wtorek, 1 września 2015

Rozdział 24





"Chcesz abym ci przyrzekł, że nigdy Cię nie skrzywdzę? Nie mogę tego zrobić. Nikt uczciwy nie jest w stanie złożyć podobnego przyrzeczenia"



Erica Spindler










Obezwładniło Ją własne ciało. Kazał Jej czekać, ale na co? Na Niego? Jej głowa była pełna pomysłów na temat tego co Marco znów wymyślił. Czasami bywały chwile, kiedy naprawdę nie pojmowała Jego toku rozumowania, ale cóż faceci...Oni są ulepieni z innej gliny. Gdy obróciła głowę w lewą stronę ujrzała z oddali sylwetkę blondyna żwawo podążającego w Jej kierunku. Jego mimika twarzy była aż zanadto ożywiona toteż brunetka tak zwyczajnie w świecie była nasycona złymi myślami...

-Załatwione- stwierdził opadając bezwiednie na szpitalne krzesło w korytarzu.

-Wytłumaczysz mi może co takiego Cię aż tak cieszy?- zapytała podejrzanie mrużąc przy tym posępnie wzrok niczym jastrząb gotowy do polowania.

-Zostaję w Dortmundzie- odparł na jednym wydechu spoglądając na reakcję Amandy.

Mina dziewczyny pozostawiała wiele do życzenia. Wpatrując się w Niemca trwała kilka sekund w zawieszeniu aby wstać z krzesła i krążyć nerwowo po korytarzu.

-Amy nie cieszysz się? Właśnie powiedziałem, że...



-Tak usłyszałam. Ale Marco Ty nie możesz tu zostać, rozumiesz? Wyjechałeś tam aby rozwijać karierę. Cholera, Reus mieliśmy o sobie zapomnieć, nie możesz tak tu wpadać i wywracać moje życie do góry nogami. Zrozum, że za każdym razem kiedy się spotykamy to wszystko muszę przeżywać na nowo!- stwierdziła obracając się do ściany aby stłumić swoje emocje.

-Moja mała dziewczynka- na zbyt bliską odległość Amy wyczuła Reusa gładzącego Jej drżące plecy. -
Zawsze myślisz o wszystkich tylko nie o sobie. Naprawdę nie musisz się o mnie martwić, jestem dorosły i ponoszę konsekwencje swoich czynów. Tak zdecydowałem, że zostanę i niech tak będzie.

Odwróciwszy się spojrzała w magnetyczne źrenice chłopaka szukając jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nic nie znalazła. Był tak samo zagubiony jak Ona, bo czy miał pewność czy kiedykolwiek jeszcze będą razem?

-Zrozum mnie. Nie chcę znów przechodzić przez to samo. Codziennie przeżywam własną śmierć na nowo. To tak cholernie boli a kiedy dowiedziałam się o Twoim wyjeździe poczułam jak ktoś wbija mi nóż prosto w serce i przekręca parę razy. Nie chcę się tak czuć, nie pragnę znów wylewać morza łez w poduszkę uświadamiając sobie, że coś się właśnie skończyło. Nie chcę- wyszeptała wycierając skrawkiem rękawa bezradnie płynące łzy.

Złapał Jej obie dłonie w swe ręce, tak jak wtedy gdy byli jeszcze małżeństwem. Chciał Jej pokazać, że jest dla Niego najważniejsza, że nawet Jego kariera piłkarska jest zależna od Niej. Tak bardzo nienawidził siebie za to, że nie mógł zapomnieć o brunetce, ale z drugiej strony wcale nie chciał. Kochał Ją nad życie od momentu kiedy pierwszy raz Ją ujrzał.

-
Przykro mi, że sprawiłem Ci ból. Tak bardzo mi było z tym źle, uwierz mi. Nie ma gorszego widoku niż ukochana osoba cierpiąca przez Ciebie. Nie wiem co sobie myślałem Amy, że zapomnę? Prawda jest taka, że nie byłbym w stanie oddać w niepamięć naszych wspólnych chwil.

-Ale Marco, tyle się zdarzyło.....Przecież cierpieliśmy bo się nawzajem raniliśmy, nie pamiętasz już tego?-
zapytała dziewczyna spoglądając na chłopaka spod mokrych rzęs.

-Proszę zapomnijmy o tym. Chcę pamiętać tylko te dobre chwile. Obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę abyś przeze mnie płakała, chyba że ze szczęścia- ocierając łzy brunetki trzymał nadal swe dłonie na Jej policzkach. Niemka złapała Go za przeguby dłoni nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, spoglądała na Niego jakby był dla Niej całym światem. Bo tak w rzeczywistości było. Marco Reus zawładnął Jej całym małym sercem.

-
Naprawdę chcesz zostać? Dla mnie? A co z klubem? Piłką?

Blondyn już miał odpowiedzieć gdy z sali w której leżał tata Amandy nerwowo zaczęły wybiegać pielęgniarki poszukując lekarza. Coś się stało, to było pewne i co najgorsze Niemka nie miała zbyt dobrych przeczuć.

***

-Tato!- krzyknęła wbiegając co sił do sali. Była przerażona, nad łóżkiem Jej rodziciela zebrało się mnóstwo ludzi próbując pobudzać mężczyznę do życia. Był taki tłok, że Amanda niczego nie mogła zobaczyć.

-Proszę się odsunąć- warknęła nerwowo pielęgniarka podając lekarzowi elektrowstrząsy.

Brunetka była przerażona, w jednej chwili poczuła jak traci grunt pod nogami, nie była w stanie się ruszyć, tylko spoglądała nerwowo na łóżko. Marco stojący za plecami byłej żony starał się zachować zimną krew odciągając brunetkę od lekarzy. Przez jakiś czas spoglądali na reanimację taty Amy lecz po chwili wszyscy zaczęli się oddalać. Dziewczyna widziała wszystko jakby przez mgłę, obraz zaczynał Jej się rozmazywać. Ostatnim widokiem jaki była w stanie sobie przypomnieć była mina bezradnego lekarza i Jego dwa proste słowa.

-
Przykro mi.

Zemdlała..... Z wycieńczenia, z nadmiaru emocji, z bezradności.

Trwało to dobrych kilka minut kiedy leżała na kolanach blondyna, który klęczał na marmurowej posadzce w szpitalnej sali.

-Amy, obudź się.- szeptał po cichu do dziewczyny, która powoli otwierała swe ociężałe powieki.

-Powiedz, że to nieprawda- oznajmiła po czym wybuchnęła spazmatycznym szlochem.

***

Drogę do domu rodzinnego Amy przebyli w ciszy, dziewczyna czuła pod powiekami cisnące się łzy ale nie płakała. Czuła, że limit płaczu na dziś dobiegł końca, nie miała nawet siły ruszać jakąkolwiek częścią ciała a zdawała sobie sprawę, że czeka Ją najgorsze. Musi powiadomić Angie o wszystkim.

-Jak ja Jej to powiem? Rany, to jeszcze nastolatka- twierdziła Niemka przyciskając swe czoło do zimnej szyby.

Wyczuwając ciągłe napięcie w głosie dziewczyny Marco zjechał na pobocze wysiadając z samochodu. Obkrążając samochód stanął po stronie dziewczyny by otworzyć Jej drzwi.

-Chodź, przewietrz się trochę- oznajmił podając Jej dłoń.

Oparli się o samochód wdychając świeże powietrze. Amanda wpatrywała się w krajobraz przed siebie czując jak raz za razem ból przecina Jej serce na wskroś.

-
Straciłyśmy mamę, później ta ciąża Angie, teraz tata. Myślałam, że jest dość silny, nigdy się nawet nie żalił, że coś Mu dolega. Powinnam to zauważyć, powinnam Go skierować na jakieś badania, po prostu powinnam...

-Amy, przestań. Nie rób tego, to był wypadek
- oznajmił Reus.

Schowała twarz w dłoniach czując jak kolejna fala rozpaczy ciśnie się do Jej oczu. Była taka bezradna, rzucając się na szyję blondyna ukryła swoją twarz w zagłębieniu Jego szyi szukając tam schronienia. Nie zważała na to, że ktokolwiek mógłby ich zobaczyć, po prostu chciała choć na chwilę uwolnić się od bólu. Poczuła jak wszystkie nerwy biorą nad Nią kontrolę i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać szlochem tak donośnym, że Jej ciało zaczęło się trząść w rytm wylewanych łez.

*********************

8 komentarzy:

  1. Cudowne <3 Nic więcej nie mogę powiedzieć, po prostu najlepsze !! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju cudooo! Czekamy na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu wspaniałe ❤️ Z jednej strony bardzo się cieszę, bo Marco chce zostać, chce znów być z Amy. Może w końcu nastąpi wielki powrót. Liczę na to z całego serducha ;) Lecz z drugiej strony smutny rozdział. Tak bardzo szkoda mi Amy i Angie. Najpierw straciły mamę, a później nieoczekiwanie tatę. Nie wyobrażam sobie co One mogą czuć.. Jednak jestem pewna, że w tych trudnych chwilach Amy będzie wspieraj JEJ Marco <3 Czekam z niecierpliwością na kolejny cudowny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega mega mega kochany Marco! Chcę następny ! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział podoba mi się :) Juz nie mogę się doczekać następnego :) Życzę weny ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju kocham twoje opowiadania :) Dawaj następny rozdział bo oszaleje z ciekawości :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę szybko o następny !! :*

    OdpowiedzUsuń