reus.
Schowała twarz w dłoniach czując jak kolejna fala rozpaczy ciśnie się do Jej oczu. Była taka bezradna, rzucając się na szyję blondyna ukryła swoją twarz w zagłębieniu Jego szyi szukając tam schronienia. Nie zważała na to, że ktokolwiek mógłby ich zobaczyć, po prostu chciała choć na chwilę uwolnić się od bólu. Poczuła jak wszystkie nerwy biorą nad Nią kontrolę i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać szlochem tak donośnym, że Jej ciało zaczęło się trząść w rytm wylewanych łez.
*********************
Subskrybuj:
Posty (Atom)